Urokliwe hybrydowe sklepiki Berlina
13 listopada 2013Sklep ze zdrową żywnością Ira Tepperwien otworzyła w 2001 roku. W dosyć naturalny sposób powiększyła go o kafejkę. Ludzie zaczęli po prostu trochę dłużej zostawać, żeby pogadać, coś wypić. Dlatego Ira wystawiła jeszcze kilka krzeseł na zewnątrz. Ta hybryda (w biologii krzyżówka, mieszaniec) zwie się „Enten und Katzen” („Kaczki i koty”).
Dziś w „Enten und Katzen” pracuje 10 osób. Mąż Iry, Marc, sympatyczny człowiek ok. 50-tki, z zawodu architekt, czasami jej pomaga. Mówi, że taka ‘hybryda' wymaga większego nakładu pracy i czasu, niż zwykły sklep. „Enten und Katzen” jest otwarty od godziny 8:00. Ira przeważnie zamyka sklep po 22:00.
Więcej niż zwykły marketing
Prowadzenie takiego hybrydowego sklepu jest stosunkowo uciążliwe. Kto chce przeżyć w Prenzlauer Berg, musi walczyć o klientów, albo jego przybytek musi się odznaczać czymś szczególnym; czymś niespotykanym.
W tej dzielnicy panuje ostra konkurencja, czy to między sklepami ze zdrową żywnością, czy też między kafejkami. Walczą o każdą mamę i każdego tatę, którzy pozwalają sobie w ciągu dnia na małą przerwę, zanim odbiorą swoje pociechy ze świetlic multilingualnych.
Irę cieszy również to, że rodzice spotykają się w „Enten und Katzen” również po zapadnięciu zmroku. – Wielu klientów znamy osobiście – mówi Marc - Ludzie wymieniają się tu adresami dobrych lekarzy, czy ofertami tańszych mieszkań.
Bar ze sklepem płytowym, albo odwrotnie
Innym przykładem hybrydy jest w dzielnicy Friedrichshein „Szkoła nauki jazdy”, połączona z winiarnią. Przy czym obie części działają autonomicznie.
Z kolei „Wowsville”, jest zintegrowanym z barem sklepem płytowym w dzielnicy Berlina Kreuzberg.
Właścicielem tego przybytku, otwartego trzy lata temu, jest Hiszpan Alberto, 40-latek z Walencji, który kiedyś sprzedawał płyty w Nowym Jorku i dlatego urządził „Wowsville” w stylu nowojorskiego legendarnego klubu CBGBs z plakatami filmowymi i graffiti. Niewielkie pomieszczenie na tyłach sklepu jest wypchane po sufit płytami długogrającymi i singlami.
Nie zarobi się na tym dużych pieniędzy
Nową częścią rosnącego imperium Alberta jest pizzeria, którą otworzył naprzeciwko. Ponieważ palić nie wolno już w żadnej berlińskiej restauracji ktoś, kto zechce zapalić papierosa, może przenieść się z kawałkiem pizzy na drugą stronę ulicy do jego baru. Zwłaszcza młodzi palacze chętnie korzystają z tej oferty.
Czy koncepcja ‘Bar spotyka się ze sklepem z płytami' jest opłacalna? Alberto uważa, że zabawa jest ważniejsza od dochodów. - Gdybym chciał zarabiać dużo pieniędzy, powinienem zakręcić się za nową, przyzwoitą pracą.
DW / Iwona D. Metzner
red. odp.: Andrzej Pawlak