Co na to NATO?
14 lutego 2005Z powodu grypy Gerhard Schroeder nie mógł osobiście otworzyć monachijskiej konferencji poświęconej zagadnieniom bezpieczeństwa międzynarodowego - i w tym roku z udziałem wielu czołowych polityków i ekspertów wojskowych z całego świata; obecni byli między innymi sekretarz generalny ONZ Kofi Annan, sekretarz generalny sojuszu NATO Jaap de Hoop Scheffer, koordynator polityki zagranicznej Unii Europejskiej Javier Solana. Z USA przybyli sekretarz obrony Donald Rumsfeld i senator Hilary Clinton. To prominentne grono musiało zadowolić się wysłuchaniem tez niemieckiego kanclerza z ust ministra obrony Petera Strucka.
Szybko okazało się, że jest o czym dyskutować: obierając za punkt wyjścia doświadczenia w dialogu europejsko-amerykańskim minionych lat, Schroeder proponuje zreformowanie sojuszu NATO w taki sposób, by odzyskał pozycję najważniejszego forum polityki bezpieczeństwa.
"Sojuszu NATO przestał być głównym miejscem strategicznego dialogu i koordynacji poczynań partnerów po obu stronach Atlantyku" - brzmiała, odczytana przez Petera Strucka, kanclerska diagnoza. Gerhard Schroeder zaproponował powierzyć grupie ekspertów z Europy i USA zadanie opracowania do roku 2006 dogłębnego reformatorskiego raportu.
Sekretarz obrony USA Donald Rumsfled, który pierwotnie odwołał swój udział w konferencji, ale w ostatniej chwili zdecydował się jednak przyjechać do Monachium, zareagował z rezerwą. Stwierdził, że nie widzi potrzeby tworzenia jakichkolwiek specjalnych grup roboczych; samo NATO jest najlepszym forum dyskusji na temat stosunków transatlantyckich - podkreślił.
Działać miast dyskutować - to była, nie mniej sceptyczna, reakcja sekretarza generalnego NATO Jaapa de Scheffera. Zwrócił on uwagę, że zachodni sojusz już się reformuje i zmienił znacznie swoje oblicze w przeciągu minionych kilku lat. A Javier Solana, koordynator polityki zagranicznej UE, zawtórował: "Sojusz NATO nic nie stracił ze swego znaczenia. Nie ma powodu dramatyzować ..."
Te obiekcje starał się rozwiać minister spraw zagranicznych Joschka Fischer."Kanclerz nie kwestionuje transatlantyzmu; idzie mu o jego odnowę i rozszerzenie" - podkreślił. Dodał, że i on jest za tym, by w przyszłości na forum NATO rozmawiać nie tylko na temat problemów polityki obronnej i bezpieczeństwa, lecz także spornych kwestii w dialogu europejsko-amerykańskim, jak Międzynarodowy Trybunał Karny, Protokoły z Kyoto w sprawie ochrony klimatu, czy zniesienie kary śmierci.
Ale nie tylko w Unii Europejskiej i sojuszu NATO z rezerwą przyjęto propozycje kanclerza Schroedera. I opozycja w Niemczech ma zastrzeżenia.
Przewodnicząca CDU Angela Merkel zdaje się wprawdzie podzielać w niektórych punktach diagnozę kanclerza, że sojusz nie odgrywał w ostatnich latach tej roli co dawniej w dialogu transatlantyckim. Ale stwierdziła, iż w interesie zarówno Europejczyków jak i Amerykanów leży, by NATO było miejscem najważniejszych konsultacji politycznych. Jednocześnie wezwała partnerów po obu stronach Atlantyku do zwarcia szeregów w polityce bezpieczeństwa.
Jednoznacznie negatywnie wypadła ocena wiceszefa frakcji CDU-CSU w Bundestagu Wolfganga Schaeuble. "Sojusz funkcjonuje bardzo dobrze, i nie potrzebujemy debaty na temat NATO" - stwierdził dziś w wywiadzie prasowym. Przemówienie kanclerza Schroedera na konferencji w Monachium ocenił jako całkowicie nie na miejscu i sprawiające wrażenie, iż Niemcy idą na dystans wobec zachodniego sojuszu.
Równie krytycznie wypowiedział się przewodniczący opozycyjnych liberałów Guido Westerwelle. Tezy Schroedera nie przyczyniły się do usunięcia podziałów w NATO, lecz ich pogłębienia - oświadczył dziś w Berlinie szef FDP.