Pierwsza pomoc dla Turcji
25 października 2011W poniedziałek (24.10) organizacja humedica wysłała do Wan grupę pierwszej pomocy medycznej. "Szanse przeżycia ludzi, uwięzionych pod gruzami, są z upływem czasu coraz mniejsze" - zaznaczyła rzeczniczka organizacji humedica Ruth Buecker. Z Memmingen w południowych Niemczech w kierunku wschodniej Turcji wystartował pierwszy samolot czarterowy z ratownikami medycznymi i sprzętem.
"Temperatury nocą spadają do zera, są obawy, że w tym tygodniu może spaść śnieg. To wszystko pogarsza szanse przeżycia" - powiedziała Ruth Buecker, zaznaczając, że w regionie kataklizmu niemiecka grupa ratunkowa współdziałać będzie z lokalnymi władzami i organizacjami pomocowymi.
Kościelne organizacje pomocowe Diakonie Katastrophenhilfe i Caritas international przeznaczyły po sto tysięcy euro na pomoc dla Turcji w formie żywności i lekarstw oraz namiotów, kocy i grzejników gazowych. Ocenia się, że następstwami trzęsienia dotkniętych jest 200 tys. osób; duża część z nich jest w odległych regionach wiejskich. Partnerska turecka organizacja "Support to Life" kieruje gros swych działań właśnie na te tereny.
Prawie codziennie trzęsienia
Istnieją obawy, że liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi może dojść nawet do tysiąca. Zniszczenia w regionie epicentrum są ogromne, i kładzie je się głównie na karb budownictwa nie przystosowanego do wymogów technicznych w strefie aktywnej sejsmicznie. W latach 40. XX wieku w miejscowości położonej nad jeziorem Wan w następstwie trzęsienia ziemi śmierć poniosło kilkaset osób. Trzęsienie po podobnej sile jak ostatnie (7,2 st. w skali Richtera) miało miejsce 35 lat temu.
Naukowcy uznają 98 proc. terytorium Turcji za obszar aktywny sejsmicznie, jedna trzecia uważana jest za regiony o wysokim ryzyku - w tym m.in. Stambuł, Izmir i cała Wschodnia Anatolia. Na obszarze Turcji spotykają się trzy płyty tektoniczne, które przemieszczając się wywołują napięcia. Ruchome granice tych płyt to linie uskoków; dwie z nich spotykają się w prowincji Wan, gdzie doszło do trzęsienia ziemi. Północnoanatolijska linia między Eurazją i Anatolią prowadzi od morza Marmara, przez północną Anatolię do jeziora Wan. Wschodnioanatolijska linia pomiędzy płytą anatolijską i arabską przebiega wzdłuż granicy z Syrią, przez góry Taurus do Wan.
Trzęsienia ziemi w Turcji wywołują zazwyczaj straszliwe skutki. Przedostatnie, o sile 7,4 miało miejsce przed 12 laty w północno-zachodnim regionie Kocaeli spowodowało śmierć prawie 20 tys. osób. W Erzincan, w 1939 roku liczba ofiar wyniosła prawie 40 tysięcy. Trzęsienia o mniejszej sile wydarzają się co kilka lat, lecz także liczba ich ofiar idzie szła w setki lub tysiące. Słabe trzęsienia mają miejsce właściwie codziennie.
Źle budowane domy
Pomimo tego permanentnego zagrożenia Turcja nie jest do trzęsień przygotowana. Nawet w tak nowoczesnej metropolii jak Stambuł, które w przekonaniu naukowców każdego dnia musi liczyć się z trzęsieniem ziemi, budownictwo nie spełnia wymogów bezpieczeństwa. Jak podaje tureckie ministerstwo budownictwa 85 proc. obiektów budowanych jest bez nadzoru technicznego, uwzględnienia zasad statyki i przy użyciu najtańszych materiałów. Z analiz zawodowego zrzeszenia tureckich inżynierów budowlanych wynika, że dodatkowe zabezpieczenia przed skutkami trzęsień ziemi ma w Stambule tylko jeden procent szpitali i niecałe 10 proc. szkół. Dozbrojenie takie zaordynowano po trzęsieniu w roku 1999, które pomimo że miało epicentrum kilkaset kilometrów od Stambułu przypłaciło życiem kilka tysięcy mieszkańców tego miasta.
Jeszcze gorsza jest sytuacja w miastach odległej i ubogiej prowincji Wan, na wschodzie Turcji, gdzie ludzie cieszą się, kiedy mają w ogóle dom nad głową. Stolica tej prowincji Wan swym wyglądem przypominała w niektórych dzielnicach prowizoryczny obóz dla uchodźców, o grząskich ulicach, betonowych krzywych barakach, zasilanych w prąd z generatorów, bo nie ma tam mowy o ciągłym zaopatrzeniu w prąd. Miasto to w okresie I wojny światowej znalazło się między osmańskim i rosyjskim frontem, i zostało praktycznie zrównanie z ziemią. Po wojnie miasto odbudowali kilka kilometrów dalej ocalali z wojennej pożogi mieszkańcy, nie zważając oczywiście na wymogi bezpieczeństwa i statyki.
Zaplecze rebeliantów z PKK
Z biegiem lat sytuacja w Wan nie poprawiała się w znacznym stopniu. Górzysta prowincja Wan jest od dziesięcioleci terenem walk między kurdyjskimi rebeliantami spod znaku PKK i tureckiej armii. Wiele wsi opustoszało, życie na tym terenie jest bardzo uciążliwe. Przez wiele lat chłopom nie wolno było uprawiać pól czy wypasać bydła na terenach, które uznawano za możliwe kryjówki rebeliantów.
Tysiące rodzin chłopskich decydowało się w takiej sytuacji na ucieczkę do miast, do dzielnic biedoty, gdzie koczują do dziś w biedzie i bezczynności. Do tego dochodzą, szczególnie w stolicy prowincji Wan uchodźcy z Iranu i Afganistanu, którym udało przedrzeć się przez irańską granicę. Zatrzymują się w pierwszym mieście, bo nie wiedzą, dokąd dalej.
Susanne Guesten/Stambuł, dpa, / Małgorzata Matzke
red.odp.: Alexandra Jarecka