Raport dla polskiej prezydencji. Śmiały pomysł ws. obrony UE
18 kwietnia 2025„Najbardziej palącą kwestią w Europie” jest finansowanie bezpieczeństwa i obronności – stwierdził na nieformalnej radzie ministrów finansów UE szef tego resortu w Polsce, Andrzej Domański.
Raport dla polskiej prezydencji
Za podkład do rozmów służył zamówiony przez polską prezydencję raport Instytutu Bruegla. Wpływowy brukselski think tank spróbował odpowiedzieć na pytanie, jak sprawić, by unijne wydatki na obronę były odpowiedniej wielkości i doprowadziły do takiego wzmocnienia siły militarnej Europy, aby mogła się przeciwstawić potencjalnej rosyjskiej agresji.
Po radzie ECOFIN minister Domański podkreślał, że większość ministrów była raportem zainteresowana i zgodna co do tego, że Europie potrzebne są dodatkowe narzędzia poza przygotowanymi już przez UE pakietami jej remilitaryzacji.
Niemcy sceptyczne
Równocześnie jednak na Radzie nie zapadły wiążące decyzje co do wydatków na obronność. Osią sporu jest to, czy UE powinna zadłużyć się na ten cel bardziej, niż wcześniej planowała.
Raport Bruegla minister Domański opisał jako „publikację niezależnego think tanku”. Choć zamówiony przez prezydencję, raport nie jest jednak jej stanowiskiem. Nic zresztą dziwnego. Jak podkreślił następnego dnia niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, w Warszawie przedstawiono pomysły, które zdecydowanie wykraczają poza to, co proponowała Komisja Europejska. Cytowany przez gazetę odchodzący niemiecki minister finansów Jörg Kukies stwierdził, że należy najpierw wykorzystać istniejące instrumenty, zamiast tworzyć nowe i skomplikowane.
O co chodzi w raporcie?
Co właściwie znajduje się w raporcie Bruegla, który przynajmniej na razie okazał się zbyt ambitny dla unijnych ministrów?
Jego kluczowa propozycja to utworzenie nowej europejskiej – ale nie unijnej – instytucji, czyli Europejskiego Mechanizmu Obronnego (EDM). Podstawą jej działania miałby być traktat międzyrządowy, członkami – państwa UE, Komisja Europejska jako egzekutywa UEoraz państwa sojusznicze spoza UE, w tym Ukraina. Celem zaś – zbudowanie prawdziwego wspólnego europejskiego rynku obronnego oraz umożliwienie finansowania wspólnych zamówień uzbrojenia na skalę, która odpowiadałaby skali rosyjskiego zagrożenia dla Europy.
Pomysł Bruegla bazuje na częstej ostatnio formie organizowania się państw europejskich, czyli koalicji chętnych. Choć koalicja taka nie ma za sobą instytucjonalnej potęgi UE, to unika unijnego wymogu jednomyślności. Kraje UE, które nie chcą pogłębiać integracji obronnej, mogłyby po prostu do tej struktury nie dołączać.
Twórcy raportu za główne wyzwanie stojące przed Europą uznają dokładnie to, co polski minister Domański – uruchomienie i sfinansowanie remilitaryzacji kontynentu na olbrzymią skalę. Podkreślają jednak uwarunkowania, w jakich ta remilitaryzacja musi się dokonać: rozdrobnienia europejskiego przemysłu obronnego według granic państwowych. Jako przykład podają, że USA dostarczyły Ukrainie jeden typ czołgów, Europa – siedem. I twierdzą, że dotychczasowe struktury i inicjatywy nie wystarczą.
Instytut Bruegla: To nie wystarczy na Rosję
Według raportu Bruegla w porównaniu do dokonującej się rozbudowy rosyjskiej armii Europejczycy mają do załatania znaczne dziury – nie tylko technologiczne, ale także kosztowe. Wskazują, że w 2023 r. przychody 27 europejskich firm zbrojeniowych ze światowej pierwszej setki wyniosły 130 mld euro – połowę tego, co ich amerykańska konkurencja.
Zdaniem ekspertów zwykłe zwiększenie zapotrzebowania na broń bez zmniejszenia fragmentacji rynków i uruchomienia wspólnych wielokrajowych zamówień tylko podniesie ceny. Zaś dotychczasowe unijne inicjatywy służące rozkręceniu europejskiego przemysłu zbrojeniowego – jak Europejski Fundusz Obronny czy nawet ogłoszony niedawno instrument ReArm Europe – oferują zbyt mało, aby przełamać faworyzowanie przez każde państwo swoich własnych krajowych koncernów zbrojeniowych.
Autorzy raportu uważają ponadto obecnie istniejące unijne struktury i europejskie inicjatywy za niewystarczające, aby Europa mogła pozyskać kluczowe elementy przewagi strategicznej, jak np. sieć wojskowych satelitów i oparty na nich wywiad, jednolitą strukturę dowodzenia, samoloty bojowe piątej i szóstej generacji, zdolności logistyczne morskie i powietrzne oraz odstraszanie rakietowe i nuklearne.
Europejski Mechanizm Obronny
Głównym założeniem Europejskiego Mechanizmu Obronnego jest postawienie na wspólne wielokrajowe zamówienia sprzętu wojskowego w europejskich firmach, co zamiast wywołać wzrost kosztów produkcji oraz cen sprzętu doprowadzi – dzięki masowości zamówień i zwiększeniu ich opłacalności dla producentów – do ich obniżenia w dłuższym okresie.
To – oraz zakaz faworyzowania rodzimej produkcji nałożony na rządy stron traktatu o EDM – w konsekwencji ma spowodować powstanie jednolitego europejskiego rynku obronnego.
Kolejnym argumentem za powstaniem nowej instytucji – takim, który w szczególności spodoba się krajom frontowym, czyli graniczącej z Rosją i Białorusią wschodniej flance Europy – ma być wsparcie dla nich np. poprzez korzystniejsze niż dla pozostałych krajów warunki zakupów sprzętu i korzystania z niego.
Co bowiem istotne, „czynniki strategiczne”, takie jak satelity szpiegowskie czy technologie rakietowe, byłyby współwłasnością stron EDM, nie zaś konkretnych krajów – co miałoby w założeniach autorów pogłębić ich współpracę w dziedzinie obrony. Eksploatacja zasobów obronnych należących do EDM byłaby skoordynowana z natowską strukturą dowodzenia i kontroli.
Zamiast unijnej jednomyślności
W jaki sposób miałyby być podejmowane decyzje w ramach samej EDM? Bruegel widzi tu – w kontraście do paraliżującej często UE jednomyślności – mechanizm zwykłej lub kwalifikowanej większości, ważonej udziałem w subskrypcji, czyli w tym, ile dany kraj wpłacałby wpisowego. Jego wielkość zależałaby od wydatków danego państwa na obronność, jego aktywów wojskowych i siły ekonomicznej.
Twórcy raportu podsumowują, że ich pomysł – stworzenie na podstawie traktatu nowej międzyrządowej europejskiej instytucji zajmującej się zamawianiem i kupowaniem na europejskim rynku od europejskich producentów broni i amunicji oraz sprzętu wojskowego – pozwala też uniknąć niezbędnej zmiany Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Wskazują bowiem, że art. 346 TFUE „wyłącza towary związane z bezpieczeństwem narodowym z jednolitego rynku”.