Turcja: Dramat porwanych Niemców
11 lipca 2008W zamian za uwolnienie trzech Niemców porywacze żądają, by rząd niemiecki "zaprzestał prowadzenia wrogiej polityki wobec narodu kurdyjskiego i Partii Pracujących Kurdystanu (PKK)". Najwyraźniej porywacze nawiązują do niedawnego zakazu działalności kurdyjskiej stacji Roj TV na terenie Niemiec. W czerwcu minister spraw wewnętrznych Wolfgang Schäuble nazwał tą telewizję "tubą PKK" i polecił zamknąć niemieckie biura stacji.
Szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier zdecydowanie odrzucił żądania kurdyjskich separatystów:
- Rząd federalny nie da się szantażować. Oczekujemy natychmiastowego i bezwarunkowego uwolnienia trzech Niemców. W chwili obecnej mogę jedynie powiedzieć, że sztab kryzysowy pracuje nad rozwiązaniem i mam nadzieje, że uda się znaleźć dobre wyjście z sytuacji - powiedział Steinmeier.
Eksperci spodziewają się, że akcja uwolnienia będzie trwała dłuższy czas, bo władze niemieckie nie spełnią żądań porywaczy.
Oprócz żądań politycznych wobec Niemców, PKK domaga się również, by armia turecka zaprzestała akcji poszukiwania oraz ostrzeliwania miejsc, gdzie mogą znajdować się członkowie PKK w północnym Iraku. Zdaniem ekspertów to drugie żądanie świadczy o tym, że porywaczom nie chodzi o wyłudzenie okupu, lecz że porwanie jest akcją polityczną.
Sytuację może zaostrzyć fakt, że tureckie wojsko zastrzeliło wczoraj w związku z akcją poszukiwania porwanych Niemców dziesięciu separatystów kurdyjskich na południowym-wschodzie kraju.
Brak kontaktu z porywaczami
W Berlinie nad uwolnieniem porwanych pracuje od środy sztab kryzysowy, składający się z dyplomatów oraz ekspertów Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA).
Rzecznik niemieckiego MSZ nie chciał potwierdzić, czy sztab kryzysowy jest w kontakcie z porywaczami. Agencja prasowa AFP powołując się na anonimowe źródło w policji podała, że na razie takiego kontaktu nie udało się jeszcze nawiązać.
Niemiecki sztab kryzysowy współpracuje ściśle z partnerami w Turcji. Funkcjonariusz BKA poinformował prasę, że nie będzie żadnych akcji na własną rękę w celu uwolnienia porwanych. Część członków sztabu udała się do Turcji, by na miejscu koordynować współpracę. Porwani alpiniści to trzej mężczyźni z Bawarii w wieku 33, 48 oraz 65 lat. Do porwania doszło w obozie na wysokości 3200 metrów. Pozostałych dziesięciu uczestników wyprawy powraca dzisiaj do Niemiec.
Debata o PKK
W związku z porwaniem w Niemczech rozpoczyna się debata na temat działalności PKK. Należąca do najbardziej radykalnych kurdyjskich ugrupowań Partia Pracujących Kurdystanu prowadzi od ponad 20 lat walkę zbrojną dążąc do autonomii tureckiego Kurdystanu. W Unii Europejskiej, USA oraz Turcji PKK jest uznawana za ugrupowanie terrorystyczne. W Niemczech partia ta ma stosunkowo wielu sympatyków. Według berlińskiego MSW w samym tylko Berlinie mamy mieszka około tysiąca potencjalnych sympatyków PKK.
- Wiemy o nich, że regularnie się spotykają i że wspierają aktywistów PKK. Możemy to stwierdzić na podstawie demonstracji. Widać to także po atakach młodzieży kurdyjskiej na turecką, np. w czasie mistrzostw Europy w piłce nożnej. Prowadzimy akcje informacyjne i próbujemy zapobiegać eskalacji, ale faktem jest, że PKK ma w Niemczech całą sieć działaczy i sympatyków - twierdzi senator ds. bezpieczeństwa Berlina Ehrhart Koerting (SPD).
Działania niemieckich władz mają jednak dość ograniczony charakter. Na przykład stację telewizyjną Roj TV nadal można odbierać w całych Niemczech za pomocą satelity. Program jest emitowany z Danii i nie można go skutecznie zakłócić.