Turcja i Armenia podjęły dialog
12 października 2009Szesnaście lat milczenia to okres wystarczająco długi, by Armenia i Turcja doszły wreszcie do wniosku, że najwyższy czas podjąć rozmowy. Po roku tajnych rozmów dyplomatycznych, na uniwersytecie w Zurychu ministrowie spraw zagranicznych obu państw podpisali odpowiednie dokumenty. Na uroczystości obecni byli: sekretarz stanu USA Hillary Clinton, szefowie MSZ Francji, Szwajcarii i Rosji oraz wysoki przedstawiciel ds. wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa UE Javier Solana.
Armenia i Turcja zobowiązały się w przeciągu dwóch miesięcy do nawiązania kontaktów dyplomatycznych oraz otwarcia granic. Podkreślono, że powołana zostanie komisja historyków, która zajmie się zbadaniem okoliczności masakry Ormian w Imperium Osmańskim w latach 1915-1917.
Przekonać własne narody
Od podpisania protokołów między Turcją i Armenią do normalizacji stosunków między obu krajami jest jeszcze długa droga. Zanim parlamenty w Ankarze i Erewaniu ratyfikują ustalenia z Zurichu muszą liczyć się z gwałtownymi protestami i sprzeciwem nacjonalistów. Już na dzień przed podpisaniem dokumentów na ulicach stolicy Armenii demonstrowało 10.000 Ormian. Dlatego usilne dążenie do ponownego otwarcia granic zamkniętych w 1993 roku przez Turcję, stoi wciąż jeszcze pod znakiem zapytania.
Pośrednicy w procesie pokojowym
Tymczasem Szwajcaria, USA, Rosja i Francja wspierający od dawna trudny proces pokojowego porozumienia między Turcją i Armenią osiągnęły ważny etap. Jak jednak sytuacja rozwinie się dalej, trudno przewidzieć. Każde słowo w wystąpieniach obu ministrów spraw zagranicznych było wyważone i przemyślane. Mało przekonujące były też apele o dobrą wolę i pokój. Żaden z nich nie odważył się poruszyć drażliwego tematu ludobójstwa, czy zagarnięcia terytorium Azerbejdżanu, nie chcąc tym samym ryzykować wiarygodności w swoich krajach.
Obietnice Solany
Javier Solana w uznaniu za podjęcie prób znormalizowania stosunków między Turcją i Armenią zapewnił szefów korpusów dyplomatycznych obu państw, że mogą liczyć na poprawę kontaktów z Unią Europejską. Ale właśnie ten rodzaj zachęty odrzucają tureccy i ormiańscy nacjonaliści. Tymczasem odejście od podjętego procesu pokojowego nie jest możliwe. Nad tym czuwać będą nie tylko Unia Europejska, USA, Francja i Rosja. Bowiem czasy zimnej wojny w Europie dawno się skończyły i tym samym muszą się zakończyć także na peryferiach Europy.
Autor: Güngör Baha/ Alexandra Jarecka
red.odp.: Iwona Metzner