Zagrożona wolność prasy w Niemczech?
11 stycznia 2011Deutsche Welle: Proszę Pana, dlaczego Niemiecki Związek Dziennikarzy zdecydował się nakręcić serię filmów, wskazujących na zagrożenia dla wolności prasy w naszym kraju i kłopoty, z którymi borykają się w tej chwili niemieccy dziennikarze?
Michael Konken: Seria filmów, o których Pani wspomniała, to tylko jeden ze sposobów, w który staramy się uczulić opinię publiczną na niepokojącą sytuację w dziennikarstwie w Niemczech. Przez cały bieżący rok będziemy organizować imprezy, w celu poinformowania społeczeństwa o silnej presji wywieranej na naszą grupę zawodową. Wolność mass mediów i profesjonalne, niezależne dziennikarstwo są niezbędne w demokracji. Zawód dziennikarza powinien cieszyć się szacunkiem i uznaniem. Z drugiej strony ciąży na nim obowiązek dostarczania odbiorcom produktów najwyższej jakości. W latach ubiegłych stwierdziliśmy, że dziennikarstwo straciło na znaczeniu, przede wszystkim w oczach wydawców, ale chyba także wśród części odbiorców. Z tego też względu zamierzamy w tym roku zająć się przede wszystkim naprawą tego niepokojącego stanu rzeczy.
Deutsche Welle: W pierwszym filmie z tej serii widzimy scenę, w której jakiś dziennikarz wystukuje na maszynie do pisania pierwsze słowa artykułu "The government", to jest "rząd" i w tej samej chwili zostaje zastrzelony. To niezwykle drastyczna scena, która na pewno nie odnosi się do sytuacji dziennikarzy w Niemczech, tylko ma wskazać na niebezpieczeństwa czyhające na dziennikarzy gdzieś za granicą...
Michael Konken: W filmie ta scena została oczywiście celowo przejaskrawiona, ale porusza ona ważny problem. Ten mianowicie, że wielu dziennikarzy nie może dziś pisać o wielu sprawach w tak krytyczny sposób, w jaki chcieliby o nich pisać. Przykładów nie musimy szukać daleko: na przykład na Węgrzech mamy nową ustawę medialną, która ogranicza swobodę wypowiedzi dziennikarzy. Podobne problemy dają o sobie znać także we Włoszech, Francji i w Niemczech. Nie musimy zatem stale wskazywać na Chiny czy Rosję, jako na kraje, w których narusza się wolność słowa.
Deutsche Welle: Co w obecnej sytuacji w Niemczech niepokoi Pana najbardziej?
Michael Konken: Najbardziej martwi mnie, naturalnie, to, znowu mamy do czynienia z rejestrowaniem i magazynowaniem danych, na podstawie których można ustalić, czy dziennikarz został poinformowany przez swego informatora o jakichś niedomaganiach lub nadużyciach, gdyż w ten sposób podważa się zasadę ochrony źródła. Niepokoją nas także - nas, to znaczy Niemiecki Związek Dziennikarzy - przypadki przeszukań pomieszczeń redakcyjnych, przypominające jako żywo te, do których dochodziło w przeszłości. Nie podoba nam się ponadto sposób, w jaki część wydawców obchodzi się z członkami personelu redakcyjnego. Wciąż na nowo stwierdzamy przypadki wywierania na nich nacisków, żeby jakiś artykuł się nie ukazał, lub ukazał się w złagodzonej formie, bowiem w przeciwnym przypadku ryzykuje się utratę ważnego źródła dochodów z reklam i ogłoszeń. To są nasze główne problemy. Jak widać, także w Niemczech trzeba stale walczyć o utrzymanie wolności prasy.
Deutsche Welle: Wspomniał Pan o pełzającym spadku znaczenia dziennikarstwa w naszym kraju. Co skłoniło Pana do tak ostrej oceny?
Michael Konken: W ubiegłych latach stwierdziliśmy wielokrotnie, że w redakcjach redukuje się coraz więcej etatów. W redakcji gazety Westdeutsche Allgemeine Zeitung w ciągu nieco ponad roku z 800 zatrudnionych w niej dziennikarzy zwolniono z pracy 300 osób. Zauważamy, że dziennikarze coraz częściej nie są odpowiednio wynagradzani za swoją pracę. Nie dość, że stawki stale spadają, to wydawcy nie wypłacają autorom honorariów uzgodnionych wcześniej i zawartych w umowie o dzieło. Początkującym w tym zawodzie płaci się coraz mniej, wskutek czego do redakcji trafia coraz mniej należycie wykształconych dziennikarzy. Znaczenie tego zawodu stale się obniża. Osobiście obawiam się najgorszego: tego mianowicie, że któregość dnia dziennikarstwo stanie się profesją, którą będzie mógł wykonywać każdy, kto ma na to ochotę, i który będzie to traktował jako działalność uboczną. Wszystko to nie leży oczywiście ani w interesie utrzymania zasady wolności prasy w Niemczech, nie sprzyja utrzymaniu wysokiego poziomu jakości informowania społeczeństwa o wydarzeniach, ani też - co najważniejsze - nie służy utrzymaniu sprawnie funkcjonującego państwa demokratycznego.
Deutsche Welle: Czy Pana zdaniem odpowiedzialność za to ponoszą przede wszystkim koncerny medialne, czy też część winy spada także na polityków?
Michael Konken: Oczywiście, że także na polityków! Właśnie politycy, jak sądzę, wciąż nie docenili należycie znaczenia i wartości dziennikarstwa, ale za to krzywo patrzą na każdą, krytyczną uwagę pod ich adresem. W rezultacie w ostatnich latach ostrze krytyki zostało stępione, na dziennikarzy często patrzy się jak na wrogów i docenia się ich tylko wtedy, kiedy napiszą coś pozytywnego. Wydawcy też, rzecz jasna, inegrują w wolność prasy, ale czynią to w inny sposób i z innych powodów, o których już mówiłem. Na obecny stan rzeczy składa się zatem wiele różnych czynników. W ostatecznym jednak rachunku najwięcej zależy od polityków, bo to oni mają obowiązek troszczyć się o wolność słowa.
Wywiad przeprowadziła: Aya Bach
Przekład: Andrzej Pawlak
red. odp: Andrzej Paprzyca