Prasa o nowym rządzie RFN: "Brak woli zmian, brak chęci do modernizacji"
18 grudnia 2013"Mitteldeutsche Zeitung" z Halle pisze: "Można poważnie wątpić, czy trzecia kadencja Angeli Merkel wyjdzie Niemcom na zdrowie, jeżeli przyjrzeć się bliżej ustaleniom umowy koalicyjnej. Brak tam jest jakiejkolwiek wizji tego, co powinno się wydarzyć po tym okresie legislacyjnym. Przy pomocy umowy koalicyjnej i paru małych prezentów kanclerz Merkel będzie próbowała jakoś przetrwać następne cztery lata. Na więcej się to nie zda. Jest to zrozumiałe z ludzkiego punktu widzenia, bo taki urząd kosztuje wiele wysiłku. A poza tym kobieta o największej władzy na świecie, nie może zdobyć jej jeszcze więcej. Kanclerz Merkel doszła do swego politycznego zenitu, dla niej zaczęło się coś podobnego do drugiej, czyli ostatniej kadencji amerykańskiego prezydenta. Dlatego tak niefrasobliwie mogła się uśmiechać odbierając nominację kanclerską z rąk prezydenta".
"Stuttgarterr Zeitung" uważa, że: "Angela Merkel unika jakiejklowiek merytorycznej polaryzacji, reaguje tylko na zewnętrzne wydarzenia, więcej zarządza niż przewodzi. Dla Niemiec nie było to takie złe, kraj przeszedł przez kryzys finansowy i walutowy właściwie bez szwanku. Byłoby więc wszystko w porządku, gdyby nie rosnące wątpliwości, czy to skupienie się na własnej osobie, ten brak woli większych zmian, brak chęci do modernizacji nie zemszczą się w okrutny sposób za kilka lat".
"Luebecker Nachrichten" pisze: "Angela Merkel powinna przypomnieć sobie, jak odważna była jeszcze przed kilkoma laty, kiedy chodziło na przykład o obniżenie kosztów pracy przez obniżkę świadczeń pracodawców. Zamiast tego pierwszą decyzją nowego rządu będzie przystopowanie od dawna już koniecznego obniżenia składek emerytalnych. Rząd wielkiej koalicji wypisał sobie na sztandarze "Kształtujemy przyszłość Niemiec". Ale trzecia kadencja kompletnie już zsocjaldemokratyzowanej Angeli Merkel zacznie się od rozdawania wszystkim prezentów, zamiast od wizji przyszłości dla następnych pokoleń. A przecież kanclerz Merkel miałaby jeszcze raz szansę pokazać, co potrafi".
"Wycofanie się Angeli Merkel z polityki czy spreparowanie swojego następcy nie odbędzie się ani z jej własnej woli, ani w uporządkowanym szyku" - uważa "Berliner Zeitung". "To nie leży ani w jej naturze, ani w naturze CDU. Merkel usunęła Kohla z kanclerskiego fotela na drodze puczu. A sam Kohl też zasiadł na tym fotelu poprzez intrygi i przepychanki. Jeżeli ktoś chce wiedzieć, kto będzie następcą Merkel, ten nie powinien szukać kandydatów w szeregach jej najbliższych, zaufanych osób. Judasz pojawi się gdzieś na peryferiach władzy".
"Być może nie jest fair porównywanie Angeli Merkel z Willy Brandtem, ale ma to już swój sens" - uważa "Die Welt". "Bo wtedy wyraźnie widać, jak zmieniła się polityka od lat 70. Pracowitość zamiast charyzmy, rzeczowość zamiast wielkich wzlotów, ironia zamiast patosu, codzienność zamiast stanu wyjątkowego, drobne literki zamiast wielkich tytułów. Żaden inny polityk w historii Republiki Federalnej Niemiec nie wywoływał takich emocji jak Willy Brandt. Adenauera Niemcy respektowali, Willy Brandt, który Niemców dzielił i jednoczył, był i kochany i nienawidzony. Nawet samego Helmuta Kohla, który w znacznym stopniu dopiął zjednoczenia kraju, dziś już nie kojarzy się z żadnymi większymi emocjami, raczej okazuje się mu respekt. Za to pamięć o Willy Brandcie jest wciąż gorąca i żywa".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik