Targi ITB w Berlinie: Polska stawia na kulturę i kuchnię
6 marca 2025W stolicy Niemiec zagościł cały świat. Przez trzy dni na Internationale Tourismus Boerse (ITB), czyli Międzynarodowych Targach Turystycznych, 5,8 tysiąca wystawców z ponad 170 krajów zachęcało do podróży w bliskie i bardziej odległe zakątki świata.
Ingrid sięga po następny kawałek pokrojonego sękacza. – Dobre, dobre – powtarza po polsku i uśmiecha się do hostessy. – I jeszcze... Smacznego! – mówi Ingrid zadowolona, że przypomniało jej się następne słowo. – Ja polski mało, mało.
Ale za to „bardzo” to emerytka z Berlina lubi Polskę i odwiedziła ją, jak sama mówi – między 50 a 60 razy, po kilka razy w roku. – Odwiedziłam Wrocław i Kraków, i Poznań, i Tarnów, byłam w Białymstoku i Przemyślu – wylicza już po niemiecku. – I Dolny Śląsk jest taki piękny. A piwo Żywiec, to uwielbiam.
Tylko jedna wycieczka się Ingrid nie udała, po Dunajcu. Jakiś wypadek był i odwołali. Nie szkodzi, pojedzie jeszcze raz. – Polska jest taka piękna: wszystko ma. I morze, i góry, i jeziora, i jedzenie – sięga jeszcze po kawałek sękacza.
Tradycyjny sękacz, nałęczowskie śliwki czy polskie jabłka witały gości na polskich stoiskach i wywoływały równie dużą furorę, jak całkiem nietradycyjny mały robot, witający zwiedzających. Na grupie stoisk reprezentujących Polskę przedstawiało się dziewięć regionów, w tym Dolny Śląsk, Warmia i Mazury, Podlasie, i województwo lubuskie, a także główne ośrodki turystyczne, takie jak Gdańsk, Poznań i Toruń, oraz Lublin, który ma być w 2029 roku Europejską Stolicą Kultury.
Coraz więcej Niemców odwiedza Polskę
Takich wielbicieli Polski, którzy bez problemu wymieniają nazwy polskich miast i miasteczek, jak Ingrid, wielu w Niemczech nie ma. Ale coraz więcej jest Niemców, którzy odwiedzili Polskę i to nie tylko na zakupy. – Z raportów wynika, że wybór Polski jako destynacji wzrósł z 2 procent w 2022 roku, do 2,8 procent w zeszłym roku – mówi szef berlińskiego biura Polskiej Organizacji Turystycznej.
Wydaje się to niedużo, ale to wzrost aż o 40 procent – podkreśla Marcin Płachno – i plasuje Polskę na ósmym miejscu wśród wybieranych przez Niemców celów wyjazdów zagranicznych. Liczba turystów z Niemiec w 2024 roku szacowana jest na ponad 3 miliony osób. Ponad połowa z nich nocowała w dużych obiektach hotelowych, reszta zdecydowała się na obiekty mniejsze, agroturystykę, czy mieszkania wakacyjne.
Co najważniejsze, jak mówi dyrektor berlińskiego POT-u, rośnie przede wszystkim liczba gości, decydujących się na dłuższy pobyt. Dłuższy, czyli przynajmniej 5 dni. A to przekłada się nie tylko na więcej wydanych pieniędzy, ale i lepszą znajomość Polski po takim pobycie.
– Polska taką miłością Niemców, jak Hiszpania, cieszyć się nie będzie – przyznaje Marcin Płachno. Pogoda jednak gra dużą rolę. – Ale, jak zauważył jeden z naszych gości na stoisku, w pierwszej dziesiątce ulubionych celów Niemców, jesteśmy zdecydowanie najzimniejszym krajem – śmieje się. – Hiszpanii z piętnastoprocentowym udziałem nie dogonimy, ale myślę, że z innymi celami, jak Włochy, Grecja czy Chorwacja, możemy stawać w szranki i w następnych latach jeden z nich przegonić.
Bałtyk, morze i światowej klasy kuchnia
W Polsce Niemcy najczęściej decydują się na odpoczynek nad Morzem Bałtyckim, ale i na tzw. „city-breaking”, czyli parodniowe zwiedzanie miasta, najczęściej Wrocławia, Poznania, Krakowa i Warszawy. Coraz popularniejsza staje się turystyka kulinarna, połączona z turystyką kulturową.
I na dobrą kuchnię Polska postawiła na ITB, zresztą już nie pierwszy raz. Tym razem goście mogli spróbować kreacji kulinarnych, przygotowywanych na miejscu przez kucharzy polskich restauracji, które zdobyły najważniejsze odznaczenie w tej branży, tzw. gwiazdkę renomowanego przewodnika kulinarnego Michelina.
W Polsce istnieje siedem takich restauracji: dwie w Krakowie, dwie w Warszawie i po jednej w Gdańsku, Poznaniu i na Podhalu. To, co serwowane było na stoisku, przypominało małe dzieła sztuki. I faktycznie pokazy kucharzy generowały tłumek zaciekawionych przed ladą.
Po europejski standard
Leszek Ostaszewski o zaspokojenie apetytu swoich gości też zadbał, bezpośrednio na swoim stoisku. Ma kalendarz pełen spotkań ze starymi i potencjalnymi kontrahentami. Co 20 minut kolejne, a w przerwach stara się jeszcze namówić na rozmowę odwiedzających polskie stoiska. Na odprężenie przy stoisku Michelin czasu nie ma.
Od 26 lat prowadzi w Warszawie specjalistyczną firmę turystyczną, organizującą wycieczki przyjazdowe do Polski. Widział, jak zmienił się wizerunek Polski jako turystycznego celu: od taniego i o kiepskiej jakości, do europejskiego w pełnym tego słowa znaczeniu.
– Nasi kontrahenci biznesowi, ale i przeciętni turyści wiedzą, że Polska już nie jest taka, jak 20 lat temu, gdy nie należało dużo oczekiwać, bo i niedużo się płaciło. W tej chwili te ceny są już na poziomie europejskim, ale goście z Niemiec cenią sobie wysoką jakość – mówi fachowiec.
Obecnie wycieczki do Polski to już nie autobusy z grupami 50-60 osób ściśniętych jak sardynki, ale bardziej kameralne grupy, do 30 podróżnych, w luksusowych autokarach, z pełnym serwisem. Zmienił się też klient.
– To już nie podróże sentymentalne do miejsc z dzieciństwa. Tych ludzi już nie ma. Przyjeżdżają ludzie, którzy wcześniej zjechali całą Europę, a Polska jest następna na liście – mówi Leszek Ostaszewski. Do Polski przyjeżdża z Niemiec dużo grup studyjnych o określonych zainteresowaniach: politycznych, historycznych, religijnych, czy innych, choćby rolniczych.
– Hiszpanii nie dogonimy, ale możemy przeskoczyć innych – te słowa Marcin Płachno bierze sobie do serca. W Berlinie zostanie jeszcze 3 lata i ma nadzieję, że przez ten czas do tego celu Polska się zbliży.
– Chcemy przekonać do przyjazdów młodszą grupę turystów, ludzi między 20 a 40 lat, czyli takich, którzy mogą sobie na wyjazdy pozwolić, ale zupełnie inaczej traktują rynek, niż ich rodzice. Szukają ofert w internecie, bukują online, nastawiają się z jednej strony na turystykę aktywną, z drugiej – na nieoczywiste, nowe kierunki i turystykę slow.
A do tej pory na pewno mogą liczyć na Ingrid, która już planuje ponowny wyjazd w Pieniny, na spływ Dunajcem.