Mannheim ponownie: miasto w stanie szoku
4 marca 2025Niemal dokładnie o godzinie 12.22 w poniedziałek 23-letnia Marlena zdaje sobie sprawę, że coś jest nie tak w jej mieście. Wiadomości zaczynają, jedna po drugiej, napływać do jej grupy na komunikatorze internetowym. W Mannheim wydarzyło się coś naprawdę złego. Ludzie uciekali w panice, z przerażeniem wypisanym na twarzach.
– Ale na początku nikt nie wiedział, co się dzieje. A potem nagle ze wszystkich stron rozległy się syreny. Nie tak, jak wtedy, gdy policja przyjeżdża z migającymi niebieskimi światłami, ale ten rodzaj syren, przez który zdajesz sobie sprawę, że musiało się wydarzyć coś strasznego – mówi Marlena, wspominając sytuację.
Niedługo później ona i jej przyjaciele już wiedzą: dwie osoby zginęły, a wiele zostało rannych, ponieważ kierowca wjechał w strefę dla pieszych w Mannheim. Ponownie. To już trzeci tego typu atak w Niemczech w bardzo krótkim czasie.
Po Magdeburgu i Monachium
Magdeburg, Saksonia-Anhalt, 20 grudnia 2024 roku: Sześć osób ginie, gdy prawdopodobnie chory psychicznie lekarz z Arabii Saudyjskiej przejeżdża samochodem przez jarmark bożonarodzeniowy.
Monachium, Bawaria, 13 lutego 2025 roku: Dwie osoby giną po tym, jak mężczyzna z Afganistanu wjechał samochodem w uczestników protestu zorganizowanego przez związek zawodowy Verdi. W tym przypadku śledczy zakładają motyw islamistyczny.
A teraz Mannheim, Badenia-Wirtembergia, w ten poniedziałek. Policja aresztuje 40-letniego obywatela Niemiec. Podejrzany sprawca mógł działać bez motywów politycznych lub religijnych.
Zdaniem Marleny, gdyby do przestępstwa doszło dzień wcześniej, skala byłaby z pewnością znacznie gorsza, ponieważ jest to sezon karnawałowy: dziesiątki tysięcy rozbawionych turystów stały w niedzielę na ulicach, gdy korowód przechodził przez centrum miasta.
Marlena nie chce, aby ta tragedia była wykorzystana do celów politycznych. Ale jak to wydarzenie zmieni miasto? Czy Mannheim się z tego podniesie?
Marlena mówi: „Wiele osób nadal jest w stanie szoku. Pozostaje taki ścisk żołądka. Gdy tego popołudnia byłam w strefie dla pieszych i nagle usłyszałam za sobą samochód, odskoczyłam na bok, bo bardzo się bałam”.
Szefowa MSW składa kondolencje
Rano tego dnia minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser, zanim otrzymała wiadomość z Mannheim, rzucała słodyczami w tłum karnawałowy z platformy na paradzie Różanego Poniedziałku (Rosenmontag) w Kolonii. Kilka godzin później jest na miejscu zbrodni, składa białą różę i wyraża to, co myśli wielu mieszkańców Mannheim: „To straszny akt przemocy tutaj, w Mannheim, znowu Mannheim. Horror.”
Mannheim ponownie, ponieważ zaledwie dziesięć miesięcy temu miasto już doświadczyło ataku, który wstrząsnął mieszkańcami Mannheim. I trafił na pierwsze strony gazet poza granicami Niemiec: 31 maja 2024 roku Afgańczyk mieszkający w Niemczech zaatakował nożem islamofobicznego polityka, zabijając przy tym policjanta.
Atak miał miejsce zaledwie kilka dni przed wyborami europejskimi i doprowadził do gorących debat na temat sposobów radzenia sobie z zagrożeniami islamistycznymi w Niemczech oraz deportacji poważnych przestępców do Afganistanu. Majowy atak miał miejsce zaledwie kilkaset metrów od dzisiejszego miejsca zbrodni.
Winfried Kretschmann, premier kraju związkowego Badenia-Wirtembergia, przypomniał również, że Mannheim stało się celem ataków już po raz drugi w ciągu roku. – Jesteśmy po prostu smutni, że coś tak strasznego wydarzyło się ponownie – mówi polityk Zielonych. – To trudne do zniesienia i wytrzymania.
„Źle, naprawdę źle”
Zwłaszcza dla świadków tego strasznego czynu. Są pod opieką w Rosengarten w Mannheim, gdzie zwykle odbywają się imprezy i wydarzenia kulturalne. Kapelani i ratownicy mają pełne ręce roboty i proszą o wyrozumiałość, że w tej chwili nie mogą udzielać wywiadów.
– Źle, naprawdę źle – mówi przechodzący obok strażak. A mogło być jeszcze gorzej, gdyby policja nie zareagowała tak szybko.
Na zwołanej naprędce konferencji prasowej szefowa policji w Mannheim Ulrike Schäfer podaje czas między pierwszymi telefonami alarmowymi a aresztowaniem kierowcy: 29 minut. O godzinie 12.14 „odebrano niezliczone telefony alarmowe”, rozpoczęto obławę na podstawie zeznań świadków, a wkrótce potem pojazd został znaleziony porzucony. O godzinie 12.43 dokonano aresztowania dobry kilometr od głównego miejsca zbrodni.
– To był zupełnie normalny dzień w życiu miasta Mannheim – mówi Ulrike Schäfer. Innymi słowy: żadnego specjalnego wydarzenia, a więc żadnego powodu do ustawiania pachołków czy barierek. Tramwaje przejeżdżające przez centrum miasta. I ruch dostawczy do sklepów. Dopóki sprawca nie spowoduje „bardzo, bardzo złego dnia dla miasta Mannheim”, jak ujął to burmistrz Christian Specht z CDU.
„Ludzie tracą zaufanie”
30-letni Alik chciałby złożyć kilka kwiatów w tym czarnym dniu dla swojego miasta, ale miejsce zbrodni jest odgrodzone na dużym obszarze. Ktoś ustawił kilka zniczy, a nad centrum miasta zawisła niesamowita cisza. Trzy lub cztery razy w tygodniu spaceruje obok miejsca, gdzie wczoraj zginęły dwie osoby – opowiada, patrząc na czerwono-białą taśmę odgradzającą.
– To kawałek domu, który został zaatakowany. To naprawdę przerażające, ponieważ w Niemczech pojawia się coraz więcej takich doniesień. To sprawia, że zastanawiasz się ze ściśniętym żołądkiem: co nas czeka w przyszłym tygodniu?
Alik opisuje swój stan umysłu: „Ludzie tracą zaufanie, w tym do polityki”.
Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.