Niemiecka prasa: wybuch przemocy w Anglii następstwem egoistycznej polityki? / Echa polskie
10 sierpnia 2011Sueddeutsche Zeitung sugeruje, że "Kto twierdzi, iż zamieszki w Londynie wybuchły niespodziewanie, ten łże, albo wypiera się tego, co widzi. Bo za połyskującą fasadą, jaką prezentuje Wielka Brytania, zebrało się tyle frustracji, uprzedzeń i gniewu, że potrzebna była tylko jedna iskra, by nastąpił wybuch. Przesłanie najniższych warstw brytyjskiego społeczeństwa jest jasne: kto raz popadnie w biedę, ten już biednym zostanie, i to na kilka pokoleń. Zabijaki z Tottenham i Peckham to nie jest żaden społeczny, czy wręcz rewolucyjny ruch. Kto podpala supermarkety, plądruje sklepy z telefonami komórkowymi, porywa się z łomem na policjantów ten jest zwykłym przestępcą i jako takiego należy go traktować. Choć mimo wszystko te rozróby są oznaką poważniejszych i głębiej tkwiących problemów.”
Westfaelische Nachrichten pisze:
"Nawet jeżeli premier Cameron, stojąc w cieniu zgliszcz wypalonych domów, odważnie zapowiada wyciągnięcie konsekwencji wobec zabijaków i rabusiów, nawet najsurowsze kary nie rozwiążą tego konfliktu. Nastroje w Brixton i Tottenham nie zmienią się przez to, że z obiegu wyłączy się hersztów band dopuszczających się ekscesów. Polityka musi zająć się sednem problemów: musi wyhamować impet napięć społecznych, które powstały w konsekwencji ostrych cięć budżetowych. Bogaty Londyn musi wreszcie intensywniej zająć się swymi dzielnicami biedoty."
O polityce londyńskiego rządu pisze także Berliner Zeitung:
"Reagować złością na rozróby rozwścieczonych, zakapturzonych wyrostków to za mało. Kraj pogrążyli bowiem zupełnie inni. Ta młodzież jest tylko produktem społeczeństwa, które już dawno straciło orientację. Labourzystowski rząd podchwycił neoliberalną ideologię Maggie Thatcher "me,me,me", czyli "ja, ja, ja". Przy takim sposobie myślenia każdy walczy tylko o swoje dobro. Labourzyści sfinansowali ekonomiczny boom na kredyt, ściągnęli do kraju krezusów, młodzi ludzie uzbroili się, zorganizowali w bandy i zaczęli się nawzajem zabijać. Od czasu kryzysu finansowego rozłam w społeczeństwie staje się coraz wyraźniejszy.”
„Najpilniejszym problemem Camerona jest jak najszybsze przywrócenie porządku i prawa. - stwierdza berliński Tagesspiegel. Zaufanie do światowej metropolii i stolicy finansjery i tak już zostało nadszarpnięte. Za niecały rok mają odbyć się tu igrzyska olimpijskie. Premier zapowiada "ostre działania policji" - co oznacza, że skończy się grzeczne i łagodne traktowanie tych, którzy łamią prawo. Ale Cameron chce za wszelką cenę uniknąć, by przeszedł do historii jako premier, który po raz pierwszy musiał zwrócić się o pomoc do wojska dla zagwarantowania obywatelom bezpieczeństwa. To byłyby sceny przypominające Irlandię Północną.”
"Organizatorzy igrzysk olimpijskich zaczynają tracić nerwy" - zaznacza Landeszeitung Lueneburg. "Jeszcze nie udało się stłumić gorączki przemocy, jaka trawi Londyn. Chyba powinni wiedzieć, że nie można tak po prostu pokojowej idei igrzysk narzucić tlącej się beczce prochu niepokojów społecznych. Po 2004 roku przemoc wśród młodzieży przybrała monstrualne rozmiary. Być może to właśnie tu, wcześniej niż w innych megametropoliach, pogrzebano idee pokojowego współistnienia różnych etni. W Tottenham ludzie rozmawiają w 39 językach, lecz nie potrafią się porozumieć, pomimo, że jednoczy ich bieda. Toczące się między młodzieżowymi gangami walki o wpływy w rewirach będą tym brutalniejsze, im bardziej bandy te będą zastępować dzieciom z rozbitych rodzin domowe ciepło. Nie ma mowy, by w 2012 roku zapanował tu olimpijski pokój.”
Małgorzata Matzke / Iwona D. Metzner
red.odp. Iwona D. Metzner / Andrzej Pawlak
Cała Europa spogląda na Berlin
W artykule zatytułowanym "Cała Europa spogląda na Berlin" gazeta Die Welt zwróciła się do swoich korespondentów we Francji, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Hiszpanii i Polsce z prośbą o odpowiedź na pytanie, czego te państwa oczekują od Niemiec.
O Polakach Gerhard Gnauck pisze, że najwidoczniej należą do 'optymistów Europy'. Tylko 17 procent z nich jest zdania, że sytuacja w kraju pogarsza się. W tym kontekście autor przytacza słowa przedstawicielki Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS), według której "Polacy słyszą już od 2008 roku o kryzysie, ale ten jak dotąd omija ich szerokim łukiem".
Mimo, że gospodarka ma się stosunkowo dobrze, nie chroni jej to całkowicie przed zarażeniem - czytamy w Die Welt. "Gdy euro się przeziębi, polski złoty regularnie zapada na grypę".
Gnauck podkreśla, że największym zmartwieniem Polaków jest wzrost wartości franka szwajcarskiego, "ponieważ dziesiątki tysięcy obywateli muszą spłacać kredyty budowlane w tej walucie".
Mimo, że euforia z planowanego wprowadzenia euro nieco przyblakła - kończy berlińska gazeta - rząd RP nie mówi o rezygnacji z tego projektu".