Komentarze prasy niemieckiej, środa, 26 stycznia 2011
26 stycznia 2011Po wizycie szefa Komisji Europejskiej w Berlinie i jego rozmowach na temat parasola ochronnego dla waluty euro, dziennik Handelsblatt twierdzi, że "Jose Manuel Barroso nie lubi grać drugich skrzypiec. Gołym okiem widać, jak walczy on o wyostrzenie swego politycznego profilu i podniesienie znaczenia. Tylko tym można chyba wytłumaczyć jego stanowcze naciski, by jak najszybciej podwyższyć sumę funduszy ochronnego parasola dla waluty euro. W oczach niemieckiej opinii publicznej powstaje przez to wrażenie, że Komisja Europejska w konflikcie interesów pomiędzy finansowo najsilniejszymi i najbardziej zadłużonymi krajami eurogrupy, bierze stronę tych ostatnich. Na pochodzącego z Portugalii Barroso pada poza tym cień podejrzenia, że sponsoruje swój ojczysty kraj - neutralność wygląda bowiem zupełnie inaczej. Barroso nie jest także poplecznikiem wszystkich drobniejszych krajów: Finlandia, Austria czy Holandia nie mają wrażenia, że dobrze reprezentuje ich interesy. Są one w dobrej sytuacji finansowej i Barroso będzie chciał sięgnąć także do ich kieszeni".
Raport ws. Bundeswehry
Przedstawiony w Berlinie raport parlamentarnego pełnomocnika ds. obronności komentuje Stuttgarter Zeitung:
"Pełnomocnik bez ogródek odsłania wszystkie słabe punkty Bundeswehry. Co prawda na jego biurko spływa coraz mniej skarg żołnierzy, ale w dalszym ciągu kadra oficerska przejawia duże deficyty w umiejętnościach dowodzenia, dyscyplinie, manierach i rozróżnianiu tego co dobre i złe, nie tylko na szkoleniowym żaglowcu "Gorch Fock". Stosunkowo niewielka garstka oficerów kala dobre imię całej Bundeswehry. Dlatego właściwe jest zarządzone przez ministera obrony Guttenberga prześwietlenie całej armii. Ale nie podoła on temu, by z dnia na dzień uczynić z tysięcy żołnierzy lepszych ludzi. To zadanie należy do przełożonych. Na progu przekształcenia Bundeswehry w armię zawodową, kadra dowódcza musi zadbać o przywrócenie utraconego zaufania".
"Winnymi szykan, obelg i poniżania podwładnych, które piętnuje się w raporcie, są nie tylko młodzi dowódcy drużyn, którzy nawet nie zdają sobie sprawy z odpowiedzialności prawnej za takie postępowanie poniżające podwładnych" - pisze dziennik Kieler Nachrichten. "Odpowiedzialność za to spoczywa także na dowódcach plutonów, kompanii czy okrętów, którzy z pobłażaniem tolerują takie zachowanie czy je wręcz popierają. Lecz takie ekscesy nie są dobrą reklamą dla armii, która w przyszłości chce rekrutować tylko ochotników. Jednak nie należy się spodziewać wielkiego postępu w tym względzie po reformie, która przede wszystkim ukierunkowana jest na oszczędność i redukcję. Przełożeni o wysokich umiejętnościach i wysokim morale kosztują spore pieniądze - odnosi się to zarówno do armii jak i do życia cywilnego".
Terror w Moskwie
Badische Neueste Nachrichten pisze, że "Kiedy wydarza się zamach taki jak na moskiewskim lotnisku Domodiedowo cały świat zastyga w zgrozie. Ale na Zakaukaziu przemoc jest chlebem powszednim i nikt spoza Rosji nie bierze sobie tego specjalnie do serca. Przede wszystkim w zakaukaskich republikach: Czeczenii, Inguszecji i Dagestanie ludzie żyją w stanie permanentnego zagrożenia życia przez walki i zamachy".
Rhein-Zeitung twierdzi, że "Rosyjskie kierownictwo już od ponad 10 lat nie może opanować sytuacji na Zakaukaziu. Pomimo szczodrych subwencji z Moskwy nie udaje się poprawić poziomu życia w tym regionie. Przyczyna takiego stanu rzeczy leży także w szerzącej się tam korupcji. Moskiewskie pieniądze trafiają w ciemne kanały. Lecz rosyjscy przywódcy w całym kraju nie biorą się ostro za zwalczanie korupcji, a już najmniej na Zakaukaziu.
Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek