Prasa niemiecka o protestach w Turcji
3 czerwca 2013„Berliner Zeitung” pisze, że tureckie społeczeństwo „teraz nareszcie daje upust frustracji i złości na represje i islamizację przez ostatnie dziesięć lat. Ruch kontestacyjny w Turcji stanowi zagrożenie dla rządu Erdogana. Po raz pierwszy premier Turcji został skonfrontowany z gniewem narodu”.
Ekonomiczny „Handelsblatt”:
„Podczas gdy Erdogan zachwala w regionie Turcję jako wzór do naśladowania przed narodami dążącymi do demokratyzacji, swoim własnym rodakom zamierza zafundować konstytucję, która w niebywały sposób wzmocni władzę przyszłego prezydenta. Nie jest tajemnicą, że Erdogan będzie w przyszłym roku kandydować na najwyższy urząd w państwie. Lecz plany te musi pogrzebać. Masowe protesty w ostatnich dniach to jasny przekaz: Turcy nie chcą żadnego ‘silnego polityka' „.
Bawarska „Straubinger Tagblatt/Landshuter Zeitung”:
„Polityka Erdogana nie tylko stawia pod znakiem zapytania postęp w zbliżeniu Turcji z UE, co z upływem czasu i tak jest mu obojętne. Wprowadzając ograniczenia i restrykcje, naraża on przyszłość kraju zdanego na turystykę. (...) Należy się obawiać, że społeczeństwa w krajach, które zabiegają o ratowanie zdobyczy Arabskiej Wiosny Ludów, dojdą do przekonania, że Turcja nie jest jednak politycznym wzorem do naśladowania”.
Berlińska „Die Welt”:
„Po raz pierwszy przyzwyczajony do sukcesów premier Recep Tayyip Erdogan musi się ugiąć wobec spontanicznej fali narodowych protestów. (...) Jego politycznej przyszłości nie zagraża bezpośrednio żadne niebezpieczeństwo. Jednakże doświadczył on dotkliwego poniżenia. Musi on nauczyć się odrobiny pokory, jeśli jest do tego zdolny. To na konto prezydenta Abdullaha Guela, a nie Erdogana, należy przypisać rozwiązanie kryzysu, gdyż to on wystarał się o wycofanie policji. Jeśli w demoskopach wypadnie lepiej niż Erdogan, może się zdarzyć, że partia będzie wolała Guela jako kandydata na prezydenta”.
„Stuttgarter Zeitung”:
„Stambuł to nie Kair, a Erdogan to nie Mubarak. Lecz jego despotyczny styl władzy jest irytujący. Turecki premier szybko poparł w czasie Arabskiej Wiosny Ludu tych, którzy sprzeciwiali się dyktatorskim reżimom w Libii, Egipcie czy w Syrii. Lecz widocznie nie udało mu się wyciągnąć żadnych nauk z tych wydarzeń”.
„Mannheimer Morgen” krytykuje opozycję polityczną w Turcji:
„Opozycja, która teraz mówi o ‘faszyzującym Islamie’, przesadza na całej linii. Posuwa się za daleko potępiając planowane ograniczenie sprzedaży alkoholu jako narzucanie muzułmańskiego stylu życia. Aby było jasne, jak to zaszeregować: od trzech lat podobny zakaz istnieje w Badenii-Wirtembergii”.
„Nuernberger Nachrichten”:
„Demonstracje są świadectwem dojrzałości Turków. Wskazali oni własnemu rządowi granice wpływów. (...) Tureckiego obywatela manifestującego swoje niezadowolenie nie da się porównać z protestującymi uczestnikami Arabskiej Wiosny Ludów: Turcy w odróżnieniu od kontestatorów w Egipcie czy w Libii świadomi są tego, że mogą dać nauczkę swemu rządowi – chociażby w wyborach prezydenckich w przyszłym roku, które to koniecznie chce wygrać Erdogan”.
„Leipziger Volkszeitung” znaczeniu Turcji jako partnera Zachodu:
„Ostre postępowanie Erdogana ujawnia nerwowość w szeregach rządu oraz pogłębiające się wyobcowanie społeczne rządowych elit. Zachód nie może pozostać na to obojętny. W niespokojnym regionie Turcja jest ważnym partnerem, nie tylko ze względów geopolitycznych”.
Barbara Cöllen
red. odp.: Elżbieta Stasik