Dzięki „la Mannschaft” świat czasami odwzajemnia uśmiech Niemców
15 lipca 2014"Luebecker Nachrichten":
"W Rio nie wydarzył się żaden 'cud', jak 60 lat temu w Bernie, bo po prostu mistrzowski tytuł wygrała drużyna, która na niego rzeczywiście zasługiwała. Dzięki wciąż wymienianym przymiotom Niemców, jak silna wola i dyscyplina, ale przede wszystkim grze w sposób celebrowany niegdyś przez tych, którzy teraz już nieco wypadli z kursu, jak Brazylijczycy czy Hiszpanie. Czy nie jest to wspaniałe, że 'nam, Niemcom' przyznaje się prawo do tego tytułu? Nie bierze się to tylko ze sposobu gry niemieckiej reprezentacji, ale też z jej zachowania. Sympatyczni, otwarci i bez zadęcia, i nawet przy nieprawdopodobnym wyniku 7:1 piłkarze okazywali gospodarzom nie tylko fairness, ale wręcz współczucie".
"Stuttgarter Zeitung":
"Luz, jaki demonstrowali zawodnicy na wszystkich właściwie występach w Brazylii, jest symptomatyczny dla odmienionego poczucia własnej wartości całych Niemiec. O ile w 2006 r., podczas mundialu we własnym kraju nastąpiła erupcja radości, o tyle teraz weszła ona już Niemcom w krew. Chorągiewki w narodowych barwach powiewającej z boku samochodu nikt już nie traktuje jak symbolicznej manifestacji narodowej dumy. Teraz taka chorągiewka służy raczej za czarno-czerwono-złoty atrybut kibica, tak oczywisty jak piwo i gorąca kiełbaska".
"Sueddeutsche Zeitung":
"Mistrzami świata Niemcy byli także w planowaniu swoich występów. To, że w Santo André sponsorują teraz szkołę, możnaby zaliczyć jeszcze do pokazowych, wykalkulowanych gestów, podobnie jak to, że ich koszulki na gościnnych meczach miały kolory zapożyczone od barw najpopularniejszych brazylijskich klubów. To można uznać także za zgrabny zabieg marketingowy, ale przychylnie odnotowany został przez Brazylijczyków. Także to, że galowe koszulki mistrzów świata, jakie założyli po meczu, miały na plecach podziękowanie Brazylii po portugalsku. Wszystkie te sympatyczne gesty były zaplanowane, ale czy jest w tym coś złego?"
"Die Welt":
"Na szczęście finałowy mecz był tym, czym był: pojedynkiem dwóch fantastycznych drużyn a nie spacerkiem, jak półfinałowy mecz z Brazylią. Heroiczny wysiłek musiał być ukoronowany wspaniałym finałem. Jest to przypuszczalnie najbardziej zasłużony tytuł mistrza świata, jaki Niemcy kiedykolwiek zdobyli. Drużyna Joachima Loewa była najlepszym zespołem mistrzostw. Kto chce osiągnąć trwały sukces, ten musi sam się go dorobić - to niepodważalny wniosek. Praca u podstaw jest zawsze mozolna i ziarno kiełkuje bardzo powoli. Ale decyzje w niemieckiej piłce nożnej, jakie podjęto na początku tego tysiąclecia, umożliwiły właśnie zdobycie tego tytułu w 2014 r. Jest to bardzo uspokajające przesłanie. Można popełniać błędy, czy są one wręcz konieczne, by posuwać sprawy do przodu".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung":
"Tak reaguje dojrzały kraj i - pomimo wszelkiej skłonności do malkontenctwa - kraj zadowolony z siebie, zarówno na boisku sportowym jak i w polityce. (...) Niemcy wykorzystują swoją siłę z umiarem, zarówno przy realizacji swoich celów, jak i przy obronie swoich interesów. Nikt nie musi żywić obaw, że Berlin mógłby przejechać się po całej Europie, jak niemiecka drużyna po Brazylijczykach. (...) Poczucie własnej wartości Niemców, jak i ich pojmowanie samych siebie, nie są uzależnione od tego, jakim wynikiem kończą się takie rozgrywki. Porażka (i to już któraś z rządu) w finałowym meczu nie byłaby dla Niemców żadną narodową katastrofą. Ale oczywiście, że Niemcy wolą rano wstać 'z uśmiechem na twarzy' (słowa Manuela Neuera). I co jest fajne: dzięki 'la Mannschaft' świat od czasu do czasu nawet odwzajemnia ten uśmiech"
opr. Małgorzata Matzke