W sercu Berlina: Nowa ambasada USA w Niemczech
4 lipca 2008Przez wiele lat o kształt ambasady USA w Berlinie toczono spory. Dzień inauguracji zbiega się z Dniem Niepodległości, świętem narodowym Amerykanów. Dla czołowych polityków obu stron, wśród nich byłego prezydenta George’a Busha, ojca obecnego prezydenta USA, i kanclerz Angeli Merkel, uczestniczących w uroczystej akademii w sobotę wieczorem, jest to okazja do refleksyjnego spojrzenia na stan stosunków transatlantyckich – i minione dziesięciolecia przyjaźni niemiecko-amerykańskiej. To samo odnosi się do mieszkających w Niemczech Amerykanów. I oni, podobnie jak sami Niemcy, chętnie przypominają sobie rolę jaką Ameryka odegrała w historii powojennych Niemiec, a w szczególności w historii Berlina.
W przeciągu minionych sześćdziesięciu lat w Niemczech żyło 15 milionów Amerykanów. Więcej niż w jakimkolwiek innym kraju poza Stanami Zjednoczonymi. Większość była związana z wojskiem. Jeszcze dziś stacjonuje w naszym kraju 60 tysięcy żołnierzy amerykańskich. Przed trzema laty zamknięto największą bazę lotniczą USA, Rhein-Main-Airbase. Była ona zachodnim filarem mostu powietrznego, za pomocą którego sojusznicy w okresie blokady Berlina przez 15 miesięcy zaopatrywali zachodnie sektory miasta w żywność, paliwo i leki.
„Rosinenbomer” – emocjonalny grunt niemiecko-amerykańskiej przyjaźni
Po wojnie ten most powietrzny stał się podwaliną niemiecko-amerykańskiej przyjaźni. 26 czerwca 1948 roku, kiedy to pierwszy z samolotów transportowych, które przeszły do historii jako "Rosinenbomber" ("rodzynkowe bombowce"), wystartował w kierunku Berlina, ukonstytuowało się stowarzyszenie dachowe niemiecko-amerykańskich klubów przyjaźni.
„Dziś nasze stowarzyszenie składa się z 33 klubów członkowskich. Oczywiście, że te liczby podlegają wahaniom. Czasem było ich nawet ponad sześćdziesiąt. Po wycofaniu się wojsk amerykańskich z Niemiec wiele klubów, których zadaniem było pielęgnowanie wzajemnej przyjaźni, się rozpadło. Bardzo nad tym ubolewaliśmy. Na szczęście udało nam się założyć nowe kluby; również we wschodnich landach Niemiec. Istniejące dziś 33 kluby liczą w całych Niemczech ponad 5000 członków. Wszystkie są bardzo aktywne i bardzo zaangażowane na rzecz pielęgnowania niemiecko-amerykańskiej przyjaźni” – mówi obecna przewodnicząca stowarzyszenia Annette Thor.
J. F. Kennedy: „Ich bin ein Berliner”
Ameryka obecna była i jest w sercach Niemców nie tylko dlatego, że stacjonowały tu jej wojska. Wpływ Stanów Zjednoczonych na powojenne Niemcy odczuwalny był we wszystkich dziedzinach życia społecznego. Amerykańska muzyka została spopularyzowana dzięki rozgłośni żołnierskiej AFN. Dziś trudno sobie Niemcy bez niej wyobrazić. W latach 70-tych w niemieckich miastach powstała pierwsza sieć amerykańskich barów szybkiej obsługi. Kino, czy też literatura amerykańska są i tak na świecie wszechobecne.
Szczególnie bliskie związki łączyły i łączą Niemców i Amerykanów w Berlinie. 23. czerwca 1963 roku prezydent USA John F. Kennedy swe związki z Berlinem wyraził czterema krótkimi słowami: „Ich bin ein Berliner.“ („Jestem Berlińczykiem”). A w roku 1987 roku ówczesny prezydent USA Ronald Reagan, będąc w Berlinie, zwrócił się w bezpośrednich słowach do Michaiła Gorbaczowa, żądając obalenia muru berlińskiego: "Mr Gorbatchov, tear down this wall.“
Berlin nadal atrakcyjny dla Amerykanów
Dziś zjednoczona niemiecka stolica znów przyciąga Amerykanów; artystów i pisarzy. Piosenkarka Jocelyn B. Smith wspomina: "Cieszyłam się bardzo, że jadę do Europy. Jestem tu od 1984 roku. Dla mnie jak dla wielu amerykańskich artystów było jasne, że muszę tu żyć. Ponieważ mam związki z muzyką klasyczną, wiedziałam, że tu jest moje miejsce, tu w kraju, gdzie mistrzowie komponowali swe dzieła."
Spośród imigrantów mieszkających w Niemczech Amerykanie zajmują dziś trzecie miejsce. W ubiegłym roku do Niemiec przybyło ponad 25 tysięcy Amerykanów; prawie dwukrotnie więcej niż Niemców, którzy osiedlili się w USA.