Nowa promocja Berlina
25 czerwca 2008Nietypowa kampania marketingowa stawia na mieszkańców, którzy opowiadając swoje związane z Berlinem historie stają się ambasadorami miasta. Koszty kampanii pokrywa miasto i prywatni sponsorzy, a towarzyszące jej w pierwszych tygodniach spory agencji reklamowych o prawa do sloganu ucichły. Wbrew zapowiedziom sprawa nie trafiła do sądu. Surowymi sędziami są natomiast mieszkańcy, nie zawsze zachwyceni pomysłem, tak jak jego inicjatorzy.
"beBerlin“? - "Nie, nigdy nie słyszałem, ale myślę, że Berlin nie potrzebuje żadnej kampanii marketingowej" - mówi Berlińczyk z Neukoelln - " I samo miasto, i mieszkańcy już się wystarczająco promują, tutaj, czy na świecie. To jest tak wspaniałe miasto - powiedziałbym wręcz, że specjalna kampania reklamowa to wyrzucanie pieniędzy w błoto.".
Także dziewczyna ze śródmieścia nie jest zachwycona.-"Uważam, że to żenujące. „beBerlin“! Co to ma być? Rozumiem jeszcze, że próbuje się poprawić image miasta, ale to „beBerlin” i do tego jeszcze te reklamy, taki chociażby robotnik budowlany: „Obsługuję dźwig, codziennie buduję dom i jestem Berlinem”. Okropne."
Berlin biedny ale sexy
Wielu Berlińczyków irytuje zwłaszcza, że miasto od lat jest zadłużone po uszy a funduje sobie kosztowną kampanię reklamową. Pomyłka, uważa Christoph Lang, rzecznik bliskiej władzom miasta spółki „Partner Berlin”, prowadzącego kampanię stowarzyszenia berlińskich przedsiębiorstw i prywatnych inwestorów. -"Właśnie, kiedy się nie ma pieniędzy a chce się poprawić swoją sytuację, trzeba sobie na coś takiego pozwolić. Poza tym Berlin nie jest aż taki biedny, przy budżecie miasta wynoszącym, zdaje się 20 mld euro, wydajemy na tę kampanię 5 mln. To jest ułamek tego, co wydają inne kraje czy miasta."
W ubiegłym roku Berlin po raz pierwszy od lat wypracował nawet nadwyżkę budżetową, 80 mln euro. Brzmi dumnie, ale wobec blisko 60 miliardów euro zadłużenia, to tyle co nic, ale cóż – „Berlin jest biedny, ale seksowny”, jak z właściwym sobie luzem stwierdził kiedyś urzędujący nadburmistrz miasta Klaus Wowereit. Teraz nadburmistrz cieszy się, że reakcje na kampanię przeszły wszelkie oczekiwania:
- „Bądź Berlinem” jest tak różnorodne, jak jego mieszkańcy. Berlin to nazwa miasta, ale tworzą go ludzie, 3 miliony 400 tysięcy ludzi. Jedna z mieszkanek ma na imię „Berlin”, nawet nie wiedziałem. Już dzięki swojemu imieniu jest idealną ambasadorką."
"Ostatnio wpłynęła historia rencistki z Bamberga, takiego bardzo małego, ułożonego miasteczka prowincjonalnego w Niemczech, która w wieku 85 lat przyjechała do Berlina" – opowiada Dorota Till-Jankiewicz ze spółki Partner Berlin - " mieszka tutaj w jednym mieszkaniu ze swoim synem, jego partnerem i psem, i twierdzi, że takiej wolności i tolerancji, jak w Berlinie, nie ma nigdzie w Niemczech. I dopiero tutaj poczuła, że żyje, mimo, że ma 85 lat!"
(audycja zrealizowana w ramach europejskiego projektu radiowego EuRaNet)