Bezradni (?) Amerykanie w Iraku, "pomysłowy” premier Izraela w USA i zaradni Drezdeńczycy u siebie w domu
14 kwietnia 2004Zdaniem monachijskiej “Süddeutsche Zeitung”, podobnie jak dla Kennedy`ego, Johnsona i Nixona w Wietnamie, tak dla Busha w Iraku wciąż nie rysuje się żadne polityczne rozwiązanie zaprowadzenia względnego pokoju i spokoju w tym okupowanym przez Amerykanów kraju. I choć Amerykanie w Bagdadzie, tak jak wcześniej w Sajgonie, starają się pozyskać serca i umysły tubylców, to - jak czytamy dalej - jest to z góry skazane na porażkę, a to dlatego, że model demokracji obowiązujący pomiędzy Waszyngtonem i San Francisko zasadniczo różni się od tego, który mógłby obowiązywać pomiędzy Mosulem i Basrą. Podobne myśli odnajdujemy w dzisiejszym komentarzu redakcyjnym “Frankfurter Rundschau”. Najpóźniej od chwili wybuchu sunnicko-szyickiej rewolty przeciwko obcym wojskom w Iraku widać wyraźnie, że tak polityczne jak i administracyjne pomysły władz okupacyjnych odpowiadają jedynie życzeniowemu myśleniu Waszyngtonu, ale nie irackiej rzeczywistości. I dalej – gdyby któryś z wielkich koncernów amerykańskich miałby być zarządzany w oparciu o równie naiwne plany sztabowców z Pentagonu i trącące podobną amatorszczyzną pomysły amerykańskiej administracji cywilnej w Iraku, to taki koncern dawno już musiałby pójść z torbami. Dobrze, ale co z tego wynika dla nas, Europejczyków? W opinii komentatora “Lübecker Nachrichten”, obecne kłopoty Amerykanów w Iraku ponownie dowodzą znaczenia wspólnej polityki zagranicznej Unii Europejskiej w tak ważnym dla niej regionie, jakim jest Bliski i Środkowy Wschód. To samo odnosi się także do pomocy ze strony Organizacji Narodów Zjednoczonych. Tylko połączone wysiłki obu organizacji mogą zapobiec najgorszemu, to jest totalnemu chaosowi. Zmiana tematu. Wizytę premiera Ariela Scharona w Waszyngtonie komentuje “Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Jego zdaniem plan Scharona, polegający na wycofaniu się Izraela ze Strefy Gazy, przy jednoczesnym utrzymaniu sześciu dużych osiedli żydowskich na zachodnim brzegu Jordanu, dla Palestyńczyków jest prowokacją i kolejną zniewagą. Dlatego też – jak pisze komentator “Märkische Allgemeine” – prezydent Bush powinien poważnie zastanowić się, czy opłaca mu się poprzeć plan izraelskiego premiera, gdyż to oznaczałoby koniec koncepcji “Road Map” i przekreślenie szansy na ugodę USA z Palestyńczykami. Na koniec dwa słowa o zakończeniu wczoraj najważniejszego etapu odbudowy kościoła Najświętszej Marii Panny w Dreźnie. Jak zauważa stołeczna “Die Welt”, ten niewątpliwy sukces dowodzi jednego: że zapał, dobra wola, wiara we własne siły i konsekwentne, długofalowe działanie się opłaca; że jeśli tylko się czegoś naprawdę chce, to można poradzić sobie nawet z najtrudniejszym wyzwaniem. Jest to tym ważniejsze, że zakończenie odbudowy kościoła nastąpiło w chwili, w której tyle się mówi o załamaniu się pierwotnego planu odbudowy landów wschodnich i dlatego znaczenia drezdeńskiego sukcesu nie wolno nam w żadnym wypadku pomniejszać.