Komentarz DW
19 września 2011Jeśli jakaś partia otrzymuje 1,8 procent głosów, to normalnie zakwalifikowana zostaje do rubryki "pozostali" i nie zasługuje nawet na wzmiankę. Ten "status" stał się udziałem liberałów z FDP w niedzielnych (18.09.11) wyborach do parlamentu miasta-landu Berlina. To, że w latach 1995 i 1999 otrzymali tu odpowiednio 2,5 i 2,2 procent głosów jest dla nich niewielką pociechą. Tym bardziej, że berliński wynik wpisuje się w ogólnoniemiecki trend.
W pierwszych tegorocznych wyborach do parlamentu miasta-landu Hamburga liberałowie otrzymali nieco więcej głosów, ale związane to było z lokalnymi warunkami. W pozostałych landach, z wyjątkiem Badenii-Wirtembergii, gdzie minimalnie pokonali pięcioprocentowy próg wyborczy, ponosili jedną porażkę za drugą.
Po drugiej wojnie światowej w FDP spotkały się różne nurty liberalizmu. Na początku dominował nurt narodowo-liberalny, od połowy lat 60. XX wieku lewicowo-liberalny, a na początku lat 80. nurt gospodarczo-liberalny. Lecz obecnie to Partia Zielonych, która początkowo miała charakter lewicowy, ucieleśnia nowy typ ekologicznego liberalizmu, który łączy ochronę środowiska z poszanowaniem praw obywatelskich, społeczną wrażliwością i coraz bardziej odczuwalną komepencją w sprawach gospodarczych. To właśnia taka Partia Zielonych we wszystkich siedmiu wyborach regionalnych osiągnęła w tym roku sensacyjne wyniki, łącznie z wystawieniem w Badenii-Wirtembergii pierwszego w historii tej partii premiera kraju związkowego.
Wraz z sukcesem Partii Piratów, na polu lewicowo-mieszczańskiego liberalizmu, Partii Zielonych być może wyrosła nowa konkurencja. "Być może", bo doświadczenie uczy, że w wielkich niemieckich metropoliach od czasu do czasu sukcesy odnosiły takie właśnie niekonwencjonalne ugrupowania. Wystarczy wspomnieć hamburską "Statt-Partei" czy monachijskie ugrupowanie "David kontra Goliat". Czy Piraci po sukcesie w Berlinie zdążą się umocnić do kolejnych wyborów do Bundestagu za dwa lata – to się jeszcze okaże.
Marne widoki dla liberałów
Może uchodzić za prawdopodobne, że jeśli koalicyjna FDP nie odbuduje swojej pozycji wśród elektoratu, to Angela Merkel najpóźniej za dwa lata pożegna się z władzą. Słabe wyniki liberałów biorą się stąd, że ich hasło obniżenia podatków w czasach kryzysu gospodarczego nie brzmi wiarygodnie. Nie pomogła także – wyciągnięta na krótko przed wyborami w Berlinie – karta eurosceptycyzmu. Inne, "klasycznie" liberalne tematy przejęła z powodzeniem Partia Zielonych.
Merkel ma jednak po swojej stronie jednego, ważnego sojusznika – czas. W ciągu najbliższego półtora roku odbędą się już tylko jedne wybory do parlamentu kraju związkowego. To dobra wiadomość dla partnerów Niemiec na płaszczyźnie międzynarodowej, gdzie potrzebna jest maksymalna koncentracja na trudnych decyzjach w polityce europejskiej i światowej.
Peter Stützle
tłum. Bartosz Dudek
red. odp. Agnieszka Rycicka