Prasa: Ameryka jest partnerem, ale przede wszystkim globalnym konkurentem
6 lutego 2014"Sueddeutsche Zeitung" twierdzi, że "Nadszedł najwyższy czas na dokonanie bilansu amerykańsko-niemieckich stosunków. Polegać miałby on na tym, że Amerykanie powiedzieliby otwarcie, w jaki sposób i od jak dawna prowadzą szpiegostwo polityczne lub motywowane gospodarczymi korzyściami i w wiarygodny sposób zaprzestaliby tego procederu. Służbom specjalnym i tak zostałoby dość pracy, gdyby zajęły się prewencją przestępstw, także w formie międzynarodowej kooperacji. Ale jeżeli Waszyngton w dalszym ciągu będzie milczał i odmawiał jakichkolwiek wyjaśnień, jest to także wyraźnym przesłaniem".
"Westfaelische Nachrichten" pisze: "W Niemczech nabrzmiewa coraz bardziej złość na arogancję władzy po drugiej stronie Atlantyku. Czasy, kiedy amerykański prezydent owacyjnie witany był pod Bramą Brandenburską, już raczej przebrzmiały. Ameryka jest tym, czym jest: partnerem, ale przede wszystkim globalnym konkurentem
"Neue Ruhr/Neue Rhein Zeitung" zauważa: "Prokuratura Federalna już od miesięcy bada, czy ma wdrożyć postępowanie ze względu na aferę szpiegowską. Oczywiście, że powinna to zrobić. Szpiegostwo jest przecież czynem karalnym. Niemcy są państwem prawa. A przestępstwa trzeba ścigać, nawet, jeżeli są popełniane przez przyjaciół. Oczywiście, że takie dochodzenie wystawiłoby stosunki amerykańsko-niemieckie na ciężką próbę. No i co z tego? Czasami pewne relacje należy poddać takim próbom, tym bardziej kiedy jeden z partnerów manifestuje ogromną dozę nieufności i samozadowolenia. I kiedy nie wyraża tego, co w prawie karnym nazywa się "czynnym żalem" . Wspólnota wartości oznacza, że partnerzy się nawzajem respektują. Ale na respekt trzeba sobie zapracować. Oznaczałoby to, że należałoby Waszyngtonowi bez ogródek powiedzieć, że samostanowienie w zakresie informacji i ochrona sfery prywatnej są podstawowymi prawami, których naruszania Niemcy nie będą tolerować. Obojętne, kto się tego naruszenia dopuści".
Energetyka: Jak pogodzić postęp z wolą ludzi?
Prasa komentuje problemy związane z budową w RFN linii przesyłowych prądu, a szczególnie wytyczeniem tras, gdyż nikt nie chce, by biegły one w jego bezpośrednim otoczeniu.
"W najlepszym przypadku energetyczne sieci przesyłowe mogą nawet stać się symbolem tego, że w Niemczech jednak możliwa jest realizacja potężnych i ambitnych projektów infrastrukturalnych" - pisze "Handelsblatt". "Jeżeli przy budowie nowych tras przesyłowych, zamiast panicznego oporu ludzi górę weźmie rozsądek, byłby to ogromny postęp dla Niemiec. To, że sprzeciw wobec rozbudowy linii transmisyjnych zgłaszają akurat Bawarczycy, normalny człowiek musi uznać za czyste szyderstwo. Bo przecież ten kraj związkowy jak żaden inny jest skazany na dostawy prądu z północy i przystał już na rozbudowę sieci przesyłowej. Ale tak naprawdę to tylko bawarski rząd chce wykluczyć ze zbliżającej się walki wyborczej drażliwy temat przebiegu tras przekazu energii. Takim tchórzowskim zachowaniem nie popchnie się zwrotu energetycznego do przodu".
"Pforzheimer Zeitung" przewiduje, że "Rząd Niemiec w najbliższych latach będzie musiał staczać wiele potyczek z inicjatywami obywatelskimi i lobbystami sektora energetycznego. Stuttgart 21 i inne pokaźne projekty ukazały, że ludzie już nie są gotowi akceptować decyzji, które ktoś podjął nie pytając ich o zdanie. W teorii jest to wspaniała sprawa. W praktyce natomiast polityków czeka niezła harówka. W naturze rzeczy leży to, że ludzie zawsze angażują się przeciwko czemuś. Przeciwko masztom energetycznym na zielonej trawce, przeciwko wiatrakom prądotwórczym na pagórku za domem, przeciwko hipermarketowi na osiedlu. Z punktu widzenia jednostki jest to nawet zrozumiałe, ale społeczeństwu groziłby wtedy zastój. Zwrot energetyczny pokaże, czy da się pogodzić wolę obywateli z postępem. Gdyby się to nie udało, będzie katastrofa".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik