Po aferach plagiatowych - tytuły doktorskie pod lupą
14 maja 2011Tytuły i splendor fascynowały ludzi w każdej epoce. Nie wszyscy jednak zdobywali je ciężką pracą. Rene Theisen, specjalista od prawa cywilnego i profesor na Uniwersytecie Maksymiliana w Monachium, wie dosyć dokładnie gdzie i w jaki sposób na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci pozwalano sobie w pracach doktorskich na nieuczciwość. Już od dawna promotorzy i recenzenci przyglądają się bliżej zwłaszcza dysertacjom prawników, menedżerów i lekarzy z "oczywistego powodu". Ponieważ z tytułem doktorskim te grupy wiązały i wiążą dodatkowe korzyści; zwłaszcza materialne. Z tytułem doktorskim łatwiej też zrobić karierę i mnożyć dochody".
Kupno tytułu doktorskiego mniejszym ryzykiem
Kto nie chce odpisywać może sobie też kupić "Dr" przed nazwiskiem. "Rynek handlarzy tytułami naukowymi niezmiennie kwitnie" - mówi Theisen. Prace doktorskie sprzedaje się w pakiecie z promotorem. Kto chce oszukać, z reguły żyje bezpieczniej z zakupionym tytułem niż z plagiatem, ponieważ w epoce internetu jest on łatwo wykrywalny.
Złodziejom własności duchowej brak poczucia winy
Najpierw tytuł doktorski odebrano byłemu ministrowi obrony, Karlowi-Theodorowi zu Guttenbergowi, teraz straciła go Veronika Saß, córka byłego premiera Bawarii, Edmunda Stoibera (CSU). Tytuł doktorski zawiesił deputowany do Landtagu z ramienia CDU Matthias Pröfrock z Waiblingen, ponieważ również jego posądzono o plagiat. Polityk FDP, Silvana Koch-Mehrin już zrzekła się wszystkich funkcji politycznych w związku z podobnymi zarzutami.
Również w minionych dziesięcioleciach raz po raz ujawniano fałszerzy. Wygląda na to, że efektu odstraszającego to raczej nie ma i na następnych pokoleniach doktorantów wrażenia nie zrobiło.
"Do tego dochodzi jeszcze wielka pokusa w postaci Copy and Paste" - uważa Theisen. "Z taką samą chucpą ściąga się nielegalnie muzykę z sieci" dodaje.
"Dzisiejszemu uczniowi, czy studentowi, który ściąga połowę zadanej pracy z sieci, coraz częściej brak świadomości dopuszczenia się kradzieży własności intelektualnej" - podkreśla ekspert z Monachium, ponieważ sieć jest czymś ogólniedostępnym.
Wykrycie kanciarzy jest dosyć proste
Co mogą zrobić uniwersytety, żeby tytułów doktorskich nie wystawić na pośmiewisko i kpiny?
W przekonaniu eksperta część winy ponoszą uniwersytety, gdy osłabiają nadzór. Niektóre zrezygnowały nawet z aktu składania przez doktorantów zapewnienia z mocą przysięgi.
Theisen napisał nawet podręcznik na ten temat. Żąda w nim, by studenci składali wszystkie prace seminaryjne i dyplomowe w formie elektronicznej. "Wtedy łatwiej zbadać je pod kątem dopuszczenia się plagiatu".
Czy Theisen już sam kogoś zdemaskował? Odpowiedział, że tak. Nie odpowiedział - kogo.
ARD/SWR/ Iwona D. Metzner
red. odp.: Andrzej Paprzyca