Stosunki polsko-niemieckie / perspektywa USA
15 września 2006W stosunkach między Niemcami a Polakami nie ma mowy o zastoju, choć według DIE WELT nie ma to nic wspólnego z powiedzeniem „business as usual”. Doniesienia tego typu, że w drugim kwartale nastąpił dalszy wzrost wymiany handlowej między obu krajami; że niemiecki eksport do Polski wzrósł o sensacyjne 35 procent, na najwyższym szczeblu zdają się nie odgrywać większej roli – stwierdza berlińska gazeta. W dalszej części komentarza gazeta przyznaje, że kością niezgody numer jeden są bez wątpienia planowany za plecami Polaków niemiecko-rosyjski gazociąg oraz kontrowersyjne Centrum Przeciw Wypędzeniom. DIE WELT nie przeczy, że gazociąg ten mógłby umocnić pozycję Rosji jako monopolisty na rynku gazowym. Nie rozumie jednak, że nadąsani bracia Kaczyńscy tak od razu pożegnali się ze wspólną europejską polityką energetyczną, gdy nie dostrzegli większego zainteresowania państw UE ich planami utworzenia energetycznego NATO. Dalszym dowodem na to, że się dąsają mogłaby też być zdaniem DIE WELT polityka historyczna, którą Kaczyńscy wpisali na swe sztandary, bo wygląda na to, że Warszawa wycofała się z „Europejskiej Sieci” powołanej przed dwoma laty przez kilka państw jako wielkiego projektu historycznego. Gazeta przypomina też, że opóźnieniu ulegają międzypaństwowe przedsięwzięcia badawcze i wystawiennicze i że z demonizowaną przez polską opinię publiczną Eriką Steinbach nikt nie chce rozmawiać. Czyżby Warszawa zamierzała się całkowicie wycofać z debaty na temat historii XX wieku – zastanawia się DIE WELT. Dalej gazeta podkreśla. że przy całym tym rwetesie nie powinno się przeoczyć i innych działań rządzącego PiSu jak choćby zwalczania korupcji. Nie widzi też nic zdrożnego w tym, że Warszawie bliższy sercu interes narodowy. DIE WELT uważa jednak, że sąsiad Polski nie może milczeć, widząc jak panująca w tym kraju atmosfera permanentnej podejrzliwości i konfliktu oraz osobliwe idee wpędzają go w międzynarodową izolację.
Ponieważ większość Polaków przeciwna jest stacjonowaniu żołnierzy w regionach zapalnych Orientu – czytamy w SUEDDEUTSCHE ZEITUNG w związku z planami wysłania polskiego kontyngentu do Afganistanu - premier Jarosław Kaczyński spotkałby się z szerokim poparciem społeczeństwa, gdyby prośbę sojuszu wojskowego o jego zwiększenie po prostu zignorował. Ponieważ NATO oznacza w tym przypadku przede wszystkim USA gazeta uważa, że Kaczyński raczej nie mógł nie ustosunkować się do apelu Brukseli. Dlaczego? Ponieważ jak twierdzą bez zawoalowań amerykańscy eksperci za jego rządów akcje Warszawy w Białym Domu odczuwalnie spadły. Na dowód monachijska gazeta przytacza fakt, że Kaczyński w czasie swej wizyty w USA nie otrzymał żadnego oficjalnego terminu spotkania z prezydentem.Gazeta dodaje, że dla jego poprzedników George W. Bush zawsze znajdował czas. Powód zdystansowania się do Kaczyńskich tkwi według gazety w napięciach między Warszawą a Berlinem, za które Waszyngton odpowiedzialnością obarcza polski rząd, składający się z narodowych konserwatystów i nacjonalistów. W USA od wyboru Angeli Merkel na kanclerz Niemiec, Berlin postrzega się jako szczególnie ważnego sojusznika Ameryki w Europie. W tej sytuacji plany Warszawy wysłania tysiąca żołnierzy do Afganistanu miałyby wpłynąć na poprawę klimatu na osi Warszawa /Waszyngton, czyli dowieść wierności sojuszniczej i dać wyraz tradycyjnym powiązaniom z USA. SUEDDEUTSCHE ZEITUNG dodaje, że wysłanie żołnierzy do Afganistanu leży też w interesie strony niemieckiej, bo polski kontyngent odciąży w ten sposób Bundeswehrę. Przynajmniej w tym dalekim kraju – pisze na zakończenie - Warszawa i Berlin wspólnie dążą do jednego celu.