Drony nad Polską. Obawy w krajach bałtyckich
11 września 2025W nocy z wtorku na środę, 10 września, polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez kilkanaście rosyjskich dronów, niektóre wleciały w głąb Polski. Warszawa mówi o „prowokacji na dużą skalę” i wystąpiła o konsultacje w ramach artykułu 4 NATO. Na wniosek Polski zwołane zostanie nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych.
W świetle rosyjskiej wojny w Ukrainie i hybrydowych ataków Rosji na zachodnich sojuszników Ukrainy od dawna istniały obawy, że Rosja mogłaby takimi działaniami wystawić na próbę spójność sojuszu NATO.
Na Litwie obawy te były szczególnie widoczne jeszcze przed incydentem z dronami.
Menewry „Zapad”
Ziemia niczyja o szerokości około 15 metrów stanowi granicę między Litwą a Białorusią – sojusznikiem Rosji. 600-kilometrowa granica jest otoczona dwoma metalowymi ogrodzeniami. Po stronie litewskiej ogrodzenie jest zwieńczone drutem kolczastym. Nad nim – kamery monitoringu, stale obracające się z lewej na prawo, przybliżające i oddalające obraz z brzęczącym dźwiękiem.
Litwa wzniosła ogrodzenie z obawy przed naruszeniem swojej granicy. Obawy te nasilają się obecnie z powodu ćwiczeń wojskowych „Zapad”, czyli „Zachód”. Dziesiątki tysięcy żołnierzy z Rosji i Białorusi weźmie w nich udział od 12 do 16 września. Będą oni ćwiczyć na czołgach i karabinach maszynowych, ale także na nowym rosyjskim hipersonicznym pocisku balistycznym Oriesznik, który podobno może być uzbrojony również w broń jądrową. Takie wspólne ćwiczenia organizowane są regularnie od 2009 roku. Niemniej jednak są to pierwsze tego typu manewry od początku inwazji na Ukrainę.
Litwa wzmacnia patrole graniczne
W odpowiedzi na to litewscy pogranicznicy przeszli w ostatnich tygodniach dodatkowe szkolenia. W czasie manewrów będą prowadzić dodatkowe patrole, wyjaśnia generał Rustamas Liubajevas z litewskiej służby granicznej. – Od czasu wojny w Ukrainie postrzegamy Rosję jeszcze bardziej jako potencjalnego agresora – mówi w wywiadzie dla DW. – Spodziewamy się naruszeń granicy – na przykład poprzez wykorzystywanie migrantów, jak to miało miejsce w przeszłości – dodaje. Rosja miała w 2022 roku sprowadzić na Białoruś tysiące migrantów, aby wysłać ich przez granicę, między innymi do Polski. Uważa się, że Moskwa chciała w ten sposób zdestabilizować europejskie kraje.
Litwa przygotowuje się też na ewentualność, że żołnierze mogliby w nadchodzących dniach nielegalnie przekroczyć granicę albo wysłać drony. – Już częściej dochodziło do takich ataków hybrydowych – przyznaje Liubajevas.
Państwa bałtyckie co rusz zgłaszają przypadki naruszenia ich przestrzeni powietrznej przez drony. W lipcu br. dwa z nich przeleciały z Białorusi na Litwę i rozbiły się. W sierpniu dron z materiałami wybuchowymi rozbił się w Polsce. Teraz incydent z 19 dronami, tuż przed rozpoczęciem manewrów „Zapad”, to największy do tej pory tego typu incydent.
Litwa się zbroi
Tymczasem Litwa demonstruje również swoją siłę militarną. W najbliższych dniach zorganizuje własne ćwiczenia wojskowe z Polską, Estonią i Łotwą, w których spodziewany jest udział nawet 40 tys. żołnierzy. Litwa planuje w 2026 roku zwiększyć swój budżet wojskowy do ponad pięciu procent produktu krajowego brutto (PKB). W 2021 roku budżet obronny wynosił jeszcze mniej niż dwa procenty PKB.
Linas Kojala, szef wileńskiego think tanku Centrum Geopolityki i Bezpieczeństwa, uważa, że zagrożenie ma charakter przede wszystkim długoterminowy. – Rosja postrzega nas jako terytoria, które powinny znajdować się pod kontrolą Kremla – mówi w wywiadzie dla DW. – Chociaż nie sądzę, aby Rosja w najbliższej przyszłości dokonała inwazji na Litwę, będziemy monitorować, czy wojska stacjonujące obecnie na Białorusi pozostaną tam po ćwiczeniach i czy Moskwa zbuduje tam długoterminową infrastrukturę, która mogłaby posłużyć jako baza wypadowa w scenariuszu ataku za siedem lub dziesięć lat – podkreślił.
Obawy przed takimi scenariuszami są od czasu wojny w Ukrainie wśród Litwinów powszechne – zaznacza Margarita Šešelgytė, dyrektorka Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego. – Krótko po rozpoczęciu rosyjskiej wojny napastniczej wiele osób chciało emigrować. Niektórzy zastanawiali się również, czy w obliczu zbliżających się ćwiczeń wojskowych powinni z rodzinami opuścić kraj – mówi. W końcu wojna w Ukrainie zaczęła się podobnie. – Najpierw Rosja pod koniec 2021 roku wysłała wojska na ćwiczenia na granicę z Ukrainą, a potem ich nie wycofała, więc ostatecznie w lutym 2022 roku mogła dokonać inwazji na Ukrainę – podkreśla Šešelgytė.
Dodaje jednak, że dopóki Ukraina nie przegra lub nie dojdzie do złego porozumienia pokojowego, Litwini są w miarę bezpieczni. – Jeśli jednak wojna w Ukrainie kiedykolwiek się skończy, możemy być następni na liście – przestrzega politolożka. DW rozmawiała z nią przed incydentem z rosyjskimi dronami w Polsce.
„Na tym samym wózku”
Karlis Bukovskis, dyrektor Instytutu Spraw Międzynarodowych w Rydze, stolicy Łotwy, podziela te obawy. Trzy państwa bałtyckie – Litwa, Łotwa i Estonia – „jadą na tym samym wózku” – mówi. – Jeśli chodzi o Rosję, postrzegamy się jako jedność – stwierdza w wywiadzie dla DW, mówiąc o „wspólnej traumie”. – Poprzez tajny protokół dodatkowy do paktu Ribbentrop-Mołotow z 1939 roku nazistowskie Niemcy przekazały państwa bałtyckie Związkowi Radzieckiemu, który później okupował nasze kraje w latach 1944-1991 – wyjaśnia Bukovskis. Na mocy tego porozumienia Rzesza Niemiecka i Związek Radziecki podzieliły państwa bałtyckie i Polskę na niemiecką i rosyjską strefę wpływów. – Dlatego takie rosyjskie ćwiczenia wojskowe niepokoją nas wszystkich – mówi Bukovskis.
Są jednak powody do optymizmu. – Szacuje się, że w tym roku w ćwiczeniach weźmie udział mniej żołnierzy niż w latach ubiegłych – także dlatego, że armia rosyjska jest zajęta w Ukrainie. Co więcej, tysiące żołnierzy NATO – z Wielkiej Brytanii, Niemiec, a nawet Francji – stacjonuje dziś w krajach bałtyckich. To daje nam nadzieję. Nie jesteśmy już sami! – mówi politolog.
Aida i Mechislav są jednak zaniepokojeni nadchodzącymi manewrami. Para mieszka w litewskiej wsi Gulbiny, zaledwie siedem kilometrów od granicy z Białorusią. – Ćwiczenia wojskowe są tuż za rogiem, wszyscy w naszej wsi bardzo się nimi martwią. Tym bardziej, że widzimy, co Rosja robi w Ukrainie – mówi DW 59-letni Mechislav. Jego żona Aida dodaje: – Nie rozumiem, dlaczego ludzie muszą walczyć. Wszyscy chcemy po prostu wieść normalne życie, wykonywać swoją pracę i żyć spokojnie w swoim domu.
Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW.