Rynek pracy; USA - Europa
4 stycznia 2007„Nowy rok rozpoczyna się od pomyślnej wiadomości: na progu zimy liczba bezrobotnych praktycznie nie wzrosła, a w porównaniu z rokiem ubiegłym zmniejszyła się prawie o sześćset tysięcy osób”, pisze w komentarzu redakcyjnym na pierwszej stronie stołecznej „Die Welt” Stefan von Borstel. Po pięciu chudych latach motor wzrostu zatrudnienia w Niemczech ponownie zaskoczył, co na pewno jest zasługą wyjątkowo łagodnej zimy, ale przede wszystkim skutkiem ożywienia koniunktury, co odbija się pozytywnym echem na rynku pracy. W roku ubiegłym powstało czterysta tysięcy nowych miejsc pracy. Z drugiej strony - zauważa dalej „Die Welt”- samo ożywienie koniunktury nie rozwiąże problemu bezrobocia, gdyż dwie trzecie bezrobotnych w Niemczech to ludzie pozbawieni stałego zajęcia od dłuższego czasu, którzy nie odczuli poprawy położenia mimo pozytywnego rozwoju gospodarki.
Monachijska „Süddeutsche Zeitung” krytyczniej ocenia nowe dane o liczbie bezrobotnych. Jak pisze: „któż jeszcze parę lat temu mógłby pomyśleć, że czteromilionowe bezrobocie będzie u nas powodem do radości!”. Jej zdaniem, mamy w tej chwili do czynienia z chwilowym wyhamowaniem wzrostu bezrobocia, a liczba czterech milionów osób bez pracy nadal sygnalizuje skalę problemu, z którym tak czy inaczej trzeba będzie się uporać.
Zdaniem komentatora „Westfalenpost” z Hagen, pomyślny trend na rynku pracy umocnił się dzięki łagodnej zimie i trwałemu ożywieniu koniunktury, ale nie należy popadać z tego powodu w euforię. To prawda, że liczba zatrudnionych wzrosła, ale równocześnia zmalała liczba klasycznych, stałych etatów, pozwalających zatrudnionym na nich na długoterminowe planowanie życia zawodowego i osobistego.
Przed nadmiernym optymizmem przestrzega także komentator „Stuttgarter Nachrichten”. Nawet jesli nasi politycy prześcigają się w tej chwili w pochwałach i przypisują sobie największą zasługę za ożywienie koniunktury, to nie zapominajmy, że koniunktura jest procesem dwukierunkowym. A poza tym, to nie pierwszy raz, kiedy na wiadomość o pierwszych sukcesach w gospodarce nasi rządzący reagują wprowadzeniem rządów „spokojnej ręki”. Do czego to może doprowadzić, przekonaliśmy się pod rządami kanclerza Schrödera i nie powinniśmy powtórzyć tego - w cudzysłowie – „eksperymentu”.
USA - Europa
Kanclerz Angela Merkel spotka się dziś na krótko w Białym Domu z prezydentem USA Georgiem Bushem. „Frankfurter Allgemeine Zeitung” za credo tej wizyty uznaje „poszukiwanie partnera” we wspólnych wartościach łączących Europejczyków i Amerykanów. Choć – jak dodaje natychmiast – nie będzie to łatwe, gdyż sama tylko walka USA z terroryzmem dowodzi, jak wiele nas w tej chwili dzieli w respektowaniu na co dzień praw człowieka, o czym świadczą ekscesy w traktowaniu przez Amerykanów jeńców w Iraku i w bazie Guantanamo. Z drugiej strony pani kanclerz stosunki z USA uznała za jeden z priorytetów niemieckiej prezydencji w UE. Czy uda się jej pozyskać dla tego celu partnerów po drugiej stronie Atlantyku po zmianie układu sił w Kongresie? Zobaczymy. Na pewno jednak warto o to zabiegać w obopólnym interesie.
O transatlantyckim partnerstwie, głównie w wymiarze gospodarczym, pisze dziś także w gościnnym komentarzu Ansgara Grawa stołeczna „Die Welt”. W jego przekonaniu inicjatywa euroamerykańskiej strefy wolnego handlu przyniosłaby pozytywne zmiany w gospodarce i to w skali globalnej, ale wymaga ona jeszcze wiele pracy. Na razie jednak w centrum tej wizyty stoją aktualne problemy polityczne: konflikt na Bliskim Wschodzie, sytuacja w Iraku i Afganistanie oraz program atomowy rządu w Iranie.