Turcja bliżej UE. Niemcy wystąpiły o stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
24 września 2004Znacznie ostrzej wypowiada się komentator “Münchner Merkur”.
Za jakich naiwniaków i ciemniaków Günter Verheugen musi uważać niemiecką opinię publiczną, jeśli naprawdę wierzy – a takie sprawia wrażenie – że da się ona nabrać na tę tanią komedyjkę. Dla każdego rozsądnego obserwatora politycznego od dawna było przecież jasne, że Komisja Europejska opowie się za przystąpieniem do rokowań z Turcją w sprawie jej przyjęcia do Unii. Czy naprawdę trzeba było zainscenizować ten rzekomy, dyplomatyczny dramat? Nawet jeśli miał on na celu “zmiękczyć” niechętną przyjęciu Turcji do Unii
Europejskiej większość Europejczyków to – jak uzupełnia tę myśl komentator “Handelsblatt” – w kraju nad Bosforem tak wiele problemów wymaga jeszcze rozwiązania, że minie jeszcze przynajmniej 10/15 lat zanim stanie się on dojrzałym kandydatem do europejskiego klubu.
Zmiana tematu. Niemcy wystąpiły w środę o stałe miejsce w Radzie
Bezpieczeństwa ONZ. Najwyższa pora – pisze “Neue Westfälische Zeitung”. Niemiecki wniosek nie jest wyrazem ich niezaspokojonych ambicji wielkomocarstowych, tylko odbiciem obecnej roli Republiki Federalnej w świecie. Jesteśmy trzecim płatnikiem netto do kasy ONZ i największym dostawcą żołnierzy w formacjach “błękitnych hełmów” – dodaje boński “General Anzeiger”. Nie można zatem mieć nam za złe, że chcemy mieć więcej do powiedzenia. To prawda – przyznaje “Ostthüringischer Zeitung” – gospodarczo jak i politycznie Niemcy są oczywistym kandydatem do Rady, ale klucz do uwieńczenia naszych starań powodzeniem leży nie w Berlinie ani w Nowym Jorku, tylko w Waszyngtonie. O ile prezydent Georg Bush senior sprzyjał naszym zamiarom, o tyle Bush junior starannie unika zajęcia jednoznacznego stanowiska w tej sprawie. W oczach lewicowej “taz” wszystko to jest ważne, ale nie najważniejsze. Najważniejsza – jej zdaniem – jest linia argumentacji niemieckich dyplomatów z Joschką Fischerem na czele.
Kto wysuwa na czoło argument o wpłacaniu największych pieniędzy do kasy ONZ i wysyłaniu największej liczby żołnierzy do udziału w misjach pokojowych, ten... szkodzi idei Narodów Zjednoczonych! Sprawia bowiem wrażenie, że stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa można