Prasa o sytuacji w Austrii: bardzo niebezpieczny eksperyment
7 stycznia 2025Prezydent Austrii Alexander Van der Bellen powierzył szefowi prawicowo-populistycznej Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) Herbertowi Kicklowi misję utworzenia rządu. Prezydent przyznał, że nie przyszło mu to łatwo.
„Słabnące partie centrowe zaprzepaściły szansę na to, aby się zjednoczyć. W Wiedniu jest teraz jasne, że rząd może powstać tylko pod przywództwem Herberta Kickla” – pisze komentatorka dziennika „Sueddeutsche Zeitung”.
„Scenariusz, który wydaje się realizować w Austrii jako jednym z pierwszych krajów Europy Zachodniej, wygląda następująco: Rządy już nie powstają bez udziału, a nawet przywództwa partii, które częściowo są skrajnie prawicowe. Sytuacja w Austrii jest przykładem trudności, jakie wiele partii centrowych ma z uzgodnieniem sojuszu między obozami. W końcu nie jest to koalicja, która rozpadła się po latach rządzenia z powodu kryzysów wewnętrznych i zewnętrznych, jak koalicja w Niemczech. W Austrii byłe główne partie ÖVP i SPÖ nie zdołały nawet uzgodnić rządu wraz z małą partią liberalną. I to pomimo tego, że przez dziesięciolecia rządziły krajem w wielkich koalicjach i ukształtowały jego kulturę polityczną” – czytamy w wydawanej w Monachium gazecie.
Komentator dziennika „Frankfurter Rundschau” zauważa, że 70 procent wyborców w Austrii nie oddało głosu na skrajnie prawicową FPÖ, ale to właśnie lider tej partii ma stworzyć rząd. Jak czytamy, Kickl to polityk, który sam określa się „kanclerzem ludowym”, świadomie nawiązując do żargonu nazistów. „Konserwatywna ÖVP całkowicie upadła w niedzielę i jest gotowa zawrzeć z nim koalicję jako mniejszy partner. Wszystkie partie słusznie go marginalizowały przez długi czas. W końcu nie pozostawia on wątpliwości, że zmieni demokrację w Austrii w jej obecnym kształcie i że chce przekształcić kraj w jakąś formę przynajmniej bardziej autorytarnego państwa. Niefortunny prezydent Van der Bellen nie miał w poniedziałek innego wyjścia, jak powierzyć misję Kicklowi. Ludzie powtarzają: niech prawicowcy w końcu zaczną rządzić, odczarują siebie, wpasują się w demokratyczny system. Ale taki eksperyment jest bardzo niebezpieczny” – czytamy.
Komentator „Augsburger Allgemeine” pisze: Nawet jeśli triumf prawicowych populistów w Niemczech nie jest jeszcze tak daleko posunięty, wydarzenia w Austrii są ostrzeżeniem. Partie centrowe muszą pozostać zdolne do tworzenia sojuszy, pomimo maksymalnych żądań w kampanii wyborczej. Muszą też poważnie traktować obawy i potrzeby obywateli oraz rozwiązywać ich problemy, jeśli chcą zapobiec wzrostowi sił z marginesu. W szczególności Friedrich Merz, faworyt do objęcia stanowiska kanclerza (Niemiec – red.), od tygodni wygłasza zwięzłe oświadczenia o tym, jak chce przywrócić kraj na właściwe tory po chaosie spowodowanym przez koalicję SPD-Zielonych-FDP. Obiecuje twardą rękę w polityce migracyjnej i zwrot gospodarczy. Wiele z tego może być słuszne, ale pozostaje tajemnicą chadeków, w jaki sposób zamierzają przełożyć swoje życzenia na większość parlamentarną. Jednak ci, którzy zawsze żądają maksimum, nawet jeśli wiedzą, że ostatecznie nie mogą tego osiągnąć, podsycają polityczne rozczarowanie, a być może także sytuację taką jak w Austrii”.
Komentator portalu t-online pisze: „Jeśli powstanie ta koalicja, Austria przesunie się znacząco w prawo. Na zachodniej półkuli szczególnie ucieszą się z tego gracze polityczni, którzy opowiadają się za większym protekcjonizmem narodowym i którzy stają się coraz bardziej połączeni w sieć międzynarodową. Środowisko przyszłego prezydenta USA Donalda Trumpa, Rassemblement National we Francji, AfD w Niemczech i premier Węgier Viktor Orbán to tylko kilka przykładów. Ich sieci są wspierane przez prawicowo-populistycznych strategów, takich jak Steve Bannon, miliarderów takich jak Elon Musk i prawicowo-konserwatywne media na całym świecie. Partie demokratycznego centrum muszą poważnie potraktować to niebezpieczeństwo; w Austrii właśnie to nie zadziałało. Ale polityczne trzęsienie ziemi w Austrii pokazuje również wyborcom w Niemczech, co może się stać, jeśli zagłosują na partię z protestu: może ona faktycznie przejąć odpowiedzialność za rząd. Radykalny polityk FPÖ najprawdopodobniej zostanie teraz kanclerzem. Istnieje groźba przykrej pobudki”.