Prasa o pomniku dla Polski: rządzący powinni się wstydzić
18 czerwca 2025„W październiku 2020 roku, gdy upłynęło trzy czwarte stulecia od zakończenia wojny, Bundestag zauważył, że w Berlinie nie upamiętniono jeszcze odpowiednio niemieckich zbrodni przeciwko polskiemu państwu, gdzie ofiarą narodowosocjalistycznej przemocy padło trzy miliony Żydów i około dwóch i pół miliona etnicznych Polaków” – pisze w środę (18.06.2025) niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung’ w komentarzu na temat odsłonięcia tymczasowego Miejsca Pamięci dla Polski 1939-1945 w niemieckiej stolicy.
I dlatego, jak przypomina autor komentarza Andreas Kilb, „ponadpartyjną większością (bez AfD, ma się rozumieć) postanowiono o stworzeniu ‚miejsca pamięci i spotkań’", a trzy lata później powstała z tego koncepcja Domu Polsko-Niemieckiego, który obejmować miałby także miejsce edukacji, wraz z biblioteką, centrum wystawienniczym i „znakiem pamięci”.
„Można by oczekiwać, że następnym krokiem powinna być decyzja o budowie i finansowaniu, jak również ogłoszenie konkursu na projekt. Co się jednak stało dokładnie rok po ostatnim głosowaniu w tej sprawie? Nic. Zamiast tego w poniedziałek na wolnym terenie obok Urzędu kanclerskiego, w pobliżu Reichstagu, odsłonięto pomnik, który do odwołania ma służyć jako erzac zamrożonego projektu upamiętnienia” – pisze komentator „FAZ”.
Kultura pamięci nie jest prywatną sprawą
Podkreśla, że wybrane miejsce na tymczasowy pomnik jest właściwe, bo stała tam niegdyś Opera Krolla, gdzie obradował parlament Trzeciej Rzeszy i gdzie 1 września 1939 roku Hitler ogłosił napaść na Polskę. Właściwa wydaje się również forma: szary głaz przed jabłonią, przed nim wmurowana w ziemi tablica pamiątkowa, a z tyłu dwie tablice informacyjne po polsku, angielsku i niemiecku.
„Ale nic z tego nie zostało zrealizowane przez obecny oraz poprzedni rząd Niemiec – miejsce pamięci stworzono dzięki prywatnej inicjatywie, do której należą byli przewodniczący Bundestagu Rita Suessmuth i Wolfgang Thierse oraz historyk i rabin Andreas Nachama” – podkreśla autor komentarza.
„Oczywiście władze federalne i kraju związkowego wsparły to zamierzenie, Berlin wydał pozwolenie na budowę, a była minister ds. kultury i mediów Claudia Roth trochę pieniędzy. Ale właściwie następca Roth Wolfram Weimer i rządzący burmistrz (Berlina) Kai Wegner, którzy wystąpili na uroczystości odsłonięcia obok polskiej minister kultury Hanny Wróblewskiej, powinni się trochę wstydzić z powodu swojej roli w tej grze. Bowiem państwowa pamięć w Niemczech nie jest sprawa prywatną, a sprawą państwa” – ocenia Andreas Kilb.