Przez agresję Rosji i naciski Trumpa NATO wyda miliardy
25 czerwca 2025Stan ducha Sojuszu wyraził w krótkich słowach kanclerz Niemiec Friedrich Merz. – Rosja zagraża całemu porządkowi politycznemu naszego kontynentu. Europa musi zintensyfikować swoje wysiłki, aby zapewnić sobie własną obronę – napisał na X.
NATO: 5 proc. PKB na obronę do 2035 r.
NATO zobowiązało się do wydawania 5 proc. PKB na podstawowe potrzeby obronne oraz wydatki związane z obronnością i bezpieczeństwem do 2035 roku.
„Nasze inwestycje zapewnią nam siły, zdolności, zasoby, infrastrukturę, gotowość bojową i odporność niezbędne do odstraszania i obrony zgodnie z naszymi trzema podstawowymi zadaniami, którymi są odstraszanie i obrona, zapobieganie kryzysom i zarządzanie nimi oraz wspólne bezpieczeństwo – czytamy w komunikacie Sojuszu.
Potwierdziły się zapowiedzi sprzed szczytu: inwestycje w obronność zostaną podzielone na dwa koszyki.
Pierwszy, wynoszący co najmniej 3,5 proc. PKB rocznie, będzie przeznaczony na finansowanie podstawowych potrzeb w zakresie obronności oraz osiągnięcie celów zdolności obronnych NATO. Każdy kraj ma co roku przedstawić plan ukazujący ścieżkę realizacji swoich zobowiązań.
Drugi koszyk – do 1,5 proc. PKB – ma być przeznaczony m.in. na ochronę infrastruktury krytycznej, sieci, zapewnienie gotowości cywilnej i odporności, pobudzanie innowacji oraz wzmocnienie bazy przemysłowej w dziedzinie obronności. W 2029 r. Sojusz zrobi przegląd tego, co uda się do tego czasu zrealizować i uwzględni ewentualne zmiany sytuacji strategicznej na świecie.
Co z wejściem Ukrainy? Brak informacji
W komunikacie NATO znalazło się też obszerne odniesienie do Ukrainy – Sojusz zapewnia o„trwałym” zobowiązaniu do udzielania jej wsparcia. Przy obliczaniu wydatków na obronność kraje NATO uwzględnią swój bezpośredni wkład na rzecz obrony Ukrainy i jej przemysłu obronnego.
Nie ma jednak słowa o perspektywie członkostwa w NATO dla broniącego się przed rosyjską napaścią kraju. Choć sekretarz generalny Sojuszu Mark Rutte na konferencji prasowej podsumowującej formalną część szczytu zapewnił, że NATO „będzie wspierać Ukrainę na jej nieodwracalnej drodze do członkostwa”, a przekaz z Hagi dla obecnego na szczycie „jego dobrego przyjaciela Wołodymyra Zełenskiego” jest taki, że Ukraina może liczyć na dalsze wsparcie, również finansowe, ponad już wyasygnowane 35 miliardów euro – tak, aby mogła kontynuować walkę.
Trump i artykuł 5. Rutte: „Ile jeszcze razy…?”
Kraje NATO potwierdziły też „żelazne” zobowiązanie wynikające z art. 5 Paktu Północnoatlantyckiego – wzajemnej pomocy w razie ataku na któregokolwiek członka Sojuszu. Kontekstem tego – kolejnego już – potwierdzenia przepisu Paktu, obowiązującego przecież od chwili jego wejścia w życie, są słowa Donalda Trumpa, wypowiedziane tuż przed szczytem.
Amerykański prezydent, którego polityka wobec Rosji i Ukrainy oraz presja dyplomatyczna na Europę w dużej mierze są przyczynami radykalnego wzrostu wydatków europejskich sojuszników, w drodze na szczyt we wtorek 24 czerwca wywołał nerwowość, stwierdzając, że „istnieje wiele definicji artykułu 5.”.
Wywołało to reakcje liderów m.in. Polski, Finlandii i Estonii. Przywódcy wschodniej flanki NATO solidarnie zapewniali, że nie ma „żadnej dyskusji” na temat art. 5, a Trump go „nie relatywizował”.
Na konferencji po spotkaniu przywódców szef Sojuszu Mark Rutte kilka razy musiał odpowiadać na pytania o to, jak bardzo Amerykanie są przywiązani do artykułu 5. Wreszcie odparł: – USA są w pełni zaangażowane w NATO i zobowiązane artykułem 5. Ile razy chcielibyśmy, by to potwierdzały? Od pół roku pytamy: “czy jesteście z nami? Z NATO?” Może teraz przez kolejne pół roku będziemy pytać Francję, Holandię czy Kanadę?
Rutte zapewniał, że Trump „potwierdził dziś ponownie w sposób jednoznaczny, że Ameryka jest zaangażowana w NATO, a jednocześnie dał jasno do zrozumienia, że USA oczekują od europejskich sojuszników i Kanady większego wkładu”.
- I właśnie to obserwujemy. Europejscy sojusznicy i Kanada wezmą na barki większy ciężar wydatków i większą odpowiedzialność za nasze wspólne bezpieczeństwo – podkreślił.
Rutte był też pytany o wiadomość, ujawnioną przed szczytem przez Donalda Trumpa, w której z niezwykłą emfazą wychwalał amerykańskiego prezydenta i gratulował mu sukcesów w kontekście podejmowanych na szczycie decyzji.
Dociskany, czy nie uważa języka tej wiadomości za zbytnio przesycony pochlebstwami i czy nie czyni to go w oczach opinii publicznej słabym, odparł, że to „kwestia smaku”, ale Trump „jest dobrym przyjacielem” i bez jego reelekcji trudno byłoby sobie wyobrazić taki wzrost wydatków na obronę, jaki został zadeklarowany w Hadze. Rutte pochwalił też Trumpa za podjęcie decyzji o ataku na Iran w celu zniszczenia jego programu nuklearnego.
Sekretarz generalny NATO podkreślił, że domaganie się przez Stany Zjednoczone wyrównania poziomu obciążeń – bo dotąd to one ponosiły największy ciężar bezpieczeństwa Europy – oraz długoterminowe zagrożenie ze strony Rosji dla całego obszaru euroatlantyckiego to dwie strony tej samej monety: realnej konieczności wzrostu wydatków na obronę: sprawiedliwość i konieczność.
Zdaniem Ruttego podnoszenie wydatków na obronę ma też sens ze względu na to, że Sojusz może mieć też innych potencjalnych przeciwników, a także ze względu na rozbudowę potencjału militarnego Chin.
Rozbudowa sił Rosji. „Nie bądźmy naiwni”
Mark Rutte był też pytany o rozbudowę infrastruktury wojskowej niedaleko m.in. granicy z Finlandią.
– Nie bądźmy naiwni. Oczywiście – prowadzą wojnę z Ukrainą. Ale w tym samym czasie – i słyszymy to od wielu wysokich rangą dowódców wojskowych w Europie, w tym ministra obrony Niemiec: Rosjanie rozbudowują i przebudowują swoje siły zbrojne w takim tempie, że mogą za trzy, pięć lub siedem lat być gotowi zaatakować NATO – oświadczył Rutte, dodając, że to kolejny powód, dla którego decyzja o zwiększeniu wydatków na obronę jest przełomowa.
Decyzje szczytu skomentowali przywódcy Polski i Niemiec. „Artykuł 5 Traktatu NATO pozostaje w mocy. Wysyłamy zdecydowany sygnał siły i jedności tym, którzy nam zagrażają” – napisał kanclerz Niemiec Friedrich Merz. „Historyczna decyzja” – ocenił premier Polski Donald Tusk.