Niemiecka szkoła dla demonstrantów: uczą jak stawiać opór policji
30 listopada 2010Za twórcę ruchu obywatelskiego nieposłuszeństwa, opartego na zasadzie świadomej rezygnacji z przemocy, uchodzi Mahatma Gandhi, choć samego terminu "obywatelskie nieposłuszeństwo" użył po raz pierwszy amerykański myśliciel Hendy David Thoreau w eseju pod tym tytułem opublikowanym dużo wcześniej, bo już w roku 1848. Słusznie zatem należy mu się tytuł teoretyka ruchu społecznego protestu.
Nieposłuszny obywatel
Niemcy wciąż uchodzą za naród wyjątkowo posłuszny. Jednak najpóźniej po fali studenckich zamieszek roku 1968, które na ulicach niemieckich miast przebiegały wyjątkowo burzliwie, należałoby zmienić tę opinię.
Dobitnie świadczą o tym dwie wielkie, tegoroczne akcje protestacyjne: przeciwko budowie nowego dworca kolejowego w Stuttgarcie i przeciwko transportom odpadów radioaktywnych w pojemnikach Castor do miejsca ich przejściowego składowania w Gorleben. Choć ich uczestnicy z góry odżegnywali się od stosowania przemocy, w końcu emocje wzięły górę i w obu przypadkach doszło do starć z policją.
Zasada non violence to wyklucza, ale kiedy policyjne pałki idą w ruch trudno jest ustać, a raczej usiedzieć na miejscu. Okazuje się jednak, że i tego można się nauczyć. Gdzie? Najlepiej w obozie treningowym, organizowanym przez działaczy organizacji przeciwników energii atomowej "X-tausendmalquer", której nazwa w polskim, dosłownym tłumaczeniu brzmi "tysiąc razy w poprzek".
Owo "w poprzek" należy rozumieć dosłownie i w przenośni. Chodzi tu bowiem zarówno o blokowanie na siedząco własnym ciałem dostępu do budynku dworca, przenaczonego do rozbiórki, lub magazynu odpadów radioaktywnych, jak i stawanie okoniem na przeszkodzie pomysłom polityków, coraz mniej liczących się po wyborach z opinią mniej lub bardziej skutecznie urobionego wcześniej elektoratu.
Jak protestować fachowo
Praktyczna nauka protestowania przebiega w miasteczku namiotowym rozbitym gdzieś na północy Niemiec. Uczestnicy kursu siedzą półkolem na leśnej polanie i pilnie obserwują scenkę, odgrywaną przez jednego z nich, pełniącego rolę świadomego uczestnika demonstracji sit-ins i dwóch aktywistów organizacji "X-tausendmalquer", którzy wcielili się w rolę policjantów. Nad całością czuwa instruktor.
No, to zaczynamy! Instruktor wyjaśnia: "A więc siedzicie sobie spokojnie, aż podejdą do was policjanci i wezwą do opuszczenia miejsca blokady. Co im odpowiecie? Tak jest, prawidłowa odpowiedź brzmi: Nie, będę tu siedział(a) dalej. Świadomy uczestnik siedzącej blokady nie robi nic więcej. Czeka aż policjanci wezmą go pod ręce i odniosą gdzieś na bok. Na znak instruktora, trójka "aktorów" odgrywa teraz scenkę wynoszenia demonstrantów.
Nie ma się z czego śmiać, bo sprawa jest poważna. Kto zachowa się nieprawidłowo po wezwaniu przez policję do rozejścia się, może oberwać pałką po plecach i trafić na jakiś czas do aresztu. A tak, ryzykujemy niewiele. Policjanci odniosą nas z miejsca protestu, posadzą na ziemi i wrócą po kolejnych demonstrantów, trernując przy okazji tężyznę fizyczną, coraz bardziej w tym zawodzie przydatną, gdyż siedzących demonstracji przybywa, a z opisanego wyżej szkolenia skorzystało już blisko cztery tysiące ludzi z całych Niemiec.
Demonstracja jako przeżycie towarzyskie
Organizacja "X-tausendmalquer" zrzesza przeciwników energetyki jądrowej, którzy postanowili skutecznie zablokować transporty pojemników Castor. Pierwszym krokiem w tym kierunku było publikowanie przez nich informacji o trasie przejazdu pociągu z pojemnikami z atomowymi odpadami i gromadzenie na ich drodze jak największej ilości demonstrantów. Szybko się jednak okazało, że to za mało.
Politycy z góry przewidzieli opór i wysyłali przeciwko demonstrantom zmasowane oddziały policji. Reszta jest dobrze znana. Demonstranci szarpali się ze stróżami porządku, polewaczki polewały zimną wodą pod ciśnieniem jednych i drugich, gaz łzawiący dusił i dławił, ktoś rzucił kamieniem, ktoś inny oberwał policyjną pałką, jednym słowem: banał.
Dlatego w tym roku wszystko przebiegało inaczej. Wielotysięczna siedząca demonstracja nabrała charakteru swoistego pikniku i stała się okazją do zawarcia ciekawych znajomości z ludźmi o takich samych poglądach i postawach - mówi Luise Neumann-Cosel z organizacji "X-tausendmalquer".
Jej zdaniem Niemcy są coraz bardziej rozczarowani demokracją parlamentarną w jej obecnym wydaniu i uważają, że samo pójście do wyborów raz na cztery lata to zdecydowanie za mało, aby mienić się świadomym obywatelem.
Tym bardziej, że po wyborach politycy i tak robią, co chcą, nie oglądając się na przedwyborcze obietnice, które pełnią jedynie rolę werbalnej kiełbasy wyborczej. Trzeba zatem przypomnieć im, że elektorat nie rozpłynął się w powietrzu po wrzuceniu kartki do urny i w każdej chwili może pojawić się w miejscu wyjątkowo dla polityków niewygodnym. Na przykład na trasie "atomowego pociągu", lub na placu budowy nowego dworca w Stuttgarcie.
Co więcej: po kursie szkoleniowym "X-tausendmalquer" wytrzyma on spokojnie na siedząco 45 godzin pod gołym niebem i nie będzie tego uważał za stratę czasu, tylko szkołę skutecznego oporu, połączoną z głębokim przeżyciem duchowego zbratania się z innymi.
Dirk Schneider / Andrzej Pawlak
red. odp. Bartosz Dudek