List Scholza do szefowej KE. Wsparcie niemieckiego przemysłu
3 stycznia 2025W opublikowanym przez media liście, którego autentyczność potwierdziła u rzecznika niemieckiego rządu agencja DPA, kanclerz Olaf Scholz apeluje do szefowej Komisji Europejskiej o działania na rzecz konkurencyjności, w których „z całych sił” chce ją wesprzeć. Z treści listu wynika, że zależy mu – co oczywiste – zwłaszcza na konkurencyjności niemieckiego przemysłu.
Scholz, który prawdopodobnie straci w lutym po wyborach fotel kanclerza Niemiec, apeluje m.in. o jak najszybsze przyjęcie i wdrożenie wynegocjowanej po 25 latach umowy między Unią Europejską a organizacją Mercosur (Wspólny Rynek Południa), w skład której wchodzą Argentyna, Boliwia, Brazylia, Paragwaj i Urugwaj (Wenezuela od 2016 r. jest zawieszona w prawach członka).
To nie spodoba się we Francji i w Polsce. Oba kraje, których liderzy Donald Tusk i Emmanuel Macronspotkali się niedawno w Warszawie, obawiają się, że w wyniku importu do krajów UE produktów rolnych z Mercosuru – jak podaje TVP, m.in. kukurydzy, cukru, wołowiny, drobiu oraz biopaliw – ucierpi ich rynek rolny.
Niemiecki przemysł samochodowy
Równocześnie socjaldemokratyczny kanclerz sugeruje, że konieczne są „dodatkowe impulsy zakupowe” dla aut elektrycznych. UE przegrywa na tym rynku z Chinami, które produkują e-auta taniej. Zdaniem Scholza trzeba wprowadzić „niebiurokratyczną ulgę podatkową dla pojazdów produkowanych w Niemczech” dla prywatnych zakupów na poziomie krajowym. W UE zaś widziałby wprowadzenie podobnej krótkoterminową inicjatywę.
Co więcej, kanclerz wzywa do rozmów z Chinami w sprawie wycofania się z nałożonych zaledwie kilka miesięcy temu karnych ceł na chińskie elektryki. Choć z jednej strony cła powinny chronić europejskich producentów aut przed chińskim dumpingiem cenowym, to akurat Niemcy głosowały przeciwko ich nakładaniu.
Berlin obawia się bowiem konfliktu gospodarczego z Chinami i środków odwetowych Chińczyków wobec niemieckich producentów aut, którzy działają również na rynku chińskim. Scholz chciałby rozmów z Pekinem i „polubownego zakończenia” sprawy.
To nie jedyny przemysł, którego adwokatem uczynił się w swoim liście do Ursuli von der Leyen niemiecki kanclerz.
Scholz chce „szczytu stali”
Niemiecki kanclerz wezwał też do zorganizowania przez KE „europejskiego szczytu stalowego”, aby pomóc sektorowi metalurgicznemu, mocno doświadczonemu wysokimi kosztami energii i tanim importem surowca. Socjaldemokratyczny kanclerz chce wspierać energochłonny sektor m.in. poprzez „bardziej pragmatyczne i elastyczne” wsparcie dla przejścia na przyjazną dla klimatu produkcję stali.
Co to oznacza? Scholz proponuje, aby sektor mógł korzystać z tak zwanego niebieskiego wodoru. W przeciwieństwie do wodoru zielonego, powstającego ze źródeł odnawialnych, wodór niebieski jest wytwarzany z gazu ziemnego, co wiąże się z powstawaniem gazu cieplarnianego – dwutlenku węgla.
Unijny refren o biurokracji
Trzecia kwestia, o którą apeluje kanclerz, to nieśmiertelny unijny refren: ograniczenie biurokracji. Niemiecki kanclerz pisze, że potrzebny jest „wspólny europejski impuls”, aby zmniejszyć jej koszty i zwiększyć możliwości innowacyjne firm.
Scholz chciałby też, aby ulżyć biznesowi jeśli chodzi o wymagane unijną dyrektywą CSRD obowiązki sprawozdawcze w zakresie zrównoważonego rozwoju. Jego zdaniem wartość dodana wytwarzana w tych procesach „jest nieproporcjonalna do obciążenia biurokratycznego". Kanclerz wolałby, aby wspomniany obowiązek sprawozdawczy odsunąć o dwa lata i podwyższyć progi obrotu i liczby pracowników, które określają, które firmy podlegają tym regulacjom.
Tu kanclerz sprytnie wpisał się w plan von der Leyen, która w związku z planem zwiększenia konkurencyjności unijnej gospodarki zapowiedziała wielki przegląd unijnych regulacji pod kątem odbiurokratyzowania i uproszczenia biznesu.
Kampania w tle
Ale w tle jego listu jest oczywiście niemiecka kampania wyborcza. Rządząca SPD dołuje w sondażach, na dziś najbardziej prawdopodobne jest, że nowym kanclerzem zostanie Friedrich Merz z CDU. Unia Europejska zaś, po raporcie Mario Draghiego, chce w najbliższym pięcioleciu postawić na zwiększenie konkurencyjności swojej gospodarki, która zostaje w tyle za amerykańską i chińską.
Wśród zarzutów wobec Unii jest m.in. przeregulowanie i utrzymujące się podziały teoretycznie wspólnego rynku. Niemiecka gospodarka jest w opałach, a niedawny sondaż Deutschlandtrend (Infratest Dimap) opublikowany przez ARD pokazał, że jej stanem martwi się ponad połowa Niemców (trzy lata temu było to tylko 7 proc. badanych). Prognozy wzrostu gospodarczego Niemiec na 2025 rok wyglądają pesymistycznie. Scholz musi więc pokazać obywatelom, że próbuje z tym coś robić, aby móc liczyć na ich głosy.
Przez niecałe półtora miesiąca, jakie zostało do wyborów, kanclerz może jednak nie przekonać do siebie tylu wyborców, ilu potrzebuje, aby utrzymać władzę.